Mistrzostwa Europy rozpoczną się już za tydzień, turniej w Granollers to dla Polski, Hiszpanii czy Serbii ostatni sprawdzian przed tym turniejem. Stawkę uzupełnia jeszcze Słowacja, ale ona się do Niemiec nie wybiera, dość wyraźnie przegrała eliminacyjną walkę z Serbią i Norwegią. Czyli zespołami, z którymi zagramy w piątek i kolejny czwartek. Eksperymenty Marcina Lijewskiego. To ostatni moment na wyszukanie optymalnego składu - Walczymy o każde zwycięstwo, bo taka dobra postawa daje dużo więcej pewności siebie. Będziemy eksperymentować, spróbujemy znaleźć optymalne ustawienie - zapowiadał jeszcze wczoraj selekcjoner reprezentacji Polski Marcin Lijewski. Można się było jednak spodziewać, że jeśli jego podopieczni mają walczyć o triumf, to raczej w starciach z Serbią czy Słowacją. Hiszpania ma inne aspiracje, choć to akurat zespół - może nawet jedyny w ścisłej czołówce światowej - którym "nam leży". Dzisiejszy mecz tę tezę potwierdził. Wątpliwości dotyczyły też stanu zdrowia poszczególnych zawodników. Już od niemal tygodnia wiadomo, że udział w turnieju w Niemczech Arkadiusza Moryty jest bardzo wątpliwy, zawodnik nie poleciał do Hiszpanii, podobnie zresztą jak rozgrywający Piotr Jędraszczyk. Martwiła nieobecność na boisku w spotkaniach z Argentyną Szymona Sićki, ale dziś gwiazdor mistrza Polski wszedł na parkiet po 20 minutach i niemal od raz zdobył dwie bramki. Widać było, że dobrze rozumie się z Michałem Olejniczakiem, który jako alternatywny gracz na lewej stronie też umiał sobie poradzić. Popełnił jednak też błąd w podaniu, po którym Hiszpanie skontrowali nas i objęli prowadzenie 10:7 (w 18. minucie). Lijewski poprosił wtedy o przerwę. - Nie mam pretensji o to, ze robimy błędy, ale mam pretensje o to, że w trzech patrzymy, a jeden "Olej" wraca po drugiej stronie - mówił do swoich podopiecznych. Kapitalna dyspozycja Jakuba Skrzyniarza. Nic dziwnego, że w Hiszpanii szybko przedłużyli z nim kontrakt Do 22. minuty spotkanie nie układało się bowiem po myśli Polaków, mimo niezłej do tego momentu postawy w bramce Jakuba Skrzyniarza, dla którego transfer do Bidasoi Irun był strzałem w dziesiątkę. Błyszczy bowiem w tamtejszej lidze, klub przedłużył z nim umowę, dziś pod koniec pierwszej połowy pokazał kapitalną dyspozycję. Obronił kilka rzutów w sytuacjach sam na sam, a gwiazdor Picku Szeged Imanol Garciandia mógł wpaść w spore kompleksy. Na osiem minut zamurował bramkę, a Polacy - po trafieniach Olejniczaka, Sićki i Dawida Dawydzika zdobyli pięć bramek z rzędu. Wygrali więc tę część gry 13:12, co jednak było sporym zaskoczeniem. Nie było w tym spotkaniu jednak agresywnej obrony, oba zespoły bardziej patrzyły na realizowanie założeń taktycznych w grze ofensywnej. Tak, by nikt nie doznał przy tym kontuzji. Choć serca polskiego sztabu medycznego pewnie zamarły, gdy w 9. minucie Kamil Syprzak zdobył bramkę z koła, ale za chwilę chwycił się za tył prawej nogi poniżej uda. Całym ciężarem spadł na niego potężny hiszpański weteran Jorge Maqueda, na szczęście skończyło się na stłuczeniu, a w drugiej połowie as PSG znów zameldował się na parkiecie. Kwadrans walki, później Hiszpanie odskoczyli. "Zabiła" nas ich zmieniona obrona Po przerwie Polacy nadal walczyli jak równy z równym, mieli lepsze momenty (15:13), ale i za chwilę słabsze (16:18). Jedno się nie zmieniało - nieprawdopodobnymi paradami wciąż co jakiś czas popisywał się Skrzyniarz. Był w stanie nawet obronić w jednej akcji rzut z sześciu metrów i za chwilę dobitkę. Tyle że i po drugiej stronie parkietu Polacy coraz częściej byli zatrzymywani przez Gonzalo Pereza de Vargasa. Polacy jednak mieli coraz większe problemy w ofensywie, Sićko zgubił skuteczność, nie trafił w ważnym momencie Dawydzik. Gospodarze po raz drugi odskoczyli na dwie bramki (21:19), do tego mocno kombinowaną obroną, z Alexem Dujszebajewem przeszkadzającym na 10.-11. metrze od bramki, utrudniali Polakom zadanie. Gdy starszy z Dujszebajewów trafił na 24:20, było już źle. Lijewski zareagował więc przerwą na żądanie, do końca meczu zostało nieco ponad 11 minut. Niestety, nie powtórzyła się już sytuacja z końcówki pierwszej połowy, nie było parad Skrzyniarza, którego na ostatnie fragmenty meczu zastąpił Adam Morawski. Hiszpanie odskoczyli na pięć bramek i jasne stało się, że to oni wygrają spotkanie. Były jednak w tym meczu fragmenty pozwalające wierzyć, że Polaków stać będzie w Berlinie na nawiązanie walki i może nawet ogranie Norwegii czy Słowenii. W piątek o godz. 17.45 drugi mecz Biało-Czerwonych w Granollers: rywalem będzie Serbia. Hiszpania - Polska 31:25 (12:13) Polska: Skrzyniarz, Morawski - Przytuła 2, Daszek 1, Olejniczak 3, Bis, Sićko 3, Paterek 1, Pietrasik, Ossowski 1, Powarzyński 2, Syprzak 3, Kosmala 1, Gębala, Szyszko 1, Urbaniak 2, Dawydzik 2, Czapliński 2. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 1/2. Hiszpania: Perez de Vargas, Sergey Hernández - Peciña, Maqueda 3, Ángel Fernández 1, Alex Dujszebajew 2, Figueras 1, Garciandia 1, Serdio 2, Cañellas 2, Casado 4, Aleix Gomez 2, Tarrafeta 1, Sánchez-Migallón, Daniel Dujszebajew 4, Odriozola 2, Daniel Fernández 6, Gurri. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 5/5.