Telekom dotąd miewał z rywalizacji z polskimi ekipami różne wspomnienia, choć kibicom tej ekipy wszystkie inne wciąż przysłania jednak to, co wydarzyło się w finale Ligi Mistrzów w 2016 roku. Vive Kielce w pewnym momencie tamtego spotkania przegrywało już 19:28, a mimo to zdołało odwrócić losy starcia i sięgnąć po tytuł. To upokorzenie z gatunku tych, po których podnosisz się przez długie lata. I wydawało się, że Węgrzy się podnieśli. To przecież piekielnie mocny zespół, do którego przed obecnym sezonem dołączył między innymi czołowy środkowy świata, Nedim Remili. Trafił on do naszych Bratanków z... Kielc, które przeżywały poważne, finansowe problemy. Jak się okazuje, duży budżet, wielkie nazwiska i jeszcze większe aspiracje to czasem wciąż za mało. Udowodniła to w czwartek Orlen Wisła Płock. Skazywani na pożarcie, mający na koncie ledwie dwa zwycięstwa Polacy byli jednak jak Dawid w starciu z Goliatem. Telekom Veszprem upokorzony Porażka na polskiej ziemi ma dla Veszprem wyjątkowo gorzki smak. Nie tylko dlatego, że komplikuje kwestię bezpośredniego awansu do ćwierćfinału LM - to wciąż może się jeszcze udać, mimo piekielnie mocnej Barcelony i groźnego Magdeburga. Tym, co "rozbroiło" Węgrów jest kompletna bezradność i fakt, że Wisła złamała ich w sposób, w który nikt nie zdołał tego zrobić od prawie dekady. Węgierscy dziennikarze przypominają z bólem, że poprzednio do przerwy ich drużyna przegrywała różnicą siedmiu goli (w Płocku było 18:11 dla naszej drużyny)... w 2014 roku. W spotkaniu fazy grupowej LM rozbił ich wtedy Rhein Neckar Loewen. Całe spotkanie zakończyło się wtedy wynikiem 32:25 na korzyść Niemców, ale po 30 minutach gry na tablicy wyników widniał rezultat 18:10. Pozostaje wierzyć, że okazałe zwycięstwo uskrzydli Orlen Wisłę na ostatniej prostej w walce o awans do fazy pucharowej rozgrywek. Póki co w tabeli zajmuje ona ostatnie premiowane awansem, szóste miejsce, mając na koncie tyle samo oczek, co FC Porto. To z drużyną z południa kontynentu do końca będzie się bić i niestety, przegrała pierwszy, bezpośredni pojedynek. Być może losy promocji rozstrzygnie nawet ostatni, bezpośredni mecz. Na szczęście - w Płocku.