"Biało-czerwone" po raz pierwszy w historii zakwalifikowały się do czołowej czwórki MŚ. - W drugiej połowie znakomicie grały w ataku. Co chwila wyprzedzały o krok naszą defensywę. Zatrzymanie ich było dziś dla nas zbyt trudnym zadaniem, z kolei nasze rzuty były zbyt łatwe do obrony. Przegraliśmy z lepszą od nas drużyną - przyznał duński trener Polek. - Zagraliśmy dziś z znakomity mecz. Druga połowa była naszym najlepszym okresem gry na tym turnieju. W pierwszej części mieliśmy problemy zwłaszcza w defensywie. Kim Rasmussen wykonał znakomitą pracę. Polska ma teraz fantastyczny zespół, złożony z zawodniczek grających na najwyższym poziomie, który dołączył do czołówki światowej - powiedział Jan Pytlick, trener reprezentacji Danii. - Była szansa, żebyśmy zakończyły pierwszą połowę, prowadząc sześcioma bramkami, ale nic nie grałyśmy w ataku. Dunki fantastycznie spisały się w drugiej połowie. Zdezorganizowały naszą ofensywę i powróciły do gry. Pracowałyśmy bardzo ciężko i szkoda straconej szansy na zdobycie medalu - skomentowała Iwona Niedźwiedź, rozgrywająca reprezentacji Polski. - Przystąpiłyśmy do meczu w pełni sił i pozytywnych emocji, co pokazała pierwsza połowa. Nie wiem, co się potem stało. Muszę na spokojnie obejrzeć drugą połowę. Dunki momentalnie odrobiły straty i wyszły na prowadzenie. Szalała Kristina Kristiansen, a my w ataku zaczęłyśmy podejmować niedobre decyzje. Rzucałyśmy bramkarce prosto w ręce. To się zemściło. One przeprowadzały szybkie kontry i nas tym karciły. Gdybyśmy nie straciły bramek tuż przed przerwą, też potem inaczej by się nam grało. Przed wyjazdem do Serbii, tak w środku, w sercu, liczyłam nawet na medal. Wiedziałam, na co nas stać - powiedziała Katarzyna Koniuszaniec, skrzydłowa reprezentacji Polski. - Zagrałyśmy dobre 30 minut, ale w drugiej połowie zabrakło nam determinacji. Przykro, bo nie takiego finału oczekiwałyśmy. Na pewno jakąś naukę, choć bolesną, z tego meczu wyciągniemy - powiedziała Kinga Byzdra, rozgrywająca reprezentacji Polski. - Dunki przełamały nas w 15. minucie drugiej połowy i potem już poszło - w tym momencie straciłyśmy brązowy medal. Niedosyt ogromny, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gdy byłyśmy już w tej czwórce najlepszych drużyn świata, to chciałyśmy czegoś więcej - oceniła Karolina Semeniuk-Olchawa, rozgrywająca reprezentacji Polski. Z Belgradu Cezary Osmycki