- Pytałam obserwatora i nie protestował - powiedziała Bożena Karkut, trenerka Zagłębia. W regulaminowym czasie sobotni mecz Zagłębia z Perłą zakończył się remisem 22-22 i o tym, kto zwycięży, miały rozstrzygnąć karne. Metraco Zagłębie Lubin wygrało w nich 10-9. W pierwszej serii, kiedy z każdej z ekip rzucało po pięć zawodniczek, oba zespoły pomyliły się po razie. Kolejne karne były wykonywane do pierwszej pomyłki. W Zagłębiu do piłki na przemian skutecznie podchodziły Klaudia Pielesz oraz Kinga Grzyb. I właśnie wtedy miały zostać złamane przepisy, bo obie zawodniczki nie mogły stawać na siódmym metrze, skoro już wcześniej wykonywały karne. - Przed podjęciem decyzji, kto ma podejść do piłki, zapytałam się obserwatora, czy może ta sama zawodniczka ponownie rzucać i on powiedział, że tak. Doskonale wiedział, co się dzieje na boisku. Tak jak sędziny. Przec ież nie robiliśmy tego, aby wywołać zamieszanie. Rzuciliśmy jednego karnego więcej niż Lublin i tyle, co mogę powiedzieć. Pozostaje nam czekać, jak cała sytuacja się zakończy - powiedziała trenerka Zagłębia. Klub z Lubina wystosował również specjalne oświadczenie. Można w nim m.in. przeczytać: "Wszystkie zawodniczki, które rzucały rzuty karne w meczu Metraco Zagłębie Lubin - MKS Perła Lublin były wyznaczone do rzucania za pełną aprobatą sędziów i delegata tego spotkania, a w protokole pomeczowym nie ma żadnej adnotacji o naruszeniu przepisów w tej mierze". Dalej klub z Dolnego Śląska zaapelował o zachowanie rozstrzygnięcia z boiska: "Zgadzamy się ze stanowiskiem Klubu MKS Perła Lublin, ażeby nie wzmagać animozji w odwiecznej walce o mistrzostwo Polski na linii Lubin - Lublin i apelujemy tak jak nasz adwersarz do władz związkowych o uszanowanie woli dwóch klubów i pozostawienie w mocy wyniku, który padł w sportowej rywalizacji". Mecz Zagłębia z Perłą kończył sezon zasadniczy w ekstraklasie. Przed drugą częścią rozgrywek zespół z Lublina prowadzi w tabeli i ma dziewięć punktów przewagi nad drużyną z Dolnego Śląska.