Pechowe losowanie sprawiło, że biało-czerwoni w swoim pierwszym po 20 latach występie na mundialu w tej kategorii wiekowej trafili do grupy z dwoma potentatami: Chorwacją i Francją. To nacje mające świetne dorosłe reprezentacje, ale też znakomicie szkolące młodzież. We wtorek w Magdeburgu zmierzyły się one w bezpośrednim starciu, o jedno trafienie (27:26) lepsi byli Chorwaci. Polacy tego dnia zaliczyli "mocniejszy trening" w starciu z Amerykanami, wygrali 47:22, cały skład zagrał mniej więcej tyle samo. Dziś podopiecznych trenera Zygmunta Kamysa czekało w hali klubowego mistrza Europy w Magdeburgu zdecydowanie większe wyzwanie. Chorwaci zostali zaskoczeni. Polski bramkarz robił furorę Mecz z Chorwacją miał olbrzymie znaczenie, bo przecież z czterodrużynowej grupy awans do dalszych gier mają zapewniony wyłącznie dwa zespoły. Wyrzucenie Chorwacji czy Francji byłoby sporą sensacją, ale Polacy mieli taki plan. Ewentualna wygrana dzisiaj bardzo by ich do tego przybliżyła, ale niczego nie rozstrzygała. Podobnie jak i porażka, choć wtedy to Chorwaci byliby już pewni pierwszej pozycji w grupie. To oni byli faworytami, weszli w mecz pewni swego. Od początku spotkali się jednak z agresywną obroną biało-czerwonych, a klasą dla siebie był w bramce Marcel Jastrzębski. 20-letni golkiper Orlenu Wisły Płock notował znakomite występy w Lidze Mistrzów, to on był w lutym "ojcem zwycięstwa" w starciu z późniejszym zwycięzcą rozgrywek SC Magdeburg. To on właśnie w GETEC Arenie bardzo dobrze bronił miesiąc temu, gdy "Gladiatorzy" do samego końca musieli drżeć o awans do Final 4. A dziś w tej hali znów pokazał klasę. Szkoda samej końcówki. Było pięknie, Chorwaci odrobili część strat Polacy od 9. minuty zaczęli grać niesamowicie, całkowicie zaskoczyli Chorwatów. Po przechwycie Jakuba Powarzyńskiego Jakub Sladkowski dał biało-czerwonym prowadzenie 4:3. Zaczął się koncert gry naszych w defensywie, wspierany też dobrymi akcjami w ataku. Po dwóch trafieniach z koła w 12. minucie Polacy prowadzili już 7:4, w 19. minucie było 10:5. W tym momencie Jastrzębski miał ponad 56 procent skuteczności! Można było tylko żałować małego rozprężenia w samej końcówce, w 27. minucie było bowiem 14:9, a Sladkowski rzucał z czystej pozycji z sześciu metrów. Przegrał jednak ten pojedynek, Matej Mandić odbił piłkę nogą. Chorwaci wykorzystywali każdą okazję do gry tzw. szybkim środkiem, każdą zmianę w naszym składzie między atakiem i obroną. Źle też rozegraliśmy ostatnią minutę, tracąc dwie bramki, z tego tę drugą w kuriozalnych okolicznościach. Trener Kamys miał pretensje do swoich graczy, bo sytuacja - zamiast znakomita - była tylko dobra, prowadziliśmy 15:13. Sytuacja się odwraca. A były cztery bramki przewagi Polaków... Chorwaci tuż po przerwie zdobyli kontaktową bramkę, ale znów Polacy poszli za ciosem. Wróciła ich świetna defensywa, ważną interwencję zaliczył Jastrzębski. Odskoczyliśmy na 19:15, za chwilę przy stanie 20:16 Marcel Nowak w sytuacji sam na sam trafił w słupek. Było czego żałować, bo to podziałało na Chorwatów mobilizująco. Zwłaszcza, że ich bramkarz Matej Mandić, również mający za sobą występy w Lidze Mistrzów w HC Zagrzeb, zaczął pokazywać spore umiejętności. Nie pomógł czas dla trenera Kamysa, Polacy znaleźli się w defensywie, w 51. minucie Marin Lisac wyrównał na 23:23. Jeszcze raz Polacy odskoczyli na dwa trafienia i sytuacja całkowicie się posypała. Chorwaci wyrównali, karę dwóch minut za rzut w głowę bramkarza dostał Sladkowski, za chwilę kolejną karę "wyłapał" Paweł Stempin, a Lisac dał rywalom prowadzenie. Biało-czerwoni musieli przetrwać ponad 100 sekund w osłabieniu, przegrywali... Niesamowita końcówka meczu. Chorwacja była o krok od zwycięstwa. I ten rzut Nowaka... A sytuacja byłą jeszcze gorsza, na cztery minuty przed końcem Chorwaci mieli dwie bramki przewagi i piłkę. Świetne interwencje zaliczył Jakub Ałaj, Mandicia pokonali Tomasz Kosznik i Piotr Mielczarski. Na 140 sekund przed końcem znów był remis. W tej dramatycznej końcówki miały decydować detale, lepsze były w wykonaniu Chorwatów. Oni objęli prowadzenie, a rzut Szymona Wiadernego ze skrzydła odbił Mandić. Polacy walczyli, wybronili się, na pół minuty przed końcem wyrównał na 29:29 Mielczarski. Chorwatom zostało 21 sekund, gdy ich trener poprosił o przerwę. Mieli ostatnią akcję, grali w przewadze. Patrik Hrsak zdobył tę bramkę na 30:29 pięć sekund przed końcem. Ałaj szybko przetransportował piłkę na środek, Polacy wznowili grę, a Nowak rzutem z 15 metrów wyrównał na 30:30. To była ostatnia sekunda meczu! Ten remis sprawia, że w piątek Polacy powalczą o awans z grupy - aby go zdobyć, będą musieli co najmniej zremisować z Francją. Polska - Chorwacja 30:30 (15:13) Polska: Jastrzębski, Ałaj - Karpiński, Nowak 3, Stempin 1, Kosznik 4, Powarzyński 1, Graczyk, Krawczyk 2, Molski 2, Mielczarski 6, Będzikowski 5, Sladkowski 5, Krok, Wasiak, Wiaderny 1. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 2/3. Chorwacja: Kuzmanović, Mandić - Božicević, Malin 1, Dujić 2, Zubac, Car 6, Barbić 3, Hršak 4, Štrković, Kovacec, Raužan 2, Lizac 8, Lulic 2, Šestak 1, Vuleta 1. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 7/8. W drugim meczu tej grupy Francja rozgromiła Stany Zjednoczone 45:17 (24:6). Tabela grupy A: 1. Polska 3 pkt 77:52 2. Chorwacja 3 pkt 57:56 3. Francja 2 pkt 71:44 4. USA 0 pkt 39:92 Drużyny z miejsca 1-2 awansują do drugiej fazy. Zespoły z miejsc 3-4 zagrają o Puchar Prezydenta (miejsca 17-32).