Dla Polaków i Japończyków było to ostatnie spotkanie w turnieju, a zarazem mające jakiś prestiż. Stawką był bowiem Puchar Prezydenta IHF - nagroda pocieszenia dla reprezentacji, które nie zakwalifikowały się do czołowej szesnastki. Biało-czerwoni mieli trochę pecha, trafili w pierwszej fazie grupowej na dwóch mocnych rywali: Chorwację i Francję. I szkoda, bo w całym turnieju przegrali zaledwie jedno spotkanie, mogli na pewno ugrać coś więcej. Mistrzostwa świata U-21. Polacy skończyli z Pucharem Prezydenta Została im jednak walka o 17. miejsce - z tego zadanie wywiązali się wzorowo. Owszem, dwa ostatnie spotkania z Kuwejtem i Japonią nie były już w wykonaniu Polaków wielkimi widowiskami, ale jednak podopieczni Zygmunta Kamysa się obronili. A mieli, zwłaszcza dziś, spore problemy. Bo choć Japonia ani razu w tym spotkaniu nie prowadziła, to cały czas młode Orły czuły oddech rywali z Azji. Ciężko było od początku, oba zespoły zdecydowanie lepiej prezentowały się w ataku niż w obronie. Na pierwsze trafienie, gdy Jakub Będzikowski wypatrzył na kole Pawła Stempina, było trzeba czekać aż do 4. minuty. Japończycy w pierwszych minutach często próbowali swoich sił w rzutach z drugiej linii. To nie było dobre rozwiązanie - raz, że są niscy, a dwa: to była woda na młyn dla wysokiego polskiego bloku. Ten pierwszy kwadrans dawał jeszcze duży powiew optymizmu - po trafieniu Szymona Wiadernego Polacy prowadzili 7:4. Później już tak dobrze nie było. Mnożyły się błędy, kiepsko grała nasza druga linia, z Marcelem Nowakiem na czele. Raz po raz Polaków ratował w bramce Marcel Jastrzębski, ale w 19. minucie już był remis, na 7:7 wyrównał Keisuke Hosoda. Japończycy już nie próbowali rzucać z dystansu, robili "krzyżówki" na dziesiątym metrze, oszukiwali naszą defensywę, zwłaszcza ich lider Naoki Fujisaka. Akcje Azjatów były efektowne, bramki dla Pokaków rodziły się w bólach. Wystarczyło to jednak do wygrania pierwszej połowy 12:11. Świetna końcówka mistrzostw świata w wykonaniu Polaków. Trzech bohaterów w ostatnich minutach Druga zaś zaczęła się tak jak pierwsza - od bardzo dobrej interwencji Jastrzębskiego, a później bramki Stempina. Japończycy jednak wyrównali - i ta sytuacja powtórzyła się kilka razy. Rywale nie mogli jednak objąć prowadzenia - być może wywalczyć tego atutu psychologicznego, których pchnąłby ich do zwycięstwa. A z drugiej strony - niemal do samego końca Polacy nie mogli być pewni zwycięstwa. Jeszcze w 53. minucie prowadzili tylko 21:20, głównie dzięki Jakubowi Ałajowi. Wtedy też Japończycy mogli po raz ostatni wyrównać, Fujisaka pomylił się jednak z rzutu karnego. Kuwejt postawił się Polsce. Biało-czerwoni nie rzucili nawet 30 bramek... Końcówka meczu była już popisem duetu Jakub Będzikowski - Dawid Molski. Zwłaszcza ten drugi znalazł sposób na bramkarza rywali, a na lewym skrzydle nie miał wcale łatwego zadania. Polacy wygrali 28:22, choć to wynik trochę mylący - problemów mieli bowiem sporo. A podkreślić należy kolejny świetny mecz Ałaja - skuteczność na poziomie 44 procent to wynik doprawdy znakomity. Polacy zakończyli więc turniej na 17. pozycji. Polska - Japonia 28:22 (12:11) Polska: Jastrzębski, Ałaj - Karpiński, Nowak, Stempin 4, Kosznik 2, Powarzyński 5, Graczyk 2, Krawczyk 1, Molski 5, Mielczarski, Będzikowski 3, Sladkowski 2, Krok 2, Wasiak, Wiaderny 2. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 1/3. Japonia: Oyama, Imai, Matsushita - Otake 2, Takahashi, Fujisaka 8, Izumoto 6, Arase, Habuchi, Oura 3, Nakajima, Hosoda 2, Kitagawa, Arai 1, Inoue, Taichabana. Kary: 8 minuty. Rzuty karne: 0/1.