Szósta już próba w tym wieku dostania się Orlenu Wisły Płock do grona ośmiu najlepszych drużyn w Europie zakończyła się inaczej niż wszystkie poprzednie. HBC Nantes ma w swoim składzie wiele gwiazd, są tam reprezentanci Francji, Szwecji czy Hiszpanii, ale jednak w starciu z "Nafciarzami" zespół ten nie prezentował nic wielkiego. Dwukrotnie w tym sezonie wicemistrzowie Francji byli już ogrywani przez Industrię Kielce, dziś takiego sukcesu potrzebowała drużyna z Płocka. W pierwszym spotkaniu tych drużyn, tydzień temu, był remis 32-32. Teraz zwycięzca zgarniał wszystko i płocczanie mogli mieć to "wszystko" bez wykonywania pięciu serii rzutów karnych. Zawalili ostatnie sekundy, ale wytrzymali konkurs "siódemek". A przez większą część pierwszej połowy nic nie wskazywało, że tu w ogóle będą jakieś emocje. Zaczęło się obiecująco, a później jedna wielka tragedia. Ogromna niemoc "Nafciarzy" Obaj trenerzy postawili na bramkarzy, którzy przed tygodniem zaczynali jako rezerwowi, ale później pojawiali się na boisku i prezentowali świetną dyspozycję. Ignacio Biosca, Hiszpan z Orlenu Wisły, od razu popisał się dwoma skutecznymi interwencjami, płocczanie prowadzili 2-1. Mogło być znacznie lepiej, ale świetne okazje goście marnowali seryjnie, m.in. Michał Daszek czy Abel Serdio. Błędy techniczne, które płocczanie popełniali przez 20 minut tego meczu, były czymś szokującym, przypominały mecz ligi podwórkowej, a nie Ligi Mistrzów. A popełniał je praktycznie każdy gracz z Płocka, nie było tu wyjątków. W Nantes kapitalnie grał tylko jeden zawodnik, reprezentant Francji Aymeric Minne. Nie ma rewelacyjnych warunków, ale świetnie rzuca z każdej pozycji, także zza zasłony. A jak nie rzuca, to dogrywa. W 12. minucie miał już na koncie pięć trafień, a Nantes prowadziło 8-4. Czytaj też: Fatalna kontuzja reprezentanta Polski, kilka miesięcy przerwy! Ogromne straty wicemistrza Polski. Jeszcze przed przerwą zaczęli je odrabiać W ekipie z Płocka szwankowało właściwie wszystko, może poza grą Bioski w bramce. Nawet gdy wicemistrzowie Polski grali w przewadze, stracili dwie bramki po rzutach Minne'a i Jorge Maquedy do pustej bramki. Przez prawie 10 minut, bez kilkunastu sekund, licznik zdobytych bramek po stronie płocczan się nie zwiększył - to wciąż były ledwie cztery trafienia. W 22. minucie przewaga Nantes wynosiła sześć bramek (11-5), nic nie wskazywało na jakikolwiek emocje w tym meczu. A jednak sytuacja znów się zmieniła, jak tydzień temu w Płocku. Lepsza gra w obronie, lepsze kierowanie grą przez Niko Mindegię, to dało efekt. W 28. minucie przewaga Francuzów spadła o połowię, Mindegia idealnie obsłużył Tomasa Pirocha, a ten trafił na 10-13. Co się działo w Nantes? Koncert Płocka, kibice w szoku! Straty odrobione z nawiązką Sytuacja była więc lepsza niż tydzień temu w Płocku, bo wtedy, choć wicemistrzowie Polski w pierwszej połowie grali lepiej niż teraz, mieli po 30 minutach aż cztery trafienia straty. Teraz trzy, a tuż po wznowieniu gry mogło być jeszcze lepiej. Lovro Mihić przechwycił piłkę, rzucał do pustej bramki, ale trafił tylko w słupek. "Nafciarze" tym się nie przejęli, grali koncertowo w defensywie, rozbijali ataki Nantes z łatwością. A jak już gospodarzom udało się przejść tę defensywę, to klasowymi paradami popisywał się Biosca. Przewaga Nantes momentalnie zaczęła się zmniejszać, wreszcie w 39. minucie Abel Serdio zdobył kontaktową bramkę (16-17). Gospodarze, wielcy faworyci tego dwumeczu, zaczęli się kompletnie mylić, fantastycznie bronił Biosca, a jeszcze lepiej spisywała się obrona kierowana przez Mirsada Terzicia. Przemysław Krajewski po chwili wyrównał na 17-17, za chwilę Tin Lučin z karnego dał gościom prowadzenie. Trener Nantes Gregory Cojean był w szoku, momentalnie poprosił o przerwę. A gdy jego zawodnicy zdobyli dwie bramki z rzędu i z 17-19 zrobiło się 19-19, o przerwę wniósł szkoleniowiec Płocka Xavier Sabate. Tu nikt nie chciał już sobie pozwolić na jakiś przestój. Niesamowite emocje do ostatnich sekund! Awans powinien być bez rzutów karnych To jednak płocczanie mieli inicjatywę, na boisku było bardzo nerwowo. W ostatnim kwadransie po dwie kary mieli już obaj podstawowi obrońcy Nantes i Orlenu Wisły. Goście prowadzili 22-20, ale stracili aż trzy bramki z rzędu i na 6,5 minuty przed końcem to Nantes było w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Nie do zatrzymania w tym okresie był reprezentant Szwecji Linus Persson. Na trzy minuty przed końcem był remis 23-23, ale płocczanie wybronili wtedy akcję gospodarzy. Za to po drugiej stronie Mindegia świetnie dograł do Dawida Dawydzika, a ten jakoś trafił na 24-23. Emocje sięgały zenitu, goście walczyli na całego. Na półtorej minuty przed końcem Biosca obronił strzał Minne'a - teraz to już goście nie mogli tego zaprzepaścić. Trafił Kosorotow (25-23), ale zaraz odpowiedział Kauldi Odriozola. Było 25-24 dla Orlenu Wisły, gdy na 24 sekundy przed końcem Sabate poprosił o ostatnią przerwę. Tu już nie było potrzeby rzucenia bramki, a jedynie - utrzymania piłki. I goście to zmarnowali. Piroch sfaulował w ataku, zdaniem szwedzkich sędziów, a Alexandre Cavalcanti rzutem przez całe boisko do pustej bramki wyrównał na 25-25. Mało tego - było jeszcze 10 sekund, płocczanie chcieli szybko wznowić grę, ale sędziowie ze Szwecji uważali, że źle się ustawili. I szansa prysła, co oznaczało rzuty karne. W dwumeczu był bowiem remis 57-57. Rzuty karne decydowały o awansie. Płocczanie wytrzymali z nerwami, Biosca zaliczył najważniejszą interwencję A siódemki lepiej egzekwowali wicemistrzowie Polski! Wykorzystali wszystkie, trafiali: Lučin, Kosorotow, Mindegia, Daszek i na końcu Krajewski. Przeciwnicy zaś wykorzystali cztery z pięciu prób - w drugiej serii Biosca zatrzymał bowiem swojego rodaka Odriozolę. Wybuch radości płocczan po ostatnim rzucie Krajewskiego był więc ogromny. I całkowicie niespodziewany. W walce o awans do Final 4 Orlen Wisła zmierzy się z SC Magdeburg. W fazie grupowej przegrała z mistrzem Niemiec na wyjeździe, ale pokonała go sensacyjnie w tym roku w swojej hali. HBC Nantes - Orlen Wisła Płock 25-25 (14-11) i 4-5 w karnych HBC Nantes: Hallgrimsson (3/21 - 14 proc.), Pesić (2/9 - 22 proc.), Gaspar (0/3 - 0 proc.) - Briet 0, Minne 9, De la Breteche 0, Persson 4, Rivera 2, Cavalcanti 1, Ovniček 1, Damatrin-Bertrand 0, Portela 1, Maqueda 5, Toto 1, Monar 3, Odriozola 2. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 4/6. Orlen Wisła Płock: Biosca (11/38 - 29 proc.), Jastrzębski (0/1 - 0 proc.) - Daszek 1, Lučin 5, Piroch 1, Serdio 4, Šušnja 0, Fazekas 0, Krajewski 3, Perez 4, Terzić 0, Dawydzik 1, Mihić 4, Mindegia 1, Żytnikow 1, Kosorotow 5. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 8/8.