Interia: Co zdecydowało o naszym zwycięstwie z Hiszpanią? Rafał Gliński: - Chyba jak w innych meczach, wola walki, determinacja do samego końca. Przez 70 minut byliśmy kolektywem i to nam dało ten upragniony brąz. Oczywiście musimy też dodać kilka osób, które akurat w tym dniu przyczyniły się do sukcesu. Mam na myśli Michała Szybę, na pewno dwaj kołowi (Kamil Syprzak i Bartosz Jurecki - red.), Michał Jurecki, Sławek Szmal. Cała ekipa dużo włożyła, szczególnie chłopaki w obronie. W tym meczu podobnie jak i we wcześniejszych, drużyna była kolektywem i dzięki temu tak daleko doszliśmy na tych mistrzostwach. A taktyka? Pojawiają się głosy, że nie byliśmy dobrze przygotowani taktyczne, nie mieliśmy przygotowanych wielu schematów i polegaliśmy głównie na indywidualnych umiejętnościach zawodników. - Oczywiście mieliśmy jakieś zagrywki, cały świat gra różne schematy, które po prostu czasami się powielają. U nas w większości to indywidualności decydowały o tym, czy dana akcja będzie skuteczna czy nie. Niektóre fragmenty pokazały jednak, że mamy coś ustawione i chłopaki dobrze o tym wiedzieli. Pan był specjalistą od gry na skrzydle. Czy nie uważa pan, że za mało korzystaliśmy z naszych skrzydłowych w porównaniu do innych ekip? - W porównaniu do ekipy Duńczyków, czy Niemców, to można powiedzieć, że nawet bardzo mało korzystaliśmy ze skrzydeł. Znajmy naszą wartość. U nas siłą ofensywną są rozgrywający - Mariusz Jurkiewicz, Karol Bielecki, Michał Jurecki, Michał Szyba, Andrzej Rojewski, Krzysztof Lijewski, także na tym opieramy naszą grę. Może inne zespoły zazdroszczą nam drugiej linii. Wolałyby bardziej grać przez środek, stwarzać takie zagrożenie i mieć zgranie rozgrywających. Skrzydła u nas mniej rzucają, ale trudno. Wywalczyliśmy brąz. Chcielibyśmy, żeby wszyscy rzucali po równo bramek, ale u nas tak nigdy nie będzie. Za rok w Polsce mistrzostwa Europy. Nad czym powinni popracować Polacy z Michaelem Bieglerem, żeby znów stanąć na podium, a najlepiej na jego najwyższym stopniu? - Na pewno powinni zacząć od tego, co jest dobre, czyli obrona. Jeżeli nadal poziom będzie utrzymywany i z tego ewentualnie będzie można bronić piłki i ciągnąć kilka łatwych kontrataków, to gdzieś zawsze w ataku pozycyjnym będzie furtka, która się otworzy i będzie można zdobyć bramki. Niewątpliwie trzeba zacząć od tyłu, tak jak pokazali chłopaki na tych mistrzostwach. Bardzo mało bramek traconych, przede wszystkim w tych ostatnich meczach, wyłączając ten nieszczęsny Katar. Jeżeli obrona mocno stanie, bramkarz odbije swoje piłki, to nawet jak będziemy męczyć się w ataku pozycyjnym, to i tak zawsze wynik końcowy będzie korzystny. Gorący jest temat Kataru. Myślał pan, że zejdą aż tak daleko? - Przed mistrzostwami w życiu bym nie powiedział, że Katar zajdzie aż tak daleko. Nie dopuszczałbym takiej możliwości. Im dalej szli, tym bardziej zacząłem się nimi interesować i zacząłem ich oglądać. Druga linia jest bardzo mocna, bramka też, do tego skrzydła. Dla wielu zespołów nie będzie to już anonimowa drużyna, która po części pokazała też, na co ją stać. Można tu dużo dopowiadać, że gospodarz, że ściany pomagały, że sędziowie pomagali i tak dalej, ale pamiętajmy, że oni też grali i też musieli zostawić zdrowie na boisku, żeby coś osiągnąć. Rozmawiał: Grzegorz Zajchowski