Jeden remis i pięć porażek, zwykle bardzo wysokich - to bilans Chrobrego Głogów w fazie grupowej poprzedniej Ligi Europejskiej. Czwarte drużyna w poprzednim sezonie Orlen Superligi była więc skazywana na pożarcie w Irun - w starciu z zespołem, który aspirował do gry w Lidze Mistrzów. A mimo to głogowianie sprawili wielką sensację, bo taką jest remis. Mało tego, mogli spokojnie wygrać. Mieli piłkę, prowadzili 33:32. I fatalnie rozegrali ostatnia akcję, mimo że trener Witalij Nat poprosił chwilę wcześniej o przerwę. Skończyło się więc remisem, bo Inaki Cavero wykorzystał rzut karny już po upływie czasu gry. Irun zaskoczone. Chrobry nie przegrywał ani razu w Hiszpanii. A na końcu też był remis Bukmacherzy nie mieli wątpliwości co do wyniku starcia w Irun - i trudno im się dziwić. Nic, kompletnie nic nie zapowiadało wyrównanego meczu, a tymczasem od pierwszej minuty podopieczni Witalija Nata walczyli z wicemistrzem Hiszpanii jak równy z równym. Fakt, było nerwowo, mylili się jedni, mylili się drudzy. Aż w końcu, w 7. minucie, z tablicy wyników zniknęło pierwsze zero - trafił ze środka Tomasz Kosznik. Chrobry miał inicjatywę, to też pewnie trzymało jego nadzieje. Szczypiorniści z Dolnego Śląska ani razu przez całe 60 minut nie przegrywali, a w pierwszej połowie sytuacja układała się dla nich wręcz idealnie. Kapitalnie bronił Rafał Stachera, w pewnym momencie miał ponad 40 proc. skuteczności. Goście też świetnie kontrowali, a w 19. minucie Wojciech Styrcz podwyższył na 12:8. W hali w Irun panowało pełne zaskoczenie. W drugiej części już tak idealnie nie było. Kilka piłek odbił bramkarz reprezentacji Polski Jakub Skrzyniarz, grający ekipie wicemistrza Hiszpanii, jego koledzy też byli coraz bardziej skuteczni. Ale nie na tyle, by wyjść na prowadzenie, które mogło mieć psychologiczne znaczenie. Bo choć Chrobry miał znów cztery bramki zaliczki zaraz po przerwie (19:15), to w 43. minucie był już remis 23:23. To były ważne chwile, a głogowianie imponowali odwagą w ataku. Zwłaszcza Jędrzej Zieniewicz, trafiający nawet wtedy, gdy rywale wisieli mu na rękach. Pomysłowo rozgrywał Paweł Paterek, nawet brak wparcia bramkarzy nie był aż tak odczuwalny. Dramatyczna końcówka meczu z Baskonii. Gospodarze wyrównali już po upływie czasu gry. Z rzutu karnego Mały kryzys nastąpił w 54. minucie, Chrobry prowadził 30:28, choć grał w osłabieniu. Miał jednak piłkę - i dwa razy z rzędu ją tracił, rywale zaś rzucali do pustej bramki. Ważne trafienie zaliczył Rafał Jamioł, gdy prowadzące to spotkanie panie z Serbii pokazywały już grę pasywną. I znów Bidasoa musiała gonić, choć wydawało się, że będzie to nieskuteczne. I tylko szkoda, że w ostatniej minucie głogowianie nie zdołali utrzymać tego prowadzenia. A prowadzili 32:32 i mieli piłkę - na kilkanaście sekund przed końcem. Trener Nat poprosił o przerwę, ale jego podopieczni wznowili grę nerwowo. Stracili piłkę, Bidasoa wywalczyła karnego. A z 7 metrów wyrównał Inaki Cavero, bezbłędny we wtorek w tym elemencie. Bidasoa Irun - Chrobry Głogów 33:33 (15:17) Bidasoa: Maciel (3/16 - 19 proc.), Skrzyniarz (4/24 - 17 proc) - Cavero 7, Souza 6, Boskos 4, G. Nieto 4, A. Nieto 4, Salinas 3, Garcia 2, Zabala 1, Mugica 1, Iribar 1, Jevtić, Gey, Furundarena, Da Silva. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/4. Chrobry: Stachera (10/32 - 31 proc.), Lobczuk (2/13 - 15 proc.) - Zieniewicz 7, Styrcz 5, Mosiołek 5, Kosznik 4, Paterek 4, Skiba 4, Dadej 2, Jamioł 1, Matuszak 1, Grabowski, Wrona, Adamski, Hajnos. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 3/4.