Pierwsze 20 minut było bardzo wyrównane, ale później niemal przez cały czas to kielczanie musieli gonić wynik. Mistrzowie Polski nieźle grali w obronie, ale o ich porażce zadecydowały błędy i nieskuteczność w ataku. - Widać było, że ten mecz nie ułożył się po naszej myśli. Mieliśmy plan, jak grać przeciwko ekipie z Montpellier, ale rzeczywistość zweryfikowała bardzo szybko nasze ustalenia - przyznał Lijewski. Na kwadrans przed końcem kielecki zespół przegrywał różnicą pięciu bramek (17-22) i wydawało się, że przy tak grającej drużynie z Montpellier emocji w tym meczu już nie będzie. Tymczasem już 10 minut później ekipa trenera Tałanta Dujszebajewa zdołała doprowadzić do remisu. - Przy wsparciu naszych kibiców potrafiliśmy wrócić do gry. W pewnym momencie mogliśmy nawet wyjść na prowadzenie, ale niestety nie udało się. Trzeba jednak oddać drużynie przyjezdnej co królewskie. To są przecież zwycięzcy ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Wcześniej mieli trochę kontuzji, teraz zagrali w pełnym składzie. Widać wyraźnie, że w tej chwili to zupełnie inna drużyna niż na początku sezonu - chwalił rywali "Lijek", który nie mógł odżałować ostatniej akcji. Kielczanie mieli siedem sekund po czasie wziętym przez Dujszebajewa, aby doprowadzić do remisu. - Szkoda ostatniej akcji, bo uratowalibyśmy przynajmniej jeden punkt. Zniwelowaliśmy pięciobramkową stratę i wydawało się, że możemy jeszcze odwrócić losy tego pojedynku. Trzeba jednak przyznać, że przegraliśmy przez nasze błędy w ataku. Chyba z dziewięć razy podaliśmy piłkę wprost w ręce rywali. Poszły z tego kontry, z których przeciwnik zdobył osiem bramek. To zdecydowało, że francuska ekipa zdobyła w tym meczu dwa punkty - nie ukrywał Lijewski. - Rywale praktycznie nie musieli grać w ataku pozycyjnym. Traciliśmy piłkę, a oni błyskawicznie wyprowadzali kontry, z których zdobywali łatwe bramki. Tych błędów było za dużo, żeby myśleć o zwycięstwie, choć niewiele do niego zabrakło - dodał lewoskrzydłowy PGE Vive Mateusz Jachlewski. Porażka mistrzów Polski, którzy walczą o drugie miejsce w grupie, jest tym bardziej bolesna, że wyniki innych spotkań w grupie A ułożyły się po myśli drużyny z Kielc. Vardar Skopje uległ u siebie Telekomowi Veszprem (27-29), a Mieszkow Brześć wygrał we własnej hali z Rhein-Neckar Loewen (27-24). - Gdybyśmy wygrali z Montpellier, wszystko byłoby w naszych rękach. Teraz ta druga czy nawet trzecia pozycja w grupie mocno się od nas oddaliła. Ale nie ma co zwieszać głów. W środę gramy w Mannheim i musimy zrobić wszystko, aby przywieźć z Niemiec dwa punkty - podkreślił Jachlewski. Na czele grupy A jest Barca Lassa - 18 punktów, która w niedzielę zmierzy się u siebie z IFK Kristianstad w ostatnim meczu tej kolejki. Dwa punkty do mistrza Hiszpanii traci Telekom Veszprem, trzy - Vardar Skopje, a cztery - PGE Vive. Kolejny mecz w Lidze Mistrzów kielczanie rozegrają już w środę w Mannheim z Rhein-Neckar Loewen. Autor: Janusz Majewski