W 19. serii Azoty Puławy podjęły Orlen Wisłę Płock. Miejscowi swoich szans na walkę z faworyzowanym rywalem mogli szukać w tym, że "Nafciarze" przystąpili do rywalizacji niespełna dwie doby po meczu w Paryżu. To było widoczne w pierwszej części, ale w drugiej ekipa Xaviera Sabate osiągnęła wyraźną przewagę, wygrywając 34:20. - Od początku chcieliśmy grać bardzo dobrze w obronie. Zrealizowaliśmy ten plan. Zespół z Puław ma okrojony skład. Pewnie mocniej chcą przygotować się na inne spotkania niż na to z nami. Jednak były takie momenty, w których napsuli nam krwi - powiedział Przemysław Krajewski, lewoskrzydłowy mistrza Polski. Porażkę Azotów wykorzystała Energa MMTS Kwidzyn, która pokonała przed własną publicznością Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 28:27. Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy po 16. minutach prowadzili 9:5. Na przerwę zespoły schodziły przy remisie 14:14. W drugiej części gospodarze odskoczyli na trzy, cztery bramki. Mieli kontrolę. Piotrkowianin zaliczył zryw w końcówce, rzucając trzy ostatnie gole. Na więcej zabrakło czasu. Transfer, który procentuje. Najlepsza siódemka 16. serii ORLEN Superligi Kobiet - Cieszy zwycięstwo, ale nie do końca styl. Po dwóch miesiącach przerwy zawsze jest niepewność, jak wykonana praca przełoży się na mecze o punkty. Na treningach i w sparingach wyglądało to lepiej. W spotkaniu o stawkę dochodzi więcej stresu. Pierwsza połowa była nerwowa, brakowało nam pewności w ataku pozycyjnym. W obronie nie mieliśmy rytmu. To nie przeciwnik wymuszał na nas błędy, tylko robiliśmy je sami, poprzez złe ustawienie. Od 20. minuty staliśmy z tyłu zdecydowanie lepiej i wróciliśmy do gry. W szatni powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy w meczu i wszystko musi ułożyć się na naszą korzyść. Mieliśmy kontrolę. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy okazji, aby odskoczyć jeszcze na więcej bramek - tłumaczył Bartłomiej Jaszka, trener Energi MMTS-u. Orlen Superliga. Show Urbaniaka. Patent Wybrzeża na karne dalej działa W sobotę z roli faworyta wywiązała się Industria Kielce, wygrywając z Corotop Gwardią Opole 44:31. Pewne zwycięstwo odniosła również Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski, która ograła przed własną publicznością Śląsk Wrocław 35:23. Podopieczni Kima Rassmusena postawili na obronę i kontry. W pierwszej połowie w bramce bardzo dobrze spisywał się Jakub Zimny. Bohaterem pojedynku został jednak Przemysław Urbaniak. Lewoskrzydłowy rzucił aż 16 bramek, co jest strzeleckim rekordem tego sezonu w pojedynczym meczu. To też jeden z najlepszych wyników w historii ligi. Siedem lat temu jedno trafienie więcej zanotował Arkadiusz Moryto. - Każdy mecz jest dla nas bardzo ważny, liczą się tylko trzy punkty. Zaliczyliśmy bardzo dobre wejście. Cały czas chcieliśmy ciągnąć grę do przodu. Wypracowaliśmy dziesięć goli już do przerwy. Nie ważne, ile mieliśmy przewagi, to cały czas chcieliśmy ją powiększać. W drugiej części popełniliśmy kilka błędów, ale było dobrze. Zmarnowałem jeden rzut, bo chciałem coś zmienić. Bardzo dziękuję drużynie, która obdarzyła mnie zaufaniem i dostałem tyle piłek. Mam nadzieję, że kiedyś przytrafi się jeszcze lepszy mecz - powiedział Przemysław Urbaniak. W niedzielę krok do ósemki zrobił Górnik Zabrze. Podopieczni Arkadiusza Miszki celują w co najmniej szóste miejsce. Jeśli chcą zrealizować ten plan, muszą być bezbłędni. Przed własną publicznością zdali pierwszy test i pokonali Energę MKS Kalisz 33:29. - Najważniejsze są trzy punkty. Ciężar tego spotkania był bardzo duży. Wróciliśmy po dłuższej przerwie, co zawsze niesie niepewność. Kalisz ma dobry skład. Dysponuje silną obroną. Moi zawodnicy udźwignęli rangę tego pojedynku. Dobrze wiemy, że każda porażka przekreśli nas z walki o szóstą lokatę. Takie zwycięstwo doda nam tylko otuchy - tłumaczył Aleksander Miszka, trener Górnika. Matematycznie, wciąż blisko ósemki jest Zagłębie Lubin, które ograło u siebie Zepter KPR Legionowo 29:27. Sporo emocji dostarczyło ostatniespotkanie serii w Głogowie, gdzie KGHM Chrobry grał z PGE Wybrzeżem Gdańsk. Mecz był bardzo szybki, przepełniony zwrotami akcji. W końcówce gospodarze prowadzili już trzema golami, ale przyjezdni doprowadzili do remisu 34:34. Dwie ostatnie bramki zaliczył Jakub Będzikowski. Z rzutu wolnego bezpośredniego, już po syrenie, w słupek trafił Paweł Paterek. W karnych drużyna Patryka Rombla wygrała 5:4. Jedną próbę wybronił Kornel Poźniak.