- Na szczęście sport jest nieprzewidywalny i każdy wynik w pojedynku rewanżowym jest możliwy - twierdzi Robert Raczkowski, prezes SPR Wisła Płock. Przed meczem rewanżowym z MKB-MVM Veszprem Orlen Wisła miała na swoim koncie kilka nieudanych pojedynków. Kibice z ogromnym niepokojem czekali na dwumecz z mistrzem Węgier, zdając sobie sprawę, że rywal jest jedną z najlepszych drużyn w Europie, kandydatem do Final Four. Płocczanie wspięli się jednak na wyżyny swoich umiejętności i choć tylko jedną bramką, to wygrali pierwszy pojedynek z bardziej utytułowanym przeciwnikiem. W mecz rewanżowym będzie znacznie trudniej, wszyscy doskonale wiedzą, że jedna bramka zaliczki w piłce ręcznej, a jeszcze z takim rywalem, to stanowczo za mało, by być spokojnym o końcowy rezultat. Prezes Raczkowski jest dobrej myśli przed meczem rewanżowym: - Spotkanie w Orlen Arenie, które zakończyło się naszą wygraną, mogło utwierdzić kibiców w przekonaniu i słusznie, że w sporcie wszystko jest możliwe. Grając na tym poziomie sportowym piłkarze najpierw zdają egzamin, a potem się uczą. Jestem przekonany, że po występie w Orlen Arenie przeciwnicy bardzo dobrze odrobili swoją lekcję i do meczu rewanżowego będą doskonale przygotowani. My także jesteśmy gotowi na tę konfrontację, bo po niej będzie jasne, kto lepiej odrobił lekcję. Jedna z drużyn odpadnie z dalszych rozgrywek, wierzę, że to nie będzie płocki zespół. Do Veszprem płocki zespół uda się w komplecie. - Z niepokojem oczekiwałem na wieści z Legionowa, gdzie w środę wieczorem zawodnicy grali mecz Superligi. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze, żaden z piłkarzy nie odniósł urazu. Pewien problem może być z występem Zbigniewa Kwiatkowskiego, którego kontuzja okazała się groźniejsza niż przewidywaliśmy. My zawsze w takiej sytuacji staramy się szukać złotego środka, między tym, co mówi lekarz, jak czuje się zawodnik i jakie są potrzeby drużyny. Jeśli okaże się, że zawodnik czuje się dobrze, a jego udział w spotkaniu będzie konieczny, zaś lekarz nie będzie się sprzeciwiał, to Zbyszek wybiegnie na boisko - dodał Raczkowski. Ekipa Orlen Wisły podróż do Veszprem rozpoczyna w czwartek. Po popołudniowym treningu zaplanowano wyjazd do Warszawy, gdzie w hotelu na lotnisku Okęcie zawodnicy spędzą noc. W godzinach rannych w piątek drużyna poleci do Budapesztu, a stamtąd autokarem do Veszprem. Trener Manolo Cadenas zarządził jeszcze tego dnia trening, a potem odpoczynek przed sobotnim meczem. - Przed rewanżem mamy jednobramkową zaliczkę, to nie jest dużo, zwłaszcza patrząc na przeciwnika. Ale my nie mamy nic do stracenia, po prostu musimy zagrać w Veszprem jeszcze lepszy mecz niż w Płocku - powiedział przed wyjazdem na Węgry Adam Wiśniewski, kapitan zespołu. - Przed nami mecz o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, nie stoimy na całkowicie straconej pozycji. Przed pierwszym meczem z Veszprem w Płocku obiecywałem niespodziankę i obietnicy, z całym zespołem, przy wydatnej pomocy naszych fantastycznych kibiców, dotrzymaliśmy. Na Węgry jedziemy walczyć, sukces jest w naszym zasięgu, choć oczywiście uznajemy klasę rywala i zdajemy sobie sprawę, że będzie bardzo trudno - dodał płocki skrzydłowy. Do Veszprem wybiera się grupa około 200 kibiców z Płocka. Wyjeżdżają w piątkowy wieczór, dojadą bezpośrednio przed meczem. Na trybunach zapowiada się znakomita atmosfera, po meczu w Płocku, fani obu drużyn bardzo się zaprzyjaźnili. - Bardzo się cieszymy, że tak to zadziałało, że już przed meczem w płockiej hali udało nam się stworzyć tak wspaniałą atmosferę, że wytworzyły się takie ekstra klimaty. W końcu jesteśmy jedną wielką rodziną sympatyków piłki ręcznej - podkreślił prezes SPR Wisła Płock.