W Paryżu mówią, że to miejsce, "gdzie powstają wspomnienia i spełniają się marzenia". Po te marzenia polecieli do stolicy Francji wicemistrzowie Polski z Płocka, choć wydawały się jednak trochę nierealne. Przegrana we własnej hali z PSG 26:30 przed tygodniem powodowała bowiem, że "Nafciarze" nie tyle potrzebowali zwycięstwa w rewanżu, co zwycięstwa okazałego. Historycznego, bo siedem wcześniejszych starć między tymi zespołami zawsze kończyło się wygranymi giganta z Paryża. Wicemistrz Polski potrzebował cudu. Cud jednak nie nadszedł, choć był dobry moment Aby dokonać tego cudu, Orlen Wisła musiał zagrać perfekcyjnie, tak w ataku, jak i w obronie. Jak cztery miesiące temu w swojej hali z Telekomem Veszprem. Pewnym ułatwieniem mógł być fakt, że w bramce PSG zabrakło Andreasa Palicki, jednego z najlepszych specjalistów na świecie. Pozostał Jannick Green, który jest bramkarzem niestabilnym. Rzadko gra średnio, przeważnie albo wspaniale, albo słabo. Dziś przeciwko wicemistrzom Polski, w pierwszej połowie, bronił kiepsko, obronił raptem dwa rzuty ze skrzydła Michała Daszka, w 16. i 27. minucie. Przepuścił 16 pozostałych, ale - co jest paradoksem - nie miało to większego znaczenia. W polu bowiem gracze PSG i tak zdecydowanie dominowali. A bramkarze gości dorównywali poziomem Greenowi. Był tylko jeden moment, gdy płocczanie mogli uwierzyć w możliwość odrobienia strat. Po wyrównanym początku PSG objęło prowadzenie 5:3, później karę dwóch minut dostał Mirsad Terzić, zaś David Balaguer trafił na 6:5. Jakby tego było mało, za chwilę piłkę nogą zagrał Lovro Mihić i on też powędrował na dwie minuty na ławkę. W podwójnym osłabieniu goście nie tylko nie stracili dystansu, ale... objęli prowadzenie! Najpierw z koła trafił Leon Šušnja, później po kontrze Przemysław Krajewski. Zrobiło się 8:6 dla płocczan, w kolejnej akcji Marcel Jastrzębski obronił rzut Nikoli Karabaticia. Na więcej paryżanie już nie pozwolili. Paryż nie pozwolił na sensację. Gwiazdy PSG nie zostawiły płocczanom złudzeń Po pierwsze - wzmocnili obronę, podopieczni Xaviera Sabate mieli ogromne kłopoty z dojściem do pozycji rzutowych, tracili piłkę. Po drugie - w ataku potężne bomby z dystansu posyłał Elohim Prandi, gwiazda ostatnich mistrzostw Europy. Wspomagał go Balaguer, dobrą robotę na kole wykonywał Kamil Syprzak, perfekcyjny też przy rzutach karnych. Nie pomagało wyższe ustawianie przy Lucu Steinsie Przemysława Krajewskiego, nie pomagały inne warianty. Wisła nie jest tak mocna w defensywie jak pod koniec zeszłego roku. PSG odskoczyło pod koniec pierwszej połowy na 18:13, w dwumeczu miało już o dziewięć bramek więcej. To wystarczyło do pełnej kontroli nad wydarzeniami, nawet jeśli rywale wciąż nie chcieli odpuścić. W drugiej połowie to spotkanie nie miało już więc wielkiego ciśnienia, choć w końcówce nieoczekiwanie dostarczyło emocji. Paryżanie byli pewnie myślami przed niedzielnym starciem z HBC Nantes, które może już ostatecznie przesądzić o ich kolejnym mistrzostwie Francji. A Orlen Wisła walczył o honor, ale też by pokazać, że zdecydowanie pasuje do tego elitarnego grona. By w sytuacji, gdyby jednak przegrał walkę o mistrzostwo Polski z Industrią Kielce, miał argumenty w staraniach o "dziką kartę" na kolejny sezon. PSG cały czas miało więc przewagę - zwykle czterech lub pięciu bramek. O dziwo jednak, trener paryżan Raul Gonzalez trzymał na parkiecie podstawowych zawodników, choćby Prandiego, Steinsa, Syprzaka czy Grebille'a. Gdy zaś płocczanie zbliżyli się na dwie bramki (26:28 w 49. minucie), poprosił o czas. Widać już było pewne rozprężenie w jego zespole. A Płock w Paryżu nie odpuszczał, po trafieniu Dmitrija Żytnikowa nawiązał już bezpośredni kontakt (27:28), później z karnego Krajewski rzucił na 28:29. Było jeszcze osiem minut i szansa na przynajmniej pierwszy remis w konfrontacjach między tymi klubami. I ten remis nastąpił, gdy w 55. minucie piłka wpadła w ręce Abela Serdio, a hiszpański obrotowy wyrównał na 30:30. Nie udało się jednak nie przegrać, Steins rozgrywał piłkę jak czarodziej, kończył akcje Prandi. Paris Saint-Germain wygrał po raz ósmy w ósmym meczu z Orlenem Wisłą, awansował do ćwierćfinału. I może szykować się na dwumecz z Barceloną. PSG - Orlen Wisła Płock 34:33 (18:15) PSG: Green (7/38 - 18 proc.), Villain (0/1 - 0 proc.) - Marchan, Steins 4, Ntanzi, Tønnesen 1, Balaguer 8, Grebille 3, Syprzak 7, L. Karabatić, Gibelin, Holm, N. Karabatić 2, Villain, Pelleka, Prandi 9. Kary: 12 minut. Rzuty karne: 6/6. Orlen Wisła: Jastrzębski (3/26 - 12 proc.), Alilović (1/11 - 9 proc.) - Daszek 1, Zarabec, Lučin 2, Piroch 3, Serdio 6, Šušnja 1, Fazekas 3, Krajewski 8, Perez 1, Terzić, Dawydzik 1, Mihić 3, Mindegia 2, Żytnikow 2. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 5/6. Pierwszy mecz: 30:26 dla PSG. Dwumecz: 64:59. Awans: PSG.