Różne plagi spadały już w tym sezonie na graczy z Kielc, trener Tałant Dujszebajew zapewne nie raz zastanawiał się, czy nie będzie czasem musiał zgłosić swojego asystenta Krzysztofa Lijewskiego, bo tak źle wyglądała momentami kadra jego drużyny. Liczne kontuzje sprawiały, że mistrzowie Polski praktycznie ani razu nie zagrali w najmocniejszym zestawieniu, czym też utrudnili sobie ścieżkę do Final 4 Ligi Mistrzów. Tyle że jeśli będą grać na przełomie kwietnia i maja tak jak teraz, to obrońcy trofeum z Magdeburga powinni się tej przyszłej konfrontacji obawiać. Popis Andreasa Wolffa, popisa defensywy Industrii Kielce. Po kwadransie kibice w Odense mieli dość "Święta Wojna" przed niemal tygodniem pokazała, że Industria wskoczyła już na najwyższe obrony, a przecież dziś w Danii w jej szeregach byli jeszcze dodatkowo: Andreas Wolff, Nicolas Tournat, Tomasz Gębala i Daniel Dujszebajew. GOG Gudme to w końcu mistrz kraju, zespół, który przez dwa sezony był lepszy od Aalborga, drużyna bardzo nieobliczalna i niewygodna. No i mająca dwóch świetnych strzelców: Aarona Mensinga oraz broniącego tytułu króla strzelców w tych rozgrywkach - Emila Madsena. Dziś obaj zostali zatrzymani przez kielecką defensywę i Andreasa Wolffa. Ten pierwszy przed przerwą oddał pięć niecelnych rzutów, drugi miał skuteczność 2/5. Do tego Wolff zatrzymał go przy rzucie karnym, a później to samo zrobił z Alexandre Blonzem. Mistrzowie Polski zaczęli to spotkanie nietypowo dla siebie - w obronie postawili na ustawienie 5-1, z Benoîtem Kounkoudem biegającym przy rozgrywających mistrza Danii. To zaskoczyło GOG, Madsen i Mensing nie mieli miejsca, by się rozpędzić. Do tego doszła aktywna defensywa, którą znów dyrygowali ze środka Gębala i Karaliok. A gdy już gospodarze znaleźli sposób, to w bramce stał niesamowity Wolff. Osiem bramek różnicy po pół godzinie gry, to była przepaść. Mistrzowie Polski pokazali moc Niemiec bronił rewelacyjnie, swój koncert rozpoczął po kilku minutach, w pierwszej połowie zatrzymał 10 rzutów rywali. A gdy już nie bronił, nawet w sytuacjach z sześciu metrów, to Duńczycy i tak pudłowali. Jeszcze w 8. minucie było 3:3, dziewięć minut później - już 3:10. Te siedem kolejnych bramek ustawiło spotkanie, kielczanom wychodziło wszystko, kapitalnie drużynę znów prowadził Alex Dujszebajew. Jak w Płocku, tak teraz w Odense. Nie pomogła przerwa na żądanie trenera GOG Mikkela Voigta, gospodarze byli po prostu bezradni. Pierwszą połowę kielczanie wygrali 18:10, bo z karnego po syrenie trafił już Blonz. Z przyjemnością patrzyło się na walkę kielczan w defensywie, choć dostali przy tym aż cztery kary (a rywale - żadnej). Swoje zadanie wykonali z perfekcyjną dokładnością, właśnie po 30 minutach ze 120 rywalizacji, bo tyle potrwa ten dwumecz, mogli być spokojni o awans. Pełna kontrola w drugiej połowie. Wysokie zwycięstwo, choć był moment niepokoju Wiadomo było, że w drugiej połowie podopieczni Tałanta Dujszebajewa nie będą w stanie utrzymać takiej koncentracji i jeszcze choćby podwoić tej przewagi. Nie było takiej potrzeby, by już dziś zaprezentować wszystkie fajerwerki. No to będzie czas za miesiąc, gdy o awansie do finałowego turnieju w Kolonii zadecyduje dwumecz z SC Magdeburg, bo nie ma wątpliwości, że mistrzowie Polski obronią zaliczkę w rewanżu z GOG. Były w drugiej połowie momenty, że Duńczycy zmniejszali straty do pięciu, sześciu bramek, ale już za moment znów obie drużyny dzieliło osiem czy dziewięć. Dujszebajew miał do dyspozycji 11 graczy z pola, każdemu dawał szansę, często dokonywał rotacji. Jedynie jego syn Alex wyróżniał się pod względem strzeleckim, ale reszta też dokładała swoje. Dobre momenty mieli Michał Olejniczak i Haukur Thrastarson, skuteczny w pierwszej połowie był Kounkoud, szarpał i walczył Dylan Nahi. Każdy coś dodawał. Jedynie Wolff aż do 54. minuty nie dostał zmiany, dopiero wtedy zastąpił go Miłosz Wałach. Niepokój był tylko chwilę później, na trzy minuty przed końcem, gdy Alex Dujszebajew zderzył się kolanem z Joachimem Lyngiem. Z grymasem bólu opuścił parkiet, ale raczej nic poważnego się nie stało. Skończyło się na 33:25. To zaliczka Industrii przed rewanżem, który w przyszłą środę odbędzie się w Kielcach. A główne danie zapewne 24 lub 25 kwietnia, a później 1 lub 2 maja - pojedynki z Magdeburgiem, będące rewanżem za ostatni finał Ligi Mistrzów. Stawką będzie awans do czerwcowego Final 4 w Kolonii. GOG Gudme - Industria Kielce 25:33 (10:18) GOG: Thulin (14/19 - 21 proc.), Rex Dorgelo (6/22 - 27 proc.) - Pedersen 3, Jakobsen 2, Madsen 4, Leger, Rasmussen 2, Kildelund 1, Zachariassen 4, Lyng 1, Lykke 3, Mensing 2, Persson, Lindskog, Blonz 3, Clausen. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 2/4. Industria: Wolff (14/34 - 41 proc.), Wałach (2/5 - 40 proc.), Mestrić - Olejniczak 3, Kounkoud 3, A. Dujszebajew 9, Tournat 3, Karačić 1, Moryto 3, D. Dujszebajew 2, Thrastarson 5, Gębala, Karaliok 1, Nahi 3. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 2/2.