Spokojnie jedną, jak za Wenty. Sukces Polski i sędziowski skandal. Kuriozalny błąd Niemców
Reprezentacja Polki w piłce ręcznej wygrała trzecie spotkanie w MŚ U-21, które odbywają się w naszym kraju, pokonała Argentynę 33:32. A to oznacza, że zagra 17. pozycję, dającą Puchar Prezydenta IHF. Argentyńczycy potrzebowali zwycięstwa i zapewne byliby go bliżej, gdyby kuriozalnej pomyłki nie popełnili sędziowie z Niemiec. W 29. minucie nie zauważyli, że Martin Maya rzucił piłkę do bramki, a nie obok niej. A wszystko przez to, że... nieco uniesiona była siatka, piłka po chwili odbiła się od bandy reklamowej. Gol nie został uznany.

Mecz Polski z Argentyną w Płocku kończył zmagania w drugiej fazie mistrzostw świata w grupie I. Zwycięstwo lub remis dawało Biało-Czerwonym pierwsze miejsce w tej grupie i prawo rywalizacji w czwartek w Katowicach o miejsca 17-20. Argentyna musiała wygrać, choć też miała w dorobku zwycięstwa nad Brazylią i Urugwajem. Tyle że bilans bramkowy premiował Polaków, w razie remisu. I ten remis tak naprawdę powinien mieć miejsce.
Polska wygrała bowiem to spotkanie 33:32, choć na nieco ponad dwie minuty przed końcem prowadziła 33:29. Straciła trzy bramki z rzędu, grała w osłabieniu, ale szczęśliwie zdołała utrzymać się w posiadaniu piłki przez ostatnie 45 sekund. Bo gdyby straciła jeszcze i to minimalne prowadzenie, gdyby Argentyna wyrównała, konsekwencje wpadki sędziowskiej miałyby dużo większe znaczenie. I zapewne skończyłoby się to wielkim protestem.
Sędziowski skandal w meczu Polska - Argentyna. Piłka w bramce, gola nie ma. Zdaniem sędziów - rzut niecelny
Biało-Czerwoni po raz kolejny nie potrafili grać równo przez dłuższy czas. Świetnie to spotkanie zaczęli, odskoczyli w 12. minucie na 7:2. Jeszcze w 18. minucie mieli pięć bramek przewagi, a później niemal całą ją stracili. Argentyńczycy nawiązali kontakt (12:11), a do feralnej sytuacji doszło w 29. minucie. Zespół Bartosza Jureckiego wygrywał 14:12, miał piłkę, ale kolejny błąd podanie wywołał kontratak drużyny z Ameryki Południowej. Sam na sam z polskim bramkarzem znalazł się Martin Maya, rzucił do bramki. Piłka nie zatrzepotała jednak w siatce, odbiła się od bandy reklamowej i poleciała w górę. Niemieccy sędziowie: Ramesh i Suresh Thiyagarajah pokazali, że bramkarz Adam Witkowski ma wznowić grę z... pola bramkowego, a nie ze środka boiska.
To wywołało protesty Argentyńczyków - najpierw zawodnika, później jego kolegów i trenerów. Powtórki telewizyjne były brutalne - rzut celny, a piłkę trafiła w... dziurę, bo siatka była uniesiona. Decyzja nie została zmieniona, Polska wygrała tę część gry 15:12.

Ten błąd sędziów miał kolosalne znaczenie. Biało-Czerwoni niby przez całą drugą połowę prowadzili, ale niewysoko. Z jednym wyjątkiem - w 46. minucie był remis 22:22. Ostatnie minuty zespół Jureckiego rozegrał katastrofalnie. Jakub Pinda trafił na 33:29 na 130 sekund przed końcem, to prowadzenie trzeba już było spokojnie utrzymać. Tymczasem 90 sekund później Argentyńczycy mieli już tylko o jedną bramkę mniej (33:32 dla Polski), a Patryk Wasiak odsiadywał karę. Szczęśliwie udało się wygrać.
W czwartek o godz. 14:00 Biało-Czerwoni zagrają w Sosnowcu z Islandią. Jeśli okaże się lepsza w tym spotkaniu, a faworytem wydają się być rywale, w piątek powalczy o Puchar Prezydenta IHF z lepszą ekipą z pary Serbia - Algieria.
Polska - Argentyna 33:32 (15:12)
Polska: Witkowski (12/38 - 32 proc.), Wysocki (0/6 - 0 proc.) - Wasiak 7 (5/6 z karnych), Mielczarski 6 (5/6 z karnych), Pepliński 3, Wielgucki 3, Czertowicz 3, Kozłowski 3, Grzesik 2, Sladkowski 2, Martyn 2, Pinda 1, Siekierka 1, Kamiński, Wierzbicki, Luksa.
Kary: 8 minut. Rzuty karne: 10/12.
President's Cup
24.06.2025
18:30
Zobacz również:
