Krakowska hala w styczniu będzie siedzibą reprezentacji Polski na styczniowym Euro, więc pierwsze wrażenie było bardzo ważne. Hala okazała się dla "Biało-czerwonych" szczęśliwa i przyjazna, choć na pierwszy mecz w takim obiekcie zarówno termin jak i przeciwników można było dobrać nieco lepiej. Nonszalancki początek obu drużyn uzmysłowił, że to turniej bardzo towarzyski. Ale Polacy szybko przypomnieli sobie, że grają u siebie, dla swoich kibiców i że są trzecią drużyną świata, więc trzeba się wziąć do roboty. Pierwszy rozpędzał się Bartosz Jurecki, który zdobył cztery z pięciu pierwszych bramek, potem Karol Bielecki zaczął ostrzał z drugiej linii. "Biało-czerwoni" byli cały czas na prowadzeniu, a Rumuni dosyć nieporadni w ataku. Łatwo zatrzymywał ich dobrze dysponowany bramkarz Marcin Wichary i gdyby Polacy byli skuteczniejsi pod bramką rywali, to w 20. minucie prowadzili by nie 9-6, a trochę wyżej. Jednak nie najlepiej wyglądała nasza gra z dwoma kołowymi, bo zamiast robić tłok na środku rumuńskiej obrony i zostawiać więcej miejsca dla skrzydłowych, to piłka z trudem opuszczała pozycje rozgrywających. A nawet gdy to się udawało, to Michał Daszek czy Piotr Grabarczyk nie wykorzystywali swoich pozycji. W polskiej drużynie na środku rozegrania bohatera z Kataru Michała Jureckiego zmieniał Rafał Gliński i były to zmiany bardzo dobre, a jeszcze lepiej było gdy grali obaj. Na prawej stronie był Michał Szyba, który na mundialu grał ogony aż do półfinałów, ale teraz dostaje czas na boisku pod nieobecność kontuzjowanych Krzysztofa Lijewskiego i Andrzeja Rojewskiego. Jemu dawał odpocząć Rafał Przybylski. Po przerwie gra Polaków nabierała tempa i finezji. Bramka na 16-14 Kamila Syprzaka po akcji z Glińskim i Michałem Jureckim, to była uczta dla kibiców godna pięknej krakowskiej hali. Zresztą wejście Syprzaka i jego bramki z koła po podaniach od Michała Jureckiego, to był znak firmowy polskiej reprezentacji. Z drugiej strony zagrożenie dla polskiej bramki było stosunkowo niewielkie, a stwarzali je niemal wyłącznie gracze Orlenu Wisły Płock: Valentin Ghionea i Dan Racotea. Mimo to, przewaga "Biało-czerwonych" ciągle wynosiła tylko 3-4 bramki i dopiero w ostatnich 10 minutach zaczęła rosnąć - Karol Bielecki najpierw przestrzelił karnego, ale zrehabilitował się bombą z 11. metrów i było 24-18. Kolejnych szans na podwyższenie prowadzenia jednak nie wykorzystywaliśmy, ale wygrana i tak nie była zagrożona. Totalne rozluźnienie w końcówce zarówno w ataku jak i w obronie pozwoliło rywalom zmniejszyć rozmiary porażki do zaledwie trzech goli. I właśnie ten element - nonszalancja i brak koncentracji w końcówce to jedyne zarzuty do polskiej drużyny. W sobotę drugi dzień turnieju w Tauron Kraków Arenie - o 17.30 Rumuni zagrają z Brazylią, a o 20. Polska zmierzy się z Egiptem. Po meczu powiedzieli: Michael Biegler (trener reprezentacji Polski): "Świetnie, iż udało nam się wygrać w tej hali pierwszy nasz mecz. To jest fantastyczny obiekt, w którym będziemy grali podczas mistrzostw Europy. Chciałbym, aby moi zawodnicy jak najszybciej poczuli się tutaj jak w domu. Jestem relatywnie zadowolony z gry. W pierwszej połowie widzieliśmy wiele ciekawych akcji, tylko nie byliśmy nagrodzeni za to. Za często nie wykorzystywaliśmy kontr. Jesteśmy sami sobie winni, że po 30 minutach było 12:10. W drugiej połowie utrzymywaliśmy bezpieczny dystans. Wynik końcowy nie wygląda może bardzo dobrze. Według mnie zadecydowały o tym dwa powody, na które mamy wpływ. Po pierwsze powinniśmy inaczej grać, gdy przeciwnik stosuje +wysoką obronę+, nie możemy być wtedy tak nerwowi. Po drugie, szczególnie w końcówce spotkania graliśmy zbyt indywidualnie". Marcin Wichary (bramkarz reprezentacji Polski): "Chciałbym podziękować kibicom, stworzyliśmy wspaniałą atmosferę. Widać, że drużyna Rumunii robi postępy. My potrzebujemy poprawić skuteczność, grać spokojnie, a wtedy złapiemy swój rytm". Polska - Rumunia 27-24 (12-10) Polska: Marcin Wichary, Piotr Wyszomirski - Karol Bielecki 6, Bartosz Jurecki 4, Michał Jurecki 4, Przemysław Krajewski 4, Kamil Syprzak 4, Michał Szyba 3, Michał Daszek 1, Rafał Gliński 1, Piotr Chrapkowski, Piotr Grabarczyk, Robert Orzechowski, Rafał Przybylski. Rumunia: Mihai Catalin Popescu, Marius Bogdan Pralea - Marius Ioan Novanc 6, Iuliu Alexandru Csepreghi 5, Valantin Marian Ghionea 5, Bogdan Criciotoiu 2, Dan Emil Racotea 2, Daniel Bera 1, Radi Cristian Ghita 1, Demis-Cosmin Grigoras 1, Alin Florin Sania 1, Andrei Mihalcea, Marius Mocanu, Dragos Iancu, Chike Onyejekwe, Marius Stavrositu. Leszek Salva W drugim meczu: Brazylia - Egipt 28:23 (13:10) Najwięcej bramek: dla Brazylii - Joao Pedro Silva 7, Felipe Borges 6; dla Egiptu - Mohamed Amer 6, Mohamed Alaa 5, Wisam Samy 5.