Tydzień temu oba zespoły zmierzyły się w Skopje, a losy meczu, zakończonego ostatecznie remisem, ważyły się do ostatnich sekund. W rewanżowym spotkaniu, który rozegrano w Hali Legionów, emocje skończyły się dużo wcześniej. Polski zespół nie dał rywalowi z Macedonii Północnej żadnych szans, górując nad nim w każdym elemencie gry. - Nie spodziewaliśmy się tak wysokiego zwycięstwa. Jakby mi ktoś powiedział przed meczem, że wygramy dziesięcioma bramkami, to bym mu nie uwierzył - mówił po spotkaniu rozgrywający PGE Vive Branko Vujović. - Dobrze przeanalizowaliśmy pierwszy mecz z macedońską drużyną. Poprawiliśmy błędy, które wtedy popełniliśmy i doskonale wiedzieliśmy jak zagra Vardar. Wszystko u nas zafunkcjonowało, od obrony po atak i łatwe bramki z kontrataku. Wypracowaliśmy sobie odpowiednią przewagę i później pod koniec spotkania jeszcze ją powiększyliśmy, kontrolując mecz do samego końca - dodał Kulesz. Na początku goście, podobnie jak tydzień wcześniej we własnej hali, grali siedmioma zawodnikami w ataku, wycofując bramkarza. W Skopje kielczanie nie potrafili tego wykorzystać, a ich rzuty przez całe boisko do pustej bramki rywala były z reguły niecelne. Teraz mistrz Polski nie powtórzył tego błędu. Po przejęciu piłki zawodnicy zespołu z Kielc inicjowali groźne kontry i rzucali ze znacznie bliższej odległości, przeważnie trafiając do siatki rywala. - Przygotowaliśmy się na ten ich wariant gry, każdy wiedział doskonale co ma zrobić i to przyniosło efekt. Do tego doszła bardzo dobrze opracowana taktyka na to spotkanie i świetna postawa naszych bramkarzy. Byli niesamowici, bronili w nieprawdopodobnych sytuacjach - chwalił swoich kolegów i sztab szkoleniowy kieleckiej drużyny Vujović. Na usprawiedliwienie macedońskiej ekipy należy jednak dodać, że przeżywa ona obecnie spore problemy kadrowe. Vardar zagrał w Kielcach bez Guilherme de Toledo i Dainisa Kristopansa, a Paweł Atman i Christian Dissinger wrócili dopiero do gry po kontuzji. - Zespół ze Skopje to naprawdę fantastyczna drużyna, nawet bez Kristopansa. To przecież zwycięzca ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Mecze z nimi zawsze były "na styku". To, że tym razem to my odnieśliśmy wysokie i pewne zwycięstwo to nie efekt kontuzji w obozie rywali, tylko naszej świetnej gry - zaznaczył czarnogórski rozgrywający. Rezultat sobotniej potyczki to najwyższe zwycięstwo w historii zespołu z Kielc nad obecnym klubem Ivana Czupicia. - Nieważne czy wygrywasz jedną czy dziesięcioma bramkami. Liczy się wygrana, wtedy czujesz, że dobrze wykonałeś swoją pracę - podkreślił reprezentant Białorusi, który chwalił kielecką publiczność. - Jak zawsze są naszym ósmym zawodnikiem. Byli po prostu kosmiczni - komplementował fanów Kulesz. Po ośmiu kolejkach piłkarze ręczni PGE Vive mają na swoim koncie 10 punktów i do czasu zakończenia niedzielnego spotkania Montpellier HB - Motor Zaporoże zajmują trzecią lokatę w grupie B. Do lidera THW Kiel tracą trzy punkty. Za tydzień zespół Tałanta Dujszebajewa zagra na wyjeździe z Telekomem Veszprem. Autor: Janusz Majewski