Kielczanie w pierwszym meczu po świetnej grze rozbili utytułowanego rywala. Zespół Nikoli Karabatica i Mikkela Hansena, jeden z głównych faworytów całych rozgrywek, nie miał w stolicy regionu świętokrzyskiego nic do powiedzenia, przegrywając aż 24-34. - Pojawiły się głosy, że to był jeden z najlepszych meczów w historii klubu. Trudno więc spodziewać się, że po tygodniu zagramy kolejne takie spotkanie. Ale my nie myślimy w tych kategoriach. Wiemy jak trudny czeka nas pojedynek i musimy być na to gotowi - podkreślił Jurkiewicz. 10-bramkowa zaliczka to sporo, ale w kieleckim obozie zapewniają, że nikt nie rezerwuje jeszcze biletów do niemieckiej Kolonii. Zawodnicy mają w pamięci ubiegłoroczny mecz obydwu drużyn w Hali Legionów. Po 30 minutach tamtego spotkania PGE Vive przegrywało 10-22. - To są dosyć świeże wspomnienia co do tego, jak funkcjonuje drużyna z Paryża. Na dodatek w ubiegłym roku przegrywali w Brześciu dziesięcioma bramkami, by ostatecznie wygrać. Wszyscy wiemy jaka to jest świetna drużyna, jak klasowi zawodnicy tam występują. To zespół, który jest w stanie odrobić każdą, nawet dziesięciobramkową stratę. Dlatego nikt z nas nie myśli o zaliczce, jaką mamy po pierwszym meczu - zapewnił były reprezentant Polski, który jest przekonany, że mistrzowie Francji od początku rewanżowego meczu ruszą do ataku, rzucą na szalę wszystkie swoje siły i umiejętności. - Nie mają wielkiego marginesu na błędy. Mocna obrona i błyskawiczne kontry - z tego są słynni, to zawsze im daje największą jakość gry. Kluczem do sukcesu będzie więc powstrzymanie się od strat w ataku i błyskawiczny powrót do obrony, bo w przeciwnym wypadku mistrzowie Francji wykorzystają to w mgnieniu oka - nie ukrywał Jurkiewicz. Dodał, że w ataku jego zespół musi zagrać cierpliwie, do pewnej pozycji rzutowej. - Oczywiście, że jak będzie dogodna sytuacja, to będziemy się starali rzucać wcześniej. Jednak rozmontowanie takiej obrony, jaką ma PSG, to nie jest kwestia jednego czy dwóch podań. Trzeba się mocno postarać, aby sobie wypracować jakąś sytuację rzutową - zaznaczył rozgrywający kieleckiej drużyny. W pierwszym meczu mistrzowie Polski zaskoczyli rywala agresywną obroną 5-1. Mateusz Jachlewski i Blaż Jancz w roli wysuniętych obrońców spisali się znakomicie, zmuszając rywali do wielu błędów. - Wydaje się, że tym razem trudno będzie już czymś zaskoczyć przeciwnika. Obie drużyny znają się doskonale. Musimy po prostu nastawić się na twardy, ciężki bój - podkreślił rozgrywający PGE Vive Luka Cindrić. Chorwat, który w pierwszym meczu świetnie kierował grą zespołu z Kielc, jest zdania, że w rewanżowym pojedynku kluczowe oprócz umiejętności będą także kwestie mentalne. - Musimy zapomnieć o wyniku pierwszego meczu. Nie możemy myśleć o tym, jaką przewagę mamy przed rewanżem. To może być zgubne. Dlatego w paryskiej hali musimy wyjść z myślą o zwycięstwie - dodał chorwacki rozgrywający. Niedzielne spotkanie w Paryżu rozpocznie się o godz. 17. Zwycięzca dwumeczu awansuje do Final Four Ligi Mistrzów, który w dniach 1-2 czerwca rozegrany zostanie w Lanxess Arena w Kolonii (Niemcy). Autor: Janusz Majewski