Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Niemcy!Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych Wiadomo, że katar leczony trwa tydzień, a nieleczony siedem dni. I tyle będą trwały marzenia o tym, by reprezentacja Polski pojechała na mundial do Kataru w styczniu 2015 roku. Są to marzenia realne, bo po pierwsze Polska wygrała. Minimalnie, bo minimalnie, ale wygrała. Po drugie w rewanżu może zaprezentować się lepiej i to o wiele, bo w sobotę w Ergo Arenie "Biało-czerwoni" grali dobrze przez może kwadrans, a to wystarczyło, by pokonać Niemców. I jest szansa, że za tydzień do składu naszej reprezentacji dołączą kontuzjowani dzisiaj Bartłomiej Jaszka i Krzysztof Lijewski. Najważniejszy mecz w tym roku Polacy zaczęli chyba najgorzej w tym roku. Schematyczne ataki, brak lidera i dziurawa obrona były powodem, że po pierwszej połowie mogły człowieka zęby rozboleć. Po dziewięciu minutach "Biało-czerwoni" mieli zdobyte raptem dwa gole, a Niemcy tylko jednego więcej. Ale goście w głównej mierze dlatego, że kapitalnie bronił Sławomir Szmal odbijając karnego i trzy inne rzuty. Gdyby to Niemcom weszło, to już na początku mogliby "odjechać" z wynikiem. Tym bardziej, że w ataku szło Polakom jak ślimakowi pod górę. I to przez całą pierwszą połowę. Każde wyjście niemieckich obrońców kończyło się dozwolonym łapaniem Polaków w pół i przerywaniem akcji. A każda akcja Polaków była jak telegram. Podanie. Stop. Podanie. Stop. Podanie. Stop. Brakowało pomysłu i kogoś, kto spróbował tę grę rozruszać. Tym bardziej, że ciągnący grę Polaków w poprzednich meczach Mariusz Jurkiewicz zaraz na początku musiał zejść na kilkanaście minut po starciu z wyjątkowo twardą niemiecką obroną. W 11. minucie był remis 4-4 i niestety Niemcy znaleźli sposób na Szmala. Zdobyli cztery gole z rzędu i w 20. minucie prowadzili 10-5. Michael Biegler poprosił o czas ale przyniosło to umiarkowany efekt. Okazało się, że gramy bez prawego skrzydłowego, prawego rozgrywającego i lewego skrzydłowego. Zawodnicy tam byli, ale bardziej jakby statystowali. Cała gra "Biało-czerwonych" w ataku skupiała się na kołowym i rozgrywającym. Ponieważ prawy rozgrywający Michał Szyba nie istniał, już po 12 minutach Biegler wysłał tam... Michała Jureckiego, czyli zawodnika praworęcznego. Zagrożenia z drugiej linii nie było. Szybko spalił się Karol Bielecki i skończył mecz bez gola, Piotr Chrapkowski w pierwszej połowie zaliczył trzy kolejne straty. Oprócz Szmala w bramce bardzo dobrze zagrał kołowy Bartosz Jurecki. Trzy wypracowane karne i cztery wykorzystane, to ogromny plus dla niego i dla tych, którzy potrafili go dostrzec. Ale brak innych rozwiązań był aż nadto widoczny. Do przerwy Polska przegrywała 9-12 ale w drugiej połowie wiele się odmieniło. Zaczęliśmy dwoma szybkimi golami po indywidualnych akcjach i z trzech bramek straty zrobiła się jedna. Co ciekawe zdobyli je ci, którzy w pierwszej połowie byli myślami na plaży w gdańskim Jelitkowie - Szyba i Robert Orzechowski. Za chwilę przewaga gości znów wynosiła trzy bramki, bo potrafili zdobyć gola grając w osłabieniu i to ze skrzydła, co polskiej obronie przynosi wielki wstyd. Naprawdę trudno było mieć w tym momencie powody do optymizmu, ale piękno piłki ręcznej polega na tym, że sytuacja potrafi się w ułamku sekundy radykalnie odmienić. Hasło: "dość partaczenia tego meczu" dał Mariusz Jurkiewicz. "Kaczka" w 37. minucie zdobył gola z koła, potem dwa razy kropnął z drugiej linii, a w międzyczasie bombę z dziewięciu metrów dołożył Chrapkowski. Oba gole w osłabieniu! Do gry włączyła się Ergo Arena wypełniona niemal do ostatniego miejsca i przy niesamowitym dopingu kolejne gole zdobywali Szyba i Michał Jurecki. Sześć bramek z rzędu i Polacy pierwszy raz na prowadzeniu, nawet trzybramkowym. Wyglądało na to, że będzie można zacząć walkę o jak najwyższe zwycięstwo, ale nic z tego. Trener Niemców poprosił o czas i cel osiągnął - wybił Polaków z fantastycznego rytmu. Znów doprowadzili do remisu mimo kapitalnej postawy Szmala w bramce. To w ogromnej mierze dzięki niemu Polska ten mecz w ogóle wygrała. W 55. minucie znów zaliczyliśmy serię trzech kolejnych trafień i znów mogło być całkiem fajnie. W ataku szalał Jurkiewicz, karne wykorzystywał z pewnością snajpera starszy Jurecki. 120 sekund przed końcem Niemcy jednak po raz kolejny doszli na remis (24-24) i zaczęła się nerwówka, by to spotkanie wygrać choćby minimalnie. Udało się, a w głównych rolach wystąpili bezsprzecznie najlepsi polscy zawodnicy tego spotkania - Mariusz Jurkiewicz zdobył 25. gola, a rzut Holgera Glandorfa w ostatniej sekundzie obronił świetnie "Kasa" i dzięki temu na sobotni rewanż do Magdeburga "Biało-czerwoni" jadą z jednobramkową zaliczką. Leszek Salva Polska - Niemcy 25-24 (9-12) Polska: Sławomir Szmal - Mariusz Jurkiewicz 7, Michał Jurecki 6, Michał Szyba 3, Bartosz Jurecki 2, Robert Orzechowski 2, Michał Daszek 2, Rafał Gliński 1, Piotr Chrapkowski 1, Kamil Syprzak 1, Piotr Grabarczyk 0, Adam Wiśniewski 0, Karol Bielecki 0. Niemcy: Silvio Heinevetter, Johannes Bitter - Michael Kraus 5, Uwe Gensheimer 4, Patrick Groetzki 4, Holger Glandorf 3, Hendrik Pekeler 2, Tim Kneule 2, Steffen Weinhold 2, Patrick Wiencek 1, Michael Allendorf 1, Johannse Sellin 0, Michael Haass 0, Steffen Fath 0, Stefan Kneer 0. Sędziowali: Vaclav Horaczek i Jirzi Novotny (Czechy). Widzów: 10 000. Kary: Polska - 6; Niemcy - 8 minut.