Ledwie dwa tygodnie po dramatycznym finale rozgrywek ligowych Barlinek Industria Kielce i Orlen Wisła Płock znów stanęły przeciwko sobie w walce o trofeum - tym razem w finale Pucharu Polski. W krajowych zmaganiach po raz kolejny górą byli kielczanie, decydujące starcie wygrali 27:24, choć emocje były jeszcze długo po meczu. "Nafciarze" nie mogli pogodzić się z pracą sędziów i delegata, wyliczali im błędy i wysłali "przedsądowe wezwanie do złożenia wyjaśnień". To zresztą spotkało się z ostrą reakcją Kolegium Sędziów ZPRP, które stanęło też przed wielkim wyzwaniem - znalezienia pary do poprowadzenia finału w Kaliszu. Wybór padł na sędziów z Rzeszowa: Sebastiana Pelca i Jakuba Pretzlafa. Kibice w Kaliszu dopisali. Lepszy początek w wykonaniu mistrzów Polski Płock walczył o to, by na koniec całkiem niezłego sezonu nie zostać z pustymi rękoma, Kielce zachowały szansę na potrójną koronę. Miały już mistrzostwo Polski, grały o krajowych Puchar, a za dwa tygodnie wystąpią w Kolonii w finałowym turnieju Ligi Mistrzów. Rok temu sytuacja była podobna i właśnie Puchar Polski "Nafciarzom" udało się odbić, po wielu latach. Tym razem jedni i drudzy zaczęli w kaliskiej Arenie dość nerwowo. Wybór tego obiektu był dobrym rozwiązaniem, trzysięczne trybuny wypełniły się po brzegi, jednych i drugich wspierała podobna liczba fanów. W tym wielkopolskim mieście finał Pucharu Polski ma się odbywać przez kolejne trzy lata, ale w innej formule: panie i panowie będą grać razem w jeden weekend (od piątku do niedzieli), w formule Final Four. Po siedmiu minutach gry było 2:2, ale sędziowie wyrzucili przy okazji kontry Lovro Mihicia na dwie minuty Benoîta Kounkouda. Płocczanie nie wykorzystali gry w przewadze, stracili dwie bramki i Tina Lučina, który też dostał karę. W 13. minucie sytuacja "Nafciarzy" jeszcze się pogorszyła - z kontry na 7:4 podwyższył Igor Karačić, karę dostał skuteczny w pierwszym kwadransie Siergiej Kosorotow. Mistrzowie Polski kontrolowali sytuację do 18. minuty, w ekipie z Płocka długo brakowało tej agresji w defensywie, z której przecież tak "Nafciarze" słyną. Do tego dwie efektowne parady zaliczył w istotnych momentach Mateusz Kornecki, który niespodziewanie wyszedł od początku zamiast Andreasa Wolffa. Płock lepszy po 30 minutach. Kielce dostały jednak znacznie gorszą wiadomość Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać - wystarczyły dwa rzuty płocczan do pustej bramki, do tego zasłużona kara dla Tomasz Gębali i już płocczanie nawiązali kontakt. Od stanu 6:9 zaczęli grać niemal perfekcyjnie w defensywie. Wysoko wychodzili w obronie, zwłaszcza Michał Daszek i Przemysław Krajewski, ale gdy trzeba było, także i Leon Šušnja, starający się blokować Szymona Sićkę. Za rozegranie akcji mistrzów Polski odpowiedzialni byli bracia Dujszebajewowie: Alex i Daniel, ale nie mogli znaleźć sposobu na rywali. Trafiały za to rosyjskie strzelby Orlenu: Kosorotow i Dmitrij Żytnikow, płocczanie odrobili wszystkie straty, a nawet wygrali pierwszą część meczu 13:11. A mogli wyżej, gdyby Kosorotow wykorzystał jeszcze rzut karny. Zrehabilitował się jednak w ostatniej sekundzie - rzucił nad blokiem pod poprzeczkę. Dla Kielc bardziej bolesne było chyba to, że upadając na parkiet staw skokowy skręcił Arciom Karaliok, który parkiet opuścił przy pomocy kolegów. To wielka strata Barlinka Industrii, nie tylko w kontekście tego meczu, ale być może także i Final 4 Ligi Mistrzów... Trener na trybunach, Kielce w wielkich kłopotach. Znakomita gra Orlenu Wisły! Kielczanie musieli sobie radzić w tym spotkaniu bez trenera Tałanta Dujszebajewa, który "stracił" już trzeci z rzędu finał Pucharu Polski. To konsekwencja zachowania szkoleniowca dwa lata temu w meczu z Wisłą Płock i srogiej kary sześciu meczów zawieszenia w Pucharze Polski, która wciąż obowiązywała. Pochodzący z Kirgistanu szkoleniowiec chciał się przed meczem dostać do hali i szatni swojej drużyny, ale... ochroniarze nie zamierzali go wpuścić. Nie było go na liście uprawnionych, wszedł po telefonie "z góry". Później oglądał mecz z trybun. Zastępował go Krzysztof Lijewski, który musiał sobie radzić z kolejnymi problemami. Na początku drugiej połowy drugą karę dwóch minut dostał Miguel Sanchez-Migallon, co przy braku Karalioka miało duży wpływ na defensywę. Do tego w 37. minucie nogę skręcił kolejny gracz Barlinka Industrii - tym razem Michał Olejniczak! W sytuacji sam na sam na 16:16 trafił w słupek, za chwilę skontrował Mihić na 17:15, a Olejniczaka zniesiono z boiska. Nie minęła minuta, a na boisku prawie doszło do bijatyki, po kolejnej mocnej akcji obronnej zespołu z Mazowsza. Na dodatek z boiska wyleciał z czerwoną kartką kolejny środkowy obrońca kielczan - Sanchez-Migallon. Płocczanie przez cały czas mieli jedną, dwie bramki przewagi, ich zdobywanie przychodziło im z łatwością. Kielce trzymały bliski dystans tylko dzięki skrzydłowym (Nahiemu i Morycie) oraz środkowemu Karačiciowi. O dziwo, to kielczanie znacznie częściej grali w osłabieniu, choć sporo decyzji arbitrów odbierali ironicznie się uśmiechając. Nerwy, czerwona kartka i wielkie emocje. Płock już tego nie wypuścił Mistrzowie Polski starali się doprowadzić do remisu, płocczanie na to nie pozwalali. Kiepsko bronili obaj bramkarze Barlinka, podobnie zresztą jak w finale PP rok temu. Jastrzębski może nie wyróżniał się przy nich jakoś specjalnie, ale jednak w ważnym momencie obronił rzut Moryty. Mijały minuty, jedni i drudzy trafiali na przemian. Płock prowadził więc jedną lub dwoma bramkami, Kielce czekały na jakiś przełom. Tyle że przełom nastąpił po drugiej stronie boiska: to Jastrzębski obronił rzut Karačicia w 53. minucie, "Nafciarze" mogli więc stworzyć sobie komfortową sytuację. Tyle że Kosorotow tym razem nie trafił w bramkę! Rosjanin zrehabilitował się jednak w następnej akcji, gdy musiał rzucać po jednym podaniu i sygnalizacji gry pasywnej. Trafił na 27:25, a czerwoną kartkę za faul na nim zobaczył Nahi. Gdy na 3,5 minuty przed końcem Lučin z karnego podwyższył na 28:25, było już prawie jasne, że Puchar Polski wróci do Płocka. I tak się stało! Orlen Wisła Płock - Barlinek Industria Kielce 30:25 (13:11) Orlen Wisła: Jastrzębski, Biosca - Daszek 3, Lučin 3, Piroch 2, Sroczyk, Serdio 2, Šušnja 1, Fazekas, Krajewski 1, Terzić, Dawydzik 1, Mihić 3, Mindegia, Żytnikow 5, Kosorotow 9. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 4/5. Barlinek Industria: Kornecki, Wolff, Błażejewski - Sanchez-Migallon, Olejniczak, Kounkoud, Sićko 2, A. Dujszebajew 2, Tournat 4, Karačić 5, Moryto 7, D. Dujszebajew, Surgiel, Gębala, Karaliok 1, Nahi 4. Kary: 18 minut. Rzuty karne: 5/5.