Wybór Sonika na ambasadora nie był oczywisty, choć znany kierowca rajdowy i przedsiębiorca jest bardzo mocno związany z piłką ręczną. - Uczciwie mówiąc, ze szczypiorniakiem wiąże mnie dużo więcej niż z piłką nożną. Choćby sąsiedztwo w Alei Gwiazd we Władysławowie z Karolem Bieleckim, czy też fakt, że jest on jednym z najwybitniejszych sportowców, pokazanych w filmie "110%", w którym i ja wystąpiłem, jedynym pełnowymiarowym dokumentem sportowym w Polsce - stwierdził Rafał Sonik. Rafał Sonik dokonał "zemsty" na Katarczykach Znany kierowca przypomniał także, że przed kilku laty dokonał swoistej zemsty na Katarczykach po tym, jak w tym kraju nasza reprezentacja została skrzywdzona przez sędziów podczas mistrzostw świata, przez co straciliśmy szansę na mistrzowski tytuł. - W 2015 roku, kiedy w styczniu wygrałem Rajd Dakar, a niewiele później jechałem na Rajd Kataru, który był wówczas kluczem do zdobycia mistrzostwa świata, w Katarze odbywał się czempionat w piłce ręcznej. Wiele lat ścigałem się i jestem ogromnie wyczulony na kwestię fair play, która w sporcie powinna być fundamentem. Wiedziałem o tym, że Katarczycy naturalizują zawodników i w ten sposób montują swoją drużynę, że powstawała specjalna formuła przyznawania obywatelstwa graczom z całego świata, co budziło spore wątpliwości. Potem widziałem, co się na tych mistrzostwach świata dzieje. A moim głównym rywalem do tytułu akurat w tamtym roku był Katarczyk Mohamed Abu Issa, który do dyspozycji miał międzynarodowy zespół, zmontowany z podobnym rozmachem, jak zespół piłki ręcznej. Jego rodzina zresztą była sponsorem tej rundy mistrzostw. Chcą wygrać tytuł, musiałem go pokonać. I to się udało! 20 kilometrów przed metą, rzutem na taśmę, w bezpośredniej walce. Motywacją do tego była właśnie postawa polskich szczypiornistów, którzy otarli się o mistrzostwo świata, ale zostali skrzywdzeni przez sędziów - opowiadał Sonik. Czytaj także: Generalny sprawdzian przed MŚ. Polacy poznali rywali Rok później zresztą Rafał Sonik znów przypomniał o sobie fanom szczypiorniaka w Krakowie. I zrobił to w sposób niezwykle efektowny! - Tuż po tym, dla mnie najlepszym sportowo roku, w którym wygrałem i Dakar i tytuł mistrza świata, odbywały się mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. I ja zostałem ich ambasadorem, służąc miastu, jako jego obywatel i dyscyplinie, której jestem wielkim fanem. Wtedy dostąpiłem tego przywileju, że mogłem przyjechać do strefy kibica na Małym Rynku... quadem - wspomina z uśmiechem kierowca rajdowy i filantrop. Wielu fanów kojarzy Sonika głównie ze sportem indywidualnym, ale on sam mówi, że to błędne postrzeganie. - To tylko pozory. Wprawdzie na trasie zdarza się walka jeden na jeden, ale żeby zawodnik mógł konkurować na poziomie mistrzowskim, musi na to pracować wielu ludzi. To jak najbardziej sport drużynowy, tyle że mamy ten przywilej, że zawodnik jest jedynym widocznym, a reszta jego teamu mniej, w przeciwieństwie do sportów drużynowych sensu stricte. Natomiast ja jestem fanem drużyny. I drużyna piłki ręcznej od drużyny Rafała Sonika różni się tylko tym, że tam gwiazdy widać, czasem wszystkie na raz, łącznie z trenerem i rezerwowymi, a mój team widać go mniej. Choć wcale nie jest mniej istotny - tłumaczy Rafał Sonik.