Faktycznie, analogii jest całkiem sporo. Sześć lat temu drużyna Wenty też wraca na wielką imprezę, też o tej drużynie mówiono, że ma potencjał, ale tak naprawdę nikt nie wiedział, na co ją stać. Efekty przeszły wtedy najśmielsze oczekiwania, bo z mistrzostw świata z Niemiec Polacy wrócili ze srebrnymi medalami. Ówczesna kadra Wenty to też byli zawodnicy grający w niezłych europejskich klubach. Kim Rasmussen powołuje dziewczyny z równie silnych lig - niemieckiej, francuskiej czy czarnogórskiej. No i wreszcie mamy zespół z prawdziwego zdarzenia, a nie zlepek indywidualności. - Jesteśmy drużyną. Nie ma u nas gwiazd, każdy jest w stanie podporządkować się kolektywowi i wie, że tylko w ten sposób jesteśmy w stanie osiągnąć sukces. Nauczyłyśmy się tego, że nie można grać zbyt indywidualnie, bo to do niczego nie prowadzi - podkreśla Kinga Byzdra. To właśnie rozgrywająca kadra ma być jednym z liderów. Charakter naszej grze powinny nadawać też Karolina Kudłacz i Karolina Siódmiak. Kudłacz to lider drużyny nie tylko na boisku i najbardziej doświadczona piłkarka. Mistrzostwa w Serbii to dla niej czwarta wielka impreza z "Biało-czerwonymi". Z kolei Siódmiak wreszcie uporała się z problemami zdrowotnymi i zdaniem wielu może być jedną z gwiazd mistrzostw świata. - Jestem po operacjach Achillesa, nie mam już wahań formy spowodowanymi bólami. Wszystko idzie w dobrym kierunku - mówi w rozmowie z INTERIA.PL. - Trener oczekuje ode mnie, abym w decydujących momentach brała odpowiedzialność na swoje barki. Jestem na to gotowa - potwierdza Siódmiak, szwagierka Artura Siódmiaka, byłego reprezentanta Polski w piłce ręcznej, autora słynnego rzutu w meczu z Norwegią, dającego Polsce awans do półfinału mistrzostw świata w 2009 roku. Teraz "Biało-czerwone" także zagrają ze Skandynawkami. Jedne z nich pozostawiły już pokonanym polu, wygrywając baraż do mistrzostw świat z wyżej notowaną Szwecją. W spotkaniu z Norweżkami skala trudności będzie dużo wyższa. Norweżki to aktualne mistrzynie świata i olimpijskie. - Nie są już tak mocne jak dwa czy trzy lata, ale to wciąż najwyższa półka. Mają najlepszą bramkarkę na świecie. Aby je pokonać, trzeba celnie rzucać i szybko wracać do obrony - mówi trener Polek Kim Rasmussen. Na porażkę z Norweżkami możemy sobie jednak pozwolić. Awans do fazy pucharowej uzyskają cztery najlepsze drużyny z sześciozespołowej grupy. Poza zasięgiem Polek wydają się być również Hiszpanki, które z dwóch największych imprez przywoziły brązowe medale, a teraz typowane są na faworytki do zdobycia złota. - W mojej drużynie klubowej gram z dwiema reprezentantkami Hiszpanii, rozmawiałam z nimi przed turniejem i podkreślały, że mecz z nami potraktują bardzo poważnie. To dowód na to, że najlepsze drużyny liczą już się z nami - podkreśla Siódmiak, która gra na co dzień we francuskim Cercle Jules Ferry Fleury-les-Aubrais. Polki powinny bić się o trzecie miejsce w grupie z Argentyną i Angolą. - Najlepszy zespół z Afryki. Prezentują bardzo siłową i atletyczną grę, ale mają spore braki w taktyce. Na pewno biją nas na głowę doświadczeniem, bo ostatnio grały na wszystkich ważnych imprezach, jednak jesteśmy w stanie je pokonać - opowiada Rasmussen. Cel na turniej w Serbii? Wszyscy jasnych deklaracji unikają jak ognia. - Możemy sprawić niespodziankę, co już udowodniliśmy wygrywając mecz barażowy ze Szwecją. Chcemy dalej zaskakiwać kibiców i zrobić wszystko, aby były to przyjemne niespodzianki. Awans z grupy to nasz cel minimum. Później jest faza pucharowa, a w niej może wydarzyć się wszystko, bo o wygranej w danym meczu zadecyduje dyspozycja dnia - kończy selekcjoner reprezentacji Polski. Mecze Polek w grupie C: Polska - Paragwaj 7.12, godz. 18 Hiszpania - Polska 9.12, godz. 18 Angola - Polska 10.12, godz. 15.45 Polska - Argentyna 12.12, godz. 18 Norwegia - Polska 13.12, godz. 20.15 Autor: Krzysztof Oliwa