Rywalizacja między kielczanami a płocczanami trwa prawie 50 lat - od 1975 roku. Według oficjalnej strony Industrii będzie to już 180. spotkanie tych drużyn. Zdecydowanie lepszy bilans ma zespół z Kielc - wygrał 104 razy, a przegrał 67 (siedem remisów). Rywalizacja nasiliła się w XXI wieku, kiedy hegemonem stał się klub ze stolicy województwa świętokrzyskiego, a Wisła cały czas próbuje tę dominację przerwać. Najczęściej jednak bezskutecznie. W XXI wieku klub z Kielc mistrzem Polski był 15 razy, odwieczny rywal siedmiokrotnie. Po jednym tytule zdobyły jeszcze Zagłębie Lubin i Wybrzeże, ale od 2008 roku na najwyższym stopniu podium wymieniają się Wisła i Industria (wcześniej Vive, a jeszcze wcześniej Iskra). Choć, jak wspomnieliśmy, płocczanie zwykle muszą zadowolić się drugim miejscem. Od 2009 roku na 16 sezonów w 14 triumfowali kielczanie. Ale w ostatnich rozgrywkach po 13 latach porażek, w końcu to Wisła triumfowała. Mało tego odebrała Industrii nie tylko mistrzostwo, ale także Puchar Polski. Ostatni raz kielczanie "tak słabo" spisali się w sezonie 2007/2008 - wtedy zajęli trzecie miejsce i przegrali w finale Pucharu Polski. - Poprzedni sezon to już historia. Cała drużyna jest zmotywowana i głodna kolejnych sukcesów. Nasz cel jest jeden: chcemy zdobyć Superpuchar i zacząć rozgrywki z przytupem - zapewnia Dawid Dawydzik, obrotowy Orlen Wisły Płock. Kielczanie mają za co rewanżować się Wiśle. Pierwsza okazja nadarzy się w Superpucharze Polski. To będzie wyjątkowe spotkanie, bo do rywalizacji o to trofeum dojdzie po raz pierwszy w historii. Władze Związku Piłki Ręcznej od tego roku postanowiły organizować mecze o Superpuchar. Na razie podpisały umowę z Łodzią i miejscem rozgrywania jest hala Atlas Arena. Historyczna chwila - pierwszy Superpuchar Polski do wygrania - To historyczny mecz. Dla nas i Wisły to okazja, by wznieść trofeum jako pierwsi. Za 10, 20, 30 lat drużyny będą miały takich pucharów kilka, ale wszyscy zapamiętają tego pierwszego zwycięzcę - uważa Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii. Wydarzenie budzi ogromne zainteresowanie jak na mecze piłki ręcznej. W poprzednim sezonie średnio na spotkaniach Orlen Superligi było 1300 osób. W Kielcach na meczach było przeciętnie prawie 2,5 tys. fanów, a w Płocku 2,1 tys. (lepszy był Ostrów Wielkopolski - 2362). Na mecze Superpucharu Polski do piątku sprzedano prawie 9 tysięcy biletów (są dostępne także w kasach hali). Łódź ma długie tradycje w piłce ręcznej - Anilana był mistrzem Polski w 1983 roku. Z tego klubu pochodzą medaliści olimpijscy - Andrzej Szymczak, Ryszard Przybysz czy Zygfryd Kuchta. Od ponad 20 lat jednak nie ma zespołu na najwyższym poziomie. - Pomysł jest bardzo fajny i będzie to kolejne święto piłki ręcznej. To także okazja dla Łodzi, by rozpropagować ten sport - uważa Adam Jędraszczyk, trener Anilany, która występuje na drugim poziomie rozgrywkowym. - Szkoda tylko, że nie pomyślano o tym, by część biletów trafiła do szkół, by dzieci na własne oczy zobaczyły, jak piękny jest to sport. Jędraszczyk jeszcze jako zawodnik grał przeciwko zespołom z Kielc czy Płocka. Teraz uważa, że trudno wskazać faworyta spotkania o Superpuchar. - Nie spodziewam się, by na początku sezonu w tzw. "świętej wojnie" polała się krew. Obie drużyny mają wyrównane składy. Więcej transferów zrobiła Wisła, ale w trakcie rozgrywek przekonamy się, czy nowi się sprawdzą. Na razie wygląda to obiecująco - mówi. Obie drużyny w lidze wygrywają, ale efektowniej robi to Wisła. Chrobrego Głogów (czwarty zespół poprzedniego sezonu) rozbiła 35:14, a Wybrzeże Gdańsk (przedostatni) 32:19. Industria pokonała Ostrovię (siódma) 42:33 i MMTS Kwidzyn (ósmy) 32:21. - Pytanie, jak obie drużyny podejdą do tego meczu. Oczywiście walczą o pierwsze trofeum, ale to początek rozgrywek i wielkiej bitwy się nie spodziewam - podkreśla Jędraszczyk. W poprzednim sezonie obie drużyny szły łeb w łeb. W rundzie zasadniczej wygrały po 25 meczów i przegrały tylko raz. W obydwu meczach finałowych o zwycięstwie decydowały rzut karne - lepiej wykonywali jest płocczanie i po 13 latach odzyskali mistrzostwo Polski. Wygrali z Industrią także w finale Pucharu Polski. - Wisła długo nie mogła przełamać hegemonii rywala, ale w końcu się udało. Nie było to duże zaskoczenie, jeśli wziąć pod uwagę liczbę kontuzji w drużynie z Kielc. W końcówce sezonu właściwie nie miała już ławki rezerwowych - uważa Jędraszczyk. - Oczywiście duże znaczenie miał głód sukcesu w płockim zespole. I jednak więcej zdrowych zawodników. W sobotę zdecyduje pewnie mądrość i forma dnia. Andrzej Klemba