Zespół z Kielc przyjechał na Śląsk prosto z Rumunii, gdzie w czwartek przegrał na inaugurację Ligi Mistrzów z Dinamem Bukareszt 29:32. Mocno odmłodzony Górnik - po poprzednim sezonie odeszło z niego aż sześciu doświadczonych graczy (m.in. Bartłomiej Tomczak, Jan Czuwara i Iso Sluijters) - także postawił najlepszej polskiej drużynie twarde warunki, bardzo długo nie pozwalając kielczanom się rozpędzić. Zabrzanie, grający już trzeci sezon pod kierunkiem Marcina Lijewskiego, cierpliwie rozgrywali piłkę w ataku, unikając strat i ewentualnych kontr. W obronie zaś nie zlękli się gwiazd w ekipie gości, w której zwłaszcza widoczny był brak kontuzjowanego po igrzyskach w Tokio rozgrywającego Aleksa Dujszebajewa. Jego ojciec na ławce, Talant, co chwilę nerwowo pokrzykiwał na swoich podopiecznych. Tymczasem w ekipie gospodarzy szczególnie dobrze spisywali się obiecujący skrzydłowy reprezentacji Polski młodzieżowej Dawid Molski oraz bramkarz Jakub Skrzyniarz, który kilka razy zatrzymał zawodników Vive w sytuacjach sam na sam. Zabrzanie prowadzili w pierwszej połowie już 14:11, a na początku drugiej jeszcze 18:15, ale powtórki z Bukaresztu kielczanom oszczędzili - sił starczyło im na niespełna 40 minut. Wtedy w ich grze coś się zacięło, a zmianę w obronie kielczan zrobił nieobecny w Bukareszcie Mateusz Kornecki. Były bramkarz Górnika zmienił Andreasa Wolffa i seryjnie zaczął bronić ataki miejscowych - łącznie zakończył mecz z 11 skutecznymi interwencjami na fenomenalnym procencie 61! Jego koledzy zaś zdobyli aż 10 goli pod rząd, i mecz się odwrócił - na kwadrans przed końcem spotkania Vive objęło znaczące prowadzenie, które jeszcze powiększało. W krajowej lidze Vive ma na koncie komplet 3 zwycięstw i przewodzi tabeli, Górnik - czwarty zespół poprzedniego sezonu - po dwóch wygranych (w tym jednej po rzutach karnych) poniósł pierwszą porażkę. Tomasz Mucha