Rok temu wracająca do Ligi Mistrzów po dwóch sezonach przerwy ekipa z Płocka miała całkiem udany początek - w pierwszych pięciu meczach zdobyła pięć punktów. Później przyszły fatalne kolejne tygodnie i niezwykle szczęśliwa końcówka rozgrywek, bo wejście "Nafciarzy" do fazy play-off był w pewnym momencie całkowicie od nich niezależny. A gdy już udało się znaleźć wśród 12 najlepszych drużyn w Europie, poszli za ciosem. Awans do Final 4 był o włos. Nic więc dziwnego, że apetyty w Płocku przed startem sezonu były całkiem spore. A zaczęło się źle - od dwóch porażek z drużynami, które w poprzedniej edycji Orlen Wisła był w stanie ograć: w Porto i u siebie GOG Gudme. A to czwartkowe starcie w Montpellier miało szczególnie istotne znaczenie - to rywal, który absolutnie jest w zasięgu wicemistrza Polski. I też zaczął sezon od dwóch porażek, choć on musiał je wkalkulować w koszty - z Barceloną i Telekomem Veszprem. Płoccy piłkarze ręczni znaleźli sposób na faworyta z Francji. Aż miło się patrzyło I płocczanie grali we Francji bardzo dobrze, zupełnie inaczej niż w dwóch pierwszych kolejkach. Bardzo dobrze w obronie, która pozwalała napędzać kontrataki. Choć jedni i drudzy chcieli szybko pokazać, że ostra walka nie jest im obca. Czescy sędziowie w pierwszych czterech minutach odesłali na ławkę kar Tina Lučina i Valentina Porte'a. Wreszcie z bardzo dobrej strony pokazał się Lovro Mihić - rzucał po szybkich atakach, ze skrzydła, po wrzutkach, do pustej bramki. Miał stuprocentową skuteczność, ale też i wreszcie istniało zagrożenie także z drugiej linii, za sprawą Lučina. Po kwadransie goście prowadzili 7:5, ich gra mogła się podobać. Wisła miała inicjatywę, Montpellier wyrównało dopiero w 28. minucie (13:13), ale nie byli w stanie gospodarze dyktować warunków. Wisła prezentowała się tak, jak tego chce Xavier Sabate: grając mocno w obronie i konsekwentnie w ataku, z pomysłem. To też efekt dobrej dyspozycji Gergo Fazekasa, którego nieźle wpierał Niko Mindegia. Co się stało z Wisłą Płock? Trzy bramki przewagi i kompletny zastój Do samego końca nie było pewności, który zespół będzie cieszył się z pierwszego zwycięstwa, choć remis też był całkiem prawdopodobny. Na samym początku drugiej połowy płocczanie stracili Lučina - Chorwat zobaczył czerwoną kartkę za faul, choć Porte dodał sporo od siebie w tym zdarzeniu. Montpellier odzyskało w końcu prowadzenia, ale gdy obie drużyny wchodziły w ostatni kwadrans, w znacznie lepszej sytuacji byli goście z Polski. W 46. minucie, po świetnej akcji Fazekasa, ze skrzydła trafił Michał Daszek - na 25:22. Trzy bramki zapasu to sporo, ale jak się okazało - niekoniecznie w tym meczu. Płocczanie nie umieli sobie radzić z Egipcjaninem Ahmedem Heshamem - ten trafiał z każdej pozycji, był liderem Montpellier. Do tego doszła słabsza postawa Marcela Jastrzębskiego, który tym razem zaczął w pierwszym składzie, ale i bardzo słaba jego zmiennika Mirko Alilovicia. Gdy do końca meczu zostało pięć minut, był remis 27:27. Obaj trenerzy wiedzieli, że decydują się losy spotkania, prosili o przerwy. I właśnie wtedy Jastrzębski w końcu zatrzymał Heshama, dał impuls swojej drużynie. Tyle że jego pracę zmarnował Tomas Piroch, zgubił piłkę w ataku, a Sebastian Karlsson po kontrze dał gospodarzom prowadzenie. Jakby tego było mało, bramkarz Remi Desbonnet, tak nieskuteczny przed przerwą, właśnie teraz obronił rzut ze skrzydła Przemysława Krajewskiego. Ale zaraz tym samym odpowiedział Jastrzębski. Od 27:25 do 27:30 - fatalna końcówka wicemistrza Polski. Totalna niemoc w ataku Płocczanie zawalili tę końcówkę - mieli wszystko w swoich rękach, a popełniali proste błędy. Takie, jakie można pamiętać z poprzednich spotkań. Kolejny błąd Fazekasa znów zakończył się kontrą i trafieniem Karlssona na 29:27. O zwycięstwie wicemistrzowie Polski mogli zapomnieć. Została im walka choćby o remis, ale skoro przez ponad dziewięć minut nie potrafili zdobyć bramki, to i ta sztuka się nie udała. Po trzech kolejkach Orlen Wisła pozostaje bez punktu, choć każde ze swoich spotkań mogła przecież wygrać. Montpellier HB - Orlen Wisła Płock 30:28 (14:15) Montpellier HB: Desbonnet (6/23 - 26 proc.), Bolzinger (1/11 - 9 proc.) - Karlsson 5, Simonet, Villeminot 4, Pellas 4, Ahmed Hesham 9, Fernandez, Panić 1, Lenne, Konan, Cornette, Monte Dos Santos 2, Porte 2, Berthier, Načinović 3. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 2/2. Orlen Wisła: Jastrzębski (5/23 - 22 proc.), Alilović (0/11 - 0 proc.) - Daszek 1, Zarabec 6, Lučin 5, Piroch 3, Serdio 1, Šušnja, Fazekas 3, Krajewski 3, Perez, Terzić, Dawydzik, Mihić 6, Mindegia, Żytnikow. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 4/4.