To prawda, że Polska miała sporo szczęścia w losowaniu grup eliminacyjnych do mistrzostw Europy, bo trafiła na zaledwie dwóch rywali, w tym Kosowo. A z tą drużyną zespół Arnego Senstada grał niedawno w eliminacjach do mistrzostw świata i w dwumeczu był lepszy o 26 trafień. I to prawda, że w kwietniu w Prisztinie i w Zielonej Górze Biało-Czerwone powinny sobie łatwo z tą drużyną poradzić. Nie jest jednak prawdą, że w tej sytuacji Polki postanowiły sobie odpuścić rywalizację z Danią - drugą drużyną ostatnich mistrzostw Europy i trzecią w mistrzostwach świata. Tą samą, która w grudniu wygrała z naszym zespołem 32:22 w meczu "ostatniej szansy" w Herning podczas mundialu. W Lubinie, w środę, Polki zagrały bardzo dobrze, remisowały w ostatnim kwadransie 19:19, choć ostatecznie przegrały 22:26. Dziś chciały podjąć walkę, licząc też na to, że ich rywalki będą już trochę zdemotywowane. Przecież Dania już zapewniła sobie awans, jesienią wygrała z Kosowem 40:19 i 44:17. Przez 10 minut kibice w Ballerup byli zaskoczeni. A później duński walec ruszył z miejsca I początek wskazywał, że taki scenariusz jest całkiem realny. Polki grały z zębem, prowadziły pięć razy, jeszcze w 10. minucie był remis 6:6. Gdy jednak Dunki zdobyły dwie bramki, a Biało-Czerwone popełniły dwa proste błędy, trener Arne Senstad nie wytrzymał. Norweg dość spokojnie przyglądał się temu spotkaniu, ale gdy obok niego pojawiły się podopieczne, eksplodował. Mówił głośno, wręcz krzyczał, domagał się odpowiedzialności za poszczególne zagrania. Dunki jednak ani myślały toczyć wyrównane spotkanie, chciały grać na swoich warunkach. Bezwzględnie wykorzystywały każdy błąd Polski w ataku, a tych było coraz więcej. Dość powiedzieć, że przed przerwą blisko połowę bramek zdobyły po kontrach. Dania odskoczyła na 11:7, na dodatek Monika Kobylińska dostała jeszcze karę za faul na Mie Højlund. I wtedy stał się cud, Polska wygrała okres gry w osłabieniu 2:0, świetną akcją popisała się Karolina Kochaniak-Sala, w ataku rzut karny "wyrwała" wręcz Sylwia Matuszczyk. Zrobiło się 9:11, nadzieje odżyły. Odżyły po raz ostatni. Między tą 17. a 30. minutą grała już tylko jedna drużyna - Dania. Druga zaś statystowała. Senstad dał szansę rezerwowym, ale te jej nie wykorzystały. Jak Mariola Wiertelak, która trzy raz miała okazję ze skrzydła - raz rzuciła w poprzeczkę, za drugim razem lepsza była Sandra Toft, za trzecim zaś bramkarka została trafiona w głowę. Za to zaś Polka wyleciała na dwie minuty. Problemy w ataku miała też w drugiej linii Paulina Uścinowicz, jedynie Kochaniak-Sala i Magda Balsam były w stanie coś wyszarpać. Do tego Toft broniła dość proste rzuty Polek i różnica momentalnie się powiększyła. W 25. minucie obie drużyny dzieliło już osiem bramek (10:18), skończyło się na dziewięciu - 13:22. Spokojne i wysokie prowadzenie Dunek, ale i Polki miały jaśniejsze punkty. Perfekcyjny mecz skrzydłowej W drugiej połowie Polska grała więc już tylko o jak najniższą porażkę, o jakiejkolwiek sensacji nie było mowy. Każda rezerwowa Dunek to gwiazda występująca w Lidze Mistrzów, nie miało więc znaczenia, kto był po przeciwnej dla nas stronie. Wicemistrzynie Europy prowadziły więc dwunastoma bramkami, trochę później ośmioma - a przeważnie: różnicą z tego przedziału. Wciąż polscy kibice mogli cieszyć się po akcjach Kochaniak-Sali czy Balsam, zwłaszcza ta ostatnia imponowała skutecznością, także przy rzutach karnych. No i w obronie mądrze ustawiała się Daria Michalak, sprawiała sporo problemów Dunkom. Polki przegrały jednak wysoko 31:39, choć wygrały drugą połowę. W kwestii awansu do finałów mistrzostw Europy nie ma jednak większego znaczenia. Liczyć się będzie wynik dwumeczu z Kosowem, a tu Polki będą większym faworytem, niż Dunki były w starciu z nimi. Pierwszy mecz 4 kwietnia w Prisztinie, rewanż trzy dni później w Zielonej Górze. Dania - Polska 39:31 (22:13) Dania: Toft, Kristensen - Kamp 4, S. Iversen 3, Elver 2, A.-M. Hansen 3, Haugsted, Aagot 2, Jörgensen 7, Østergaard 2, Burgaard 1, Petersen 3, Højlund 5, Friis 3, R. Iversen 3, Halilcevic 1. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 4/4. Polska: Płaczek, Zima - Galińska, Kobylińska 4, Balsam 9, Wiertelak, Matuszczyk 2, Górna, Tomczyk 1, Więckowska 1, Rosiak 1, Przywara, Urbańska 1, Michalak 3, Kochaniak-Sala 5, Uścinowicz 5. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 8/8.