W sobotę podopieczne Leszka Krowickiego pokonały Szwedki 33-30. Ten pojedynek kosztował je dużo sił, co było widać w pojedynku z Czeszkami. Po pierwszej połowie "Biało-Czerwone" prowadziły 15-12, a w 35. minucie nawet różnicą pięciu goli (18-13). W kolejnych fragmentach gra Polek wyglądała coraz gorzej. W 49. minucie po raz pierwszy w tym spotkaniu rywali objęły prowadzenie (21-20), którego nie oddały już do końca."Od samego początku nie byłyśmy tak bardzo skoncentrowane i nie wyszłyśmy z taką energią, jak w sobotę. Mecz ze Szwecją dał nam się we znaki. Poszłyśmy spać dopiero ok. godz. 2.00 w nocy, rano musiałyśmy wstać i dość szybko rozegrać kolejne spotkanie. Sytuacja trudna, ale w żaden sposób nie możemy się nią tłumaczyć" - stwierdziła kapitan reprezentacji Polski."Popełniłyśmy proste błędy, które Czeszki wykorzystywały. Żadna z nas nie potrafiła zachować głowy i spokoju, bo wszystko mogło potoczyć się łatwiej. Teraz trzeba jeszcze bardziej walczyć o wyjście z grupy. Ciężko mówić o tym, co było nie tak, ale bardziej skłoniłabym się ku temu, że zabrakło sił w nogach i w głowie, aby zagrać solidną piłkę. Na pewno przeszkadzała nam obrona Czeszek - oceniła Kudłacz-Gloc, która w tym meczu rzuciła sześć goli.W poniedziałek Polki mają dzień wolny, a we wtorek czeka je starcie z faworyzowanymi Norweżkami (godz. 20.30). 'Mam nadzieję, że się zregenerujemy i wyczyścimy głowy" - zaznaczyła.