Memoriał Domingo Barcenasa to już ostatni etap przygotowań do turnieju prekwalifikacyjnego do mistrzostw świata, który odbędzie się w kolejny weekend w Portugalii. Od 12 do 14 stycznia w Porto drużyna trenera Piotra Przybeckiego zagra z Kosowem, Cyprem i gospodarzami i tylko zwycięzca awansuje do fazy play off mundialowych eliminacji przedłużając nadzieje na wyjazd w styczniu 2019 roku do Niemiec i Danii. Do Irun drużyna pojechała podbudowana wygraniem Turnieju Czterech Narodów w Gdańsku, gdzie pokonała Bahrajn i dość niespodziewanie Białoruś. I pierwsza połowa towarzyskiego spotkania z Argentyną była przedłużeniem przyzwoitej formy znad Bałtyku. Polacy grali dosyć solidnie w ataku i choć słabiej niż w Gdańsku spisywała się defensywa, to mecz był "na styku". Prowadzili na początku, potem dwa gole przewagi mieli Argentyńczycy, ale skończyło się remisem 13-13. "Biało-czerwoni" w urozmaicony sposób zdobywali bramki: i ze skrzydła, i z rozegrania, i z koła i w sporej części były to gole wypracowane zespołowo. Można się zżymać, że "Biało-Czerwoni" zbierają pochwały za równy mecz z drużyną, która nie należy do światowej czołówki, ale po pierwsze Polska aktualnie też się do niej nie zalicza, a po drugie najważniejszy z najbliższych przeciwników, czyli Portugalia, też poziomem jest bliżej Argentyny niż światowej czołówki, a po trzecie, to jeśli gra sama w sobie jest w miarę poukładana i w miarę skuteczna, to jest to wartość sama w sobie. I pewnie po pierwszej połowie poziom optymizmu przed turniejem w Porto mógłby, jeśli nie wzrosnąć, to przynajmniej się utrzymać. Tylko że, niestety, nastąpiła jeszcze druga połowa. I była tak fatalna w naszym wykonaniu, że zęby bolały od patrzenia. Patrzenia, nie oglądania, bo oglądać nie było czego. Argentyńczycy w parę minut rozbili nasz zespół. Wyszli na pięciobramkowe prowadzenie i już go nie oddali. Oczywiście ogromne znaczenie miała zmiana w składzie rywali, bo na drugą połowę wyszedł Diego Simonet. To pokazało, ile znaczy w drużynie choćby jeden zawodnik światowego formatu, bo środkowy rozgrywający francuskiego Montepllier to jeden z najlepszych graczy na tej pozycji na świecie. Naszą defensywę rozmontował w pierwszych kilku akcjach. Mimo, że klasę Simoneta należy doceniać, to znacznie gorsze było to, co pokazywali Polacy. Gra bez szybkości, dynamiki, tempa, pomysłu. Bałagan i mnóstwo strat. I to mimo tego, że rywal nam stwarzał szanse, to "Biało-Czerwoni" nie byli w stanie ich wykorzystać. W 40 minucie było 22-16, czyli początek drugiej połowy nasi zawodnicy przegrali 3-9. Straciliśmy też gola do pustej bramki, mimo że sami sekundę wcześniej go zdobyliśmy. Ale podsumowaniem słabiutkiej dzisiaj postawy naszej kadry była sama końcówka. Argentyńczycy dostali w krótkim odstępie czasu aż trzy kary dwuminutowe i trzy minuty przed końcem, tracąc trzy gole, graliśmy z przewagą trzech (!) zawodników. Była ogromna szansa dojść na remis, wygrać, a przynajmniej powalczyć. Polacy zagrali jednak trzy po trzy i nie zrobili żadnej z tych rzeczy. Stracili nawet gola... W drugim piątkowym spotkaniu Hiszpanie wygrali z Białorusią 35-30 (18-16). W sobotę o 18.30 Polska zagra w Irun z Białorusią, a w niedzielę o 19 z Hiszpanią. Mecze transmituje TVP Sport. Leszek Salva Polska - Argentyna 24-29 (13-13) Polska: Wyszomirski, Morawski - Moryto 6, Krajewski 4, Paczkowski 4, Genda 2, Przybylski 2, Walczak 2, Chrapkowski 1, T. Gębala 1, Gierak 1, Nogowski 1, Daćko, Daszek, T. Gębala, Krieger, Makowiejew, Syprzak. Argentyna: Maciel 1, Schulz - Fernandez 7, D. Simonet 5, F. Pizarro 4, Souto 4, Bonanno 3, Crivelli 3, P. Simonet 1, Vainstein 1, Carou, Carro, Fischer, Moscariello Parker, Vieyra.