Do Rumunii Łomża Vive Kielce poleciała bez bramkarza Mateusza Korneckiego, który uległ zatruciu i trener Tałant Dujszebajew został w Bukarescie tylko z Andreasem Wolffem. W Kielcach został też kontuzjowany na igrzyskach w Tokio jeden z najlepszych piłkarzy ręcznych świata Alex Dujszebajew i takie osłabienia wystarczyły, by miejsce w szeregu pokazał mistrzom Polski mistrz Rumunii. Ogłuszający doping, kibice siedzący "na plecach" i wyjątkowo zmotywowana i trzeba przyznać nieźle poukładana siódemka Dinama wykorzystała szansę. Rzuciła się na gości z animuszem i po 13 minutach prowadziła pięcioma golami - 9-4. To wystarczyło, by poczuła krew i kąsała Polaków do samego końca. Pięć minut przed przerwą kielczanie mieli na koncie ciągle pięć goli straty, dwa przestrzelone karne i aż sześć rzutów obronionych przez bramkarza gospodarzy. Aż sześć? A co to jest sześć piłek odbitych w pierwszej połowie w piłce ręczne? Pewnie, że nic, albo co najwyżej niewiele, ale gdy po drugiej stronie wsparcia nie ma prawie żadnego, to akurat te sześć rzutów wpisywało się w różnice na korzyść Rumunów. Andreas Wolff odbił jeden rzut przed przerwą, większość puszczał z drugiej linii i na pewno można, a nawet trzeba wymagać od bramkarza, zwłaszcza tej klasy, znacznie więcej. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie gdy Niemiec dołożył pięć udanych interwencji i pod tym względem nawet przebił obu bramkarzy Dinama, wynik zaczął się układać o niebo lepiej. Już po dziesięciu minutach kielczanie doprowadzili do remisu (20:20) i od tej pory zaczęła się walka gol za gol, choć to ciągle Rumuni wychodzili na prowadzenie. I wystarczyła jedna starta mistrzów Polski, by gospodarze odeszli na dwie bramki i byli o jedną długość z przodu. W 57. minucie Łomża Vive Kielce ciągle traciła jednego gola (29-30) i to był kluczowy moment dla ostatecznego rozstrzygnięcia. Na dwie dorzucił absolutnie niesamowity w tym spotkaniu Raul Nantes (11 goli na 11 rzutów!), a świetną akcję kielczan na jednobramkowy kontakt zatrzymał irański bramkarz Dinama Saeid Heidarirad. I było po meczu, bo na 32-29 wynik ustalił drugi z bohaterów gospodarzy Rumun Catalin Bizau. Brak sposobu na wyłączenie kanonierów z drugiej linii - Bizau i Nantesa, minimalne wsparcie bramki i dosyć statyczna obrona, niewielkie zagrożenie z drugiej linii kielczan (praktycznie tylko nieomylny Branko Vujović - sześć goli, bo Tomasz Gębala dwie z trzech swoich bramek rzucił z drugiego piętra), niewielkie wykorzystanie potężnej wydawało by się siły na pozycji kołowego (mistrz olimpijski Nicolas Tournat i Arciom Karalok) złożyły się na to, że mistrzowie Polski po mistrzowsku skomplikowali sobie walkę o czołowe pozycje w grupie B. W środę o 18.45 zagrają w Hali Legionów z Telekomem Veszprem, a potem czekają ich jeszcze pojedynki z PSG, Barceloną i Flensburgiem... I nawet jeśli historia zna tylko jeden przypadek, gdy rozgrywki rozstrzygnęły się po pierwszej kolejce (rok temu w PGNiG Superlidze Orlen Wisła Płock przegrała na inaugurację w Szczecinie... ) to sprawa walki o czołowe, czyli pierwsze lub drugie miejsce będzie dużo trudniejsza. Ale też ciekawsza, bo kluczowe może być to, kto jeszcze zgubi punkty w Bukareszcie... lech Dinamo Bukareszt - Łomża Vive Kielce 32-29 (16-12) Dinamo: Khalifa Ghedbane, Saeid Heidarirad - Raul Nantes 11, Octavian Catalin Bizau 7, Ashem Shebib 3, Amine Bannour 3, Dan-Emil Racotea 2, Christian Dissinger 2, Javier Humet Gaminde 2, Alex Pascual 1, Valentin Ghionea 1, Andrei Negru, Razvan Gavriloaia, Mihai Militaru, Cedric Sorhaindo, Kamel Alouini. Łomża Vive: Andreas Wolff - Arkadiusz Moryto 7, Branko Vujović 6, Dylan Nahi 5, Igor Karačić 3, Tomasz Gębala 3, Arciom Karalok 2, Szymon Sićko 2, Nicolas Tournat 1, Faruk Yusuf, Władysław Kulesz, Cezary Surgiel, Sigvaldi Gudjonsson, Damian Domagała. Sędziowali: Mads Hansen, Jesper Madsen (Dania). Widzów 2538. Najnowsze informacje z ME w siatkówce mężczyzn - Sprawdź!