Dopiero w drugiej połowie zdecydowani faworyci pokazali na co ich stać. Przed przerwą ambitnie grające Azoty momentami wygrywały różnicą nawet czterech bramek. Kielczanie do remisu doprowadzili w 39. minucie (24-24), a potem już tylko powiększali przewagę. W pierwszej części bramkarzom rzadko udawało się zatrzymać piłkę, stąd niemal po każdej akcji zmieniał się rezultat. Na początku nieco bardziej rozkojarzeni byli obrońcy trofeum, przez co rzadziej popełniający błędy puławianie, wśród których prym wiedli Marco Panic i obrotowy Bartosz Jurecki, uzyskali lekką przewagę. W 21. minucie prowadzili czterema bramkami 15-11. Grający w Vive młodszy brat Jureckiego - Michał, dwoił się i troił, ale jego zagrania, zwłaszcza w obronie, nie zawsze były zgodne z przepisami, co spowodowało, że sędziowie wreszcie posłali go na dwie minuty kary. Tylko przez osiem minut drugiej połowy gra się toczyła gol za gol. Potem Azoty coraz bardziej słabły, pozwalały rywalom na seryjne zdobywanie bramek, a ich gra w ataku pozostawiała wiele do życzenia. Po przerwie puławianie zaliczyli aż o 11 trafień mniej niż w pierwszej części. Spora w tym zasługa też znacznie lepiej broniącego w ekipie Vive Sławomira Szmala. Po zdobyciu sześciu bramek z rzędu kielczanie w 43. minucie wygrywali 27-24, a po kolejnej udanej serii 33-26 i emocje opadły. Podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa do końca kontrolowali przebieg wydarzeń i pewnie sięgnęli po Puchar Polski. Po meczu powiedzieli: Daniel Waszkiewicz (trener Azotów Puławy): "Nasza postawa nawet mnie trochę zaskoczyła, szczególnie w pierwszej połowie. Cieszę się, że stworzyliśmy kibicom znakomite widowisko i pokazaliśmy trochę dobrej piłki ręcznej. Prowadziliśmy dwoma bramkami, ale też rzadko się zdarza, by zespół cały czas grał na takim poziomie przez 60 minut. VIVE skorygowało obronę, a my mieliśmy kilka chwil słabości, co rywale bezwzględnie wykorzystali. Z takim zespołem jak VIVE na szalę trzeba rzucić takie cechy wolicjonalne jak walka, czy zawziętość. Taktycznie ciężko coś więcej wymyślić". Tałant Dujszebajew (trener PGE Vive Kielce): "Każdy mecz finałowy Pucharu Polski jest bardzo trudny. Bolało nas, że nie udało nam się awansować do Final Four Ligi Mistrzów, cieszę się, że mamy ten puchar. Jestem zadowolony z gry przez cały mecz, ale nasza koncentracja w pierwszej połowie nie była najlepsza. Popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie. Z szacunkiem dla Azotów, ale nie możemy schodzić do szatni przy wyniku 18:20. W drugiej połowie straciliśmy tylko dziewięć bramek, to super wynik, ale Azoty dziś zagrały bardzo skutecznie w ataku, wszystko im wychodziło. Tak to już jest, że przeciwnik nie miał nic do stracenia, a my musimy zawsze wygrywać. Jestem zadowolony, że chłopacy wytrzymali presję i w drugiej połowie było już dużo lepiej". Bartosz Jurecki (zawodnik Azotów Puławy): "Mecz trwa 60 minut, a nie 40. Trochę się pogubiliśmy, a VIVE jest doświadczonym zespołem i wykorzystało nasze błędy. Jesteśmy trochę zawiedzeni, bo daliśmy dzisiaj na boisku 100 procent i chcieliśmy wrócić z tym pucharem do Puław. Mieliśmy grać spokojnie i konsekwentnie, tak było w pierwszej połowie. Sędziowie często pokazywali grę na czas, ale my nie "podpalaliśmy się". Po 40. minucie meczu tego nam już zabrakło. Za szybko oddawaliśmy rzuty, a Sławek Szmal swoje piłki wybronił. Rywale przeprowadzili kilka kontr i wynik jest, jaki widzimy. Niestety, taki jest sport, że jedna drużyna płacze, by druga mogła się cieszyć". PGE Vive Kielce - Azoty Puławy 35-29 (18-20) PGE Vive Kielce: Sławomir Szmal, Filip Ivić - Michał Jurecki 4, Alex Dujshebaev 7, Mateusz Kus, Julen Aguinagalde 2, Karol Bielecki 4, Mateusz Jachlewski 5, Manuel Strlek 4, Blaz Janc 4, Mariusz Jurkiewicz 1, Uros Zorman 1, Marko Mamić, Dean Bombac 3, Darko Djukić. Puławy: Wadim Bogdanow, Walentin Koszowy - Patryk Kuchczyński 1, Paweł Podsiadło 3, Krzysztof Łyżwa 3, Marko Panic 9, Paweł Grzelak 1, Piotr Masłowski 2, Witalij Titow, Bartosz Kowalczyk, Bartosz Jurecki 7, Władysław Ostrouszko 1, Nikola Prce 2, Wojciech Gumiński, Mateusz Seroka, Adam Skrabania.