Pół godziny przed rozpoczęciem meczu w Kielcach, w Płocku zakończyło się starcie wicemistrza Polski Orlenu Wisły Płock z wicemistrzem Węgier Telekomem Veszprem. Wygrali goście, czyli jeden z faworytów Ligi Mistrzów. A skoro do Kielc przyjechał mistrz kraju, można się było spodziewać arcyciekawego starcia i dużego wyzwania dla drużyny Tałanta Dujszebajewa. Tyle że emocje skończyły się po zaledwie kwadransie - tyle wystarczyło Łomży Industrii, by udowodnić swoją wyższość.' Kapitalny początek Andreasa Wolffa. Niemiec odebrał rywalom chęci do gry Pick Szeged, w przeciwieństwie do Veszpremu, zawsze leżał drużynie z Kielc. Pick potrafi bowiem raz po raz ogrywać Telekom w krajowych rozgrywkach, ale już w tych europejskich radzi sobie nad wyraz przeciętnie. Z Łomżą, a wcześniej Vive, Węgrzy wygrali zaledwie jedno z dziewięciu poprzednich spotkań, przegrali pięć ostatnich. Tradycja została podtrzymana, ale to, co się stało w początkowym fragmencie, zostanie zapamiętane na długo. Kapitalnie w bramce Łomży spisywał się Andreas Wolff - obronił siedem z dziesięciu pierwszych rzutów rywali. Nie mylili się w ataku Szymon Sićko i Arkadiusz Moryto, defensywy Picku jakby w ogóle nie było. Doświadczony bramkarz Mirko Alilović co chwilę bezradnie rozkładał ręce, obrońcy w ogóle mu nie pomagali. Reprezentanci Polski się nie mylili. Kapitalny występ Moryty! Trener mistrza Węgier Juan Carlos Pastor, stary znajomy Tałanta Dujszebajewa już w 8. minucie po raz pierwszy poprosił o przerwę, zanim upłynęła 15. minuta - po raz drugi. Gospodarze prowadzili wtedy 13-4 i wychodziło im właściwie wszystko. Zwykle trener Dujszebajew właśnie po kwadransie zmienia cały zespół, by równoważyć ubytek sił swoich graczy z pola, grających szybko i widowiskowo. Teraz też tak zrobił, choć na parkiecie pozostał Moryto, który raz po raz pokonywał Alilovicia. W 18. minucie skrzydłowy reprezentacji Polski podwyższył na 16-6 i trudno było uwierzyć, że coś się w tym spotkaniu może jeszcze zmienić. Godne podkreślenia było to, że kapitalną skutecznością popisywali się reprezentanci Polski: Sićko oddał w pierwszej połowie pięć rzutów i zdobył pięć bramek, Moryto - aż siedem, też się nie pomylił. Pick odrobił ponad połowę strat. Zerwał się za późno Nic nie zapowiadało, że w tym spotkaniu może się jeszcze mistrzom Polski przytrafić jakiś bardziej nerwowy. Grali już na większym luzie, często nonszalancko, zbyt indywidualnie. A mimo to w 42. minucie powiększyli swoje prowadzenie do 11 bramek (29-18). Trener Dujszebajew zmienił bramkarz, odpoczął w końcu Wolff, zmienił go Mateusz Kornecki. Reprezentant Polski zanotował kiepskie wejście na boisko, odbił zaledwie jedną piłkę. Dodatkowo jego koledzy z boiska zaczęli podejmować złe decyzje, a zdołowany wcześniej Pick Szeged odrabiał bramkę po bramce. Gdy w 54. minucie goście trafili na 27-31, Dujszebajew poprosił o przerwę. Widać było, że jest wściekły na swoich zawodników. A ci szybko dorzucili dwie bramki i w miarę spokojnie zdobyli jednak dwa punkty. Łomża Industria Kielce - Pick Szeged 37-30 (22-14) Łomża Industria: Wolff (11 obron/28 rzutów - 39 proc. skuteczności), Kornecki (2/14 - 14 proc.) - Tournat 2, Wiaderny 2, Karaliok 4, A. Dujszebajew 4, Gębala, D. Dujszebajew 3, Sićko 7, Sanchez-Migallon, Remili 4, Thrastarson 1, Moryto 7, Olejniczak 2, Karačić 1. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 1/3. Pick: Alilović (9/46 - 20 proc.) - Martins 5, Tønnesen 3, Gaber 3, Garciandia 5, Christoffersen 3, Szita 1, Sostarić 1, Mačkovšek 1, Bodó, Radivojević 4, Bombač 1, Rosta 3. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 4/6.