Jest taka dyscyplina sportu, w której przegrana z Brazylią przynosi ujmę, a nawet wstyd. Wstyd, jeśli gra się z nią u siebie i w glorii brązowego medalisty mistrzostw świata. Tą dyscypliną jest piłka ręczna mężczyzn. I tej ujmy doznała reprezentacja Polski. Pojedynek z Brazylią decydował o pierwszym miejscu w towarzyskim turnieju, bo obie drużyny w piątek i sobotę wygrywały z Rumunią i Egiptem. Wydawało się, że faworyzowani Polacy nie będą mieć większych kłopotów z 16. zespołem mistrzostw świata w Katarze i to mimo sporych ubytków kadrowych. Po meczach z topornie grającymi Rumunami i chaotycznymi Egipcjanami, Brazylia okazała się rywalem poukładanym i finezyjnym. Poukładanym i finezyjnym w stosunku do poprzednich rywali, ale także w stosunku do zespołu gospodarzy. Początkowo Polacy prowadzili, ale po kwadransie oddali pole Brazylijczykom, którzy wykorzystywali swoje warunki fizyczne i taktycznie rozpracowywali gospodarzy. W 20. minucie wygrywali już 9:5 i tylko zrywem Michała Jureckiego w końcówce pierwszej połowy Polakom udało się zmniejszyć straty do dwóch goli. Także po przerwie nazwisko Michała Jureckiego można było odmieniać we wszystkich przypadkach, w obronie i w ataku. To w dużej mierze dzięki niemu udało się na początku drugiej połowy wrócić na prowadzenie i nawet wypracować trzybramkową przewagę. Ale mimo to Polacy nie wykorzystywali swoich możliwości. Nie grali pod Karola Bieleckiego, który pojawił się na boisku w drugiej połowie. Nie robili wystarczającego użytku z kołowych i skrzydłowych. Na rozegraniu więcej było bałaganu niż przemyślanych akcji, a ciągnący w pojedynkę grę Polaków młodszy z Jureckich, opadał z sił i rosły nieporozumienia z kolegami. Zabrakło sygnału z ławki by "Dzidziuś" odpoczął, by ktoś go zmienił i w końcówce to się zemściło. Granie na jednego zawodnika, choćby tak niesamowitego, jak Jurecki, przyniosło ten skutek, że pilnowany indywidualnie polski rozgrywający sam nie miał dobrej pozycji rzutowej, a odpowiedzialności za niego nie miał kto przejąć. Jeszcze dwie minuty przed końcem Polska prowadziła 24:23, ale straciła dwa gole a swoje szanse zmarnowaliśmy. Ostatniego gola Brazyliczycy zdobyli z kontry po tym, jak Przemysław Krajewski podał im nieatakowany piłkę w ręce... Jedynym plusem było to, że porażki "Biało-czerwoni" doznali w Katowicach, a nie w Krakowie, który ma być ich siedzibą podczas styczniowego Euro. Ale to marne pocieszenie, bo na boisku reprezentacja Polski nie pokazała nic, co dawałoby optymizm przed mistrzostwami. Dlatego jedynym elementem pocieszającym jest to, że identycznie było przed mundialem w Katarze, z którego "Biało-czerwoni" wrócili z brązowymi medalem. Wcześniej w meczu o trzecie miejsce Rumunia wygrała z Egiptem 28:21 (15:13). W drugiej połowie egipski kołowy Wisam Samy stracił swoją meczową koszulkę. Została rozerwana podczas walki o piłkę. Próby jej związania nic nie dały, zawodnik za zgodą sędziego zmienił strój i numer. Autor: Leszek Salva Polska - Brazylia 24:25 (12:14) Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski - Przemysław Krajewski 1, Robert Orzechowski, Karol Bielecki 2, Wojciech Gumiński, Bartosz Jurecki 5, Michał Jurecki 7, Piotr Grabarczyk, Kamil Syprzak 3, Michał Daszek 1, Rafał Przybylski 2, Michał Szyba 3, Piotr Chrapkowski. Brazylia: Maik Santos,Luiz Ricardo Miles - Henrique Teixeira 3, Joao Pedro Silva 3, Jose Guilherme Toledo 8, Thiagus Santos 2, Alexandro Pozzer, Felipe Borges 4, Fabio Chiuffa 2, Osvaldo Guimareaes, Leonardo Felipe Santos 1, Rogeiro Ferreira, Wesley Freitas, Haniel Langaro 2. Tabela końcowa: M Z R P bramki pkt 1. Brazylia 3 3 0 0 83-75 6 2. Polska 3 2 0 1 78-69 4 3. Rumunia 3 1 0 2 80-78 2 4. Egipt 3 0 0 3 64-83 0