Polska demoluje na starcie mistrzostw świata. 39:16, uśmiech Bartosza Jureckiego

- Powiem szczerze, zazdroszczę chłopakom tego turnieju i że już w takim wieku będą mogli poczuć to, na co ja czekałem wiele lat. Czyli granie przed własną publicznością przeciwko najlepszym na świecie - mówił przed tym turniejem trener młodzieżowej reprezentacji Polski U-21 Bartosz Jurecki. Nasz legendarny obrotowy, jeden z filarów historycznej drużyny Bogadana Wenty. Jego talent błysnął nieco później, sam nigdy nie dostał powołania do kadry juniorskiej czy młodzieżowej. W 2022 roku miał już 23 lata, o dwa za dużo, by grać w młodzieżowych mistrzostwach kontynentu.

A te odbyły się w naszym kraju, Polacy zgarnęli historyczne złoto, z tamtej kadry do pierwszej drużyny trafili wtedy m.in. Karol Bielecki, Krzysztof Lijewski, Mariusz Jurkiewcz, Patryk Kuchczyński czy Rafał Gliński. Trener Wojciech Nowiński miał zespół, który wkrótce zaczął przejmować, już pod wodzą Bogdana Wenty, odpowiedzialność za dorosłą kadrę.

Barcelona ograbiona z marzeń. Trzy czerwone kartki. Wrzask w ostatniej sekundzie

Teraz polska reprezentacja nie jest wysoko notowana, z trudem zakwalifikowała się do finałów mistrzostw Europy, nie odegrała w styczniu żadnej roli w mistrzostwach świata. Potrzebna jest wymiana pokoleniowa, być może właśnie na zawodników, którzy dziś wystąpili w Płocku. Pytanie, czy obecni 20- i 21-latkowie będą wegiąw stanie grać na światowym poziomie.

Polska organizuje młodzieżowe mistrzostwa świata - to duże wyróżnienie. Zarazem możliwość oglądania na żywo zawodników, którzy wkrótce będą gwiazdami w najmocniejszych ligach. Polska w fazie grupowej mierzy się z Urugwajem, Słowenią i Norwegią, tylko dwa najlepsze zespoły wyjdą do kolejnej fazy. I nie ma co ukrywać, środowy mecz z reprezentacją z południowej Ameryki był dopiero przystawką do właściwych dań. Bo to w starciach ze Słowenią i Norwegią rozstrzygną się losy Biało-Czerwonych. A te dwie drużyny wcześniej zremisowały w Orlen Arenie 33:33.

Choć przed meczem reprezentanci Polski zarzekali się dyplomatycznie, że to pierwsze spotkanie będzie dla nich trudne, bo "to egzotyczny zespół, który wprowadza do gry dużo zamieszania", to rzeczywistość pokazała coś innego. Słowa Patryka Wasiaka, kapitana Biało-Czerwonych, nie sprawdziły się, słabsi fizycznie rywale nie byli w stanie przedrzeć się przez obronę Polaków. A to tego byli wyraźnie słabsi technicznie, a jeszcze ich zapędy w bramce powstrzymywał Adam Witkowski.

Co prawda już na starcie meczu Adam Czertowicz przegrał pojedynek z karnego z bramkarzem Urugwaju, to i tak Polacy szybko zaczęli odjeżdżać rywalom. Trafiali Oliwier Kamiński i Jakub Pinda, po kwadransie było już 6:1 dla naszej drużyny. A pierwsze trafienie z akcji, po rzucie ze skrzydła Santiago Soto Otero, Urugwajczycy zanotowali w 19. minucie. na 2:10.

Ta przewaga była gigantyczna, Polacy mieli pełną kontrolę nad spotkaniem. Wynik pierwszej połowy ustalił na 19:8 dla naszych Patryk Wasiak, na kilka sekund przed przerwą rzucił do pustej bramki.

I druga połowa niczego nie zmieniła, Polacy z każdą minutą powiększali przewagę. W 51. minucie wynosiła ona już 20 trafień (34:14), po rzucie Jakuba Wielguckiego. Skończyło się na

Zdecydowanie bardziej istotne będzie kolejne spotkanie - w piątek o godz. 18.30 Polska zagra w Płocku ze Słowenią. Transmisja znów na antenach Polsatu.

Polska: Witkowski (6/13 - 46 proc.), Wysocki (8/16 - 50 proc.) - Wielgucki 6, Mielczarski 5 (2/3 z karnych), Kamiński 4, Czertowicz 3 (2/3), Pepliński 3, Wasiak 2 (0/1), Siekierka 2, Rodak 2, Gtrzesik 2, Śladkowski 2, Kozłowski 2, Martyn 2, Luksa 1.

Kary: 10 minut. Rzuty karne: 4/7.