30 listopada w duńskim Herning "Biało-Czerwone" rozpoczną start w mundialu szczypiornistek - od starcia z reprezentacją Iranu. To powinien być mocniejszy sparing przed nieco cięższą przeprawą z Japonią. Pierwszy poważny sprawdzian Polki przejdą 4 grudnia - z Niemkami. Wtedy tak naprawdę rozpoczną walkę o podtrzymanie nadziei na olimpijską kwalifikację. Arne Senstad ma więc niecałe siedem tygodni, by znaleźć optymalny skład na tę imprezę. A łatwo nie było i nie będzie. Pięć debiutantek. Arne Senstad szuka uzupełnień kadry na mistrzostwa świata Czołowe reprezentantki Polski, choćby Monika Kobylińska, Aleksandra Rosiak czy Adrianna Płaczek, grają w niezłych klubach europejskich. Sporo kadrowiczek występuje jednak w Zagłębiu Lubin, a jak bardzo mistrz Polski odstaje od najlepszych, widać po jego wynikach w Lidze Mistrzyń. Senstad szuka jednak zawodniczek z klubów Orlen Superligi Kobiet, stąd aż pięć debiutantek powołanych na dwumecz z Argentyną. Dziś na parkiecie w Elblągu pokazały się cztery z nich: Marlena Urbańska, Nikola Głębocka, Paulina Uścinowicz i Paulina Masna. Jedynie Natalia Pankowska musi poczekać do soboty. Polska nigdy z Argentyną nie przegrała i nic nie wskazywało na to, że stanie się to w czwartek. Po 10 minutach było już 9:4, a przecież jeszcze cudowną bramkę mogła zdobyć po kontrze Mariola Wiertelak. Złapała piłkę jedną ręką po podaniu przez całe boisko bramkarki Płaczek, ale nie zdołała pokonać argentyńskiej bramkarki. Argentynki z mistrza Hiszpanii zaskakiwały. Polska defensywa miała spory kłopot Polki były lepsze, doświadczone Monika Kobylińska czy Karolina Kochaniak-Sala nie miały problemów ze znajdowaniem pozycji rzutowych, w bramce klasą była Płaczek. Tyle że trudno było zrozumieć, dlaczego polska defensywa nie była w stanie zatrzymać Elke Karsten. Argentyńska rozgrywająca nie ma imponujących warunków, raziła Polki raz za razem (osiem trafień w pierwszej połowie z dwunastu zespołu). Gdy zaś po przerwie usiadła na ławce, jej rolę przejęła klubowa koleżanka z mistrza Hiszpanii Super Amara Bera Bera - Malena Cavo. Polki sobie z nimi nie radziły, łapały kary raz za razem, Marlena Urbańska miała dwa wykluczenia już po kwadransie meczu. Zresztą nie dotrwała do końca meczu - w swoim debiucie, w 49. minucie, wyleciała z boiska po czerwonej kartce. Polska wygrała jednak pierwszą część spotkania 18:12, podopieczne Senstada były po prostu lepsze. Kiepski początek Polek w drugiej połowie. Później było już lepiej Norweg denerwował się jednak na początku drugiej części, bo jego podopieczne robiły niemal wszystko odwrotnie od założeń. Przewaga Polek zmniejszyła się do trzech trafień, kapitalnie w Argentynie grała Cavo. W ostatnim kwadransie wcale nie musiało być tak wesoło, ale na wyższe obroty wskoczyła w bramce Barbara Zima. Stąd cały czas 4-6 bramkowe prowadzenie Polek - pozwalające w miarę bezpiecznie dowieźć zwycięstwo do końca. A były przy tym też efektowne akcje dla kibiców, np. z podwójną wrzutką do Dagmary Nocuń, a później ze skrzydła na środek do Moniki Kobylińskiej. Senstad testował różne warianty, m.in. z grą na dwie obrotowe siódemką w polu, ale wiele w grze Polek było niedociągnięć. Norweg ma o czym myśleć - zostało mu kilka treningów, drugi mecz z Argentyną w sobotę (godz. 20.45), a później będzie już musiał podjąć decyzje kadrowe na mistrzostwa świata. Polska - Argentyna 34:26 (18:12) Polska: Płaczek, Zima - Zimny 3, Kobylińska 8, Balsam 4, Wiertelak 1, Matuszczyk 3, Górna 1, Tomczyk 1, Rosiak 1, Głębocka 2, Urbańska, Kochaniak-Sala 4, Uścinowicz, Masna 2, Nocuń 4. Kary: 18 minut. Rzuty karne: 2/4. Argentyna: Rosalez, Carratu - Romero 1, Pizzo 1, Campigli 1, Brodsky, Mendoza 1, Gavilan, Garcia 1, Cavo 8, Gandulfo, Karsten 9, Benedetti 1, Bono, Casasola 1, Dalle Crode 1, Learreta 1. Kary: 2 minuty. Rzuty karne: 2/3.