Wielkie nadzieje na zwycięstwo gospodarzy trochę zostały przygaszone, gdy w dniu meczu okazało się, że Luka Cindrić jednak nie zagra przeciwko Katalończykom. Choć już w środę i czwartek normalnie trenował z zespołem. Sztab trenerski w porozumieniu wolał jednak dmuchać na zimne, bo już raz w tym sezonie jeden zawodnik wrócił za wcześnie (Marko Mamić) i kontuzja mu się odnowiła. A po meczu z Barcą kielczan czeka ważniejszy w kontekście walki o drugie miejsce wyjazdowy mecz w Macedonii z Vardarem Skopje. A swoją drogą Mamić też w sobotę nie zagrał, choć uraz pojawił się (odnowił) przed samym meczem. Trzecim ubytkiem w zespole Tałanta Dujszebajewa jest Michał Jurecki, który do gry wróci w nowym roku. Mimo osłabień nadzieje były spore, bo bombardowane kontuzjami od początku sezonu Vive wbrew losowi spisuje się bardzo dobrze i pod względem wyników i pod względem formy. A dochodziły jeszcze własne boisko i wypełnione trybuny, bo bilety wyprzedały się dwa tygodnie temu. A wobec braku Cindricia na środku rozegrania niemal cały czas grał Alex Dujszebajew, który jest w tym sezonie w takiej formie, że o różnicy nie wypada mówić, choć to oczywiście nominalny prawy rozgrywający. W pierwszej połowie to nie jego gra zadecydowała, że kielczanie przegrywali do przerwy. Za dużo, zdecydowanie za dużo, zwłaszcza w meczu takim przeciwnikiem, popełniali własnych błędów, po których goście aż 6 bramek zdobyli kontry, a jeszcze dwa takie ataki przestrzelili. Do 10 minuty gospodarze byli nawet na prowadzeniu (7-6), między innymi dzięki dobrym interwencjom Władymira Cupary w kieleckiej bramce. Ale nieszczęście zaczęło się od kontry Mateusza Jachlewskiego, w której trafił w słupek i kielczanie zamiast prowadzić dwoma golami, stracili bramkę i był remis. Ale kolejnych pięć trafień znów należało do gości, którzy z bezwzględnością dentysty wykorzystali cztery kolejne starty gospodarzy w ataku. Było 7-12, ale jeszcze do przerwy mistrzom Polski udało się zbliżyć na jedno trafienie (13-14 w 28. i 14-15 30. minucie). Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy zapowiadało, że nadal będzie ciekawie: Barca odskakiwała na dwa gole, kielczanie doskakiwali na jednego. W 40. minucie było 24-25 i był to już ostatni taki kontakt w tym meczu. Zdecydowanie za słaba obrona, zdecydowanie za mało pomysłu i skuteczności w ataku i co by nie mówić - niesamowite możliwości graczy z Katalonii. Szybkość, siła, rzut, technika, taktyka - wszystko było po stronie rywali, którzy z dziecinną łatwością zdobywali większość bramek. Dość powiedzieć, że obaj kieleccy bramkarze w drugiej połowie ani razu z piłką się nie zderzyli. Najwyższa ich przewaga to 7 goli, a skończyło się 6-bramkową porażką PGE Vive 36-42. I o ile przegrać z Barceloną to żaden wstyd, to porażka wkalkulowana w fazę grupową, to 42 bramki stracone na własnym boisku są niechlubnym rekordem w występach kielczan w Lidze Mistrzów. Po meczu są jednak i inne pozytywne wiadomości. W sobotę w Lidze Mistrzów zadebiutował 22-letni białoruski rozgrywający, mierzący 206 cm Władysław Kulesz. Zadebiutował dopiero teraz, bo od początku sezonu leczył kontuzję, najpierw ręki, potem nogi. Zagrał w dwóch meczach polskiej Superligi, ale niemal wyłącznie w obronie. Teraz zadebiutował przeciwko wielkiej Barcelonie i zapakował jej sześć goli na osiem rzutów. Wróżąc mu świetlaną przyszłość w piłce ręcznej można być mało ostrożnym optymistą, a klub powinien mieć z niego pożytku co nie miara. Drugi pozytyw jest taki, że PGE Vive utrzymało drugą pozycję w tabeli grupa A Ligi Mistrzów, bo Vardar Skopje nieoczekiwanie tylko zremisował w Brześciu Mieszkowem (31-31) i nie doskoczył do kielczan, którzy mają nad nim punkt przewagi. Dlatego taki ważny będzie ostatnie w tym roku mecz w Champions League - w sobotę o 17.30 właśnie w Skopje. Leszek Salva PGE VIVE Kielce - Barca Lassa 36-42 (15-18) PGE VIVE Kielce: Vladimir Cupara, Filip Ivic - Władysław Kulesz 6, Alex Dujshebaev 5, Blaz Janc 5, Arkadiusz Moryto 5, Arciom Karalek 5, Julen Aginagalde 3, Mateusz Jachlewski 2, Krzysztof Lijewski 2, Angel Fernandez Perez 1, Daniel Dujshebaev 1, Mariusz Jurkiewicz 1, Bartłomiej Bis, Marko Mamic. FC Barcelona Lassa: Gonzalo Perez de Vardas, Moller - Gilberto Duarte 9, Casper Mortensen 9, Victor Tomas 6, Timothey N'Guessan 5, Aron Palmarsson 5, Dika Mem 2, Ludovic Fabregas 2, Thiagus Petrus 1, Jure Dolenec 1, Raul Enterrios 1, Aitor Arino 1, Cedric Sorhaindo, Lasse Andersson, Aleix Gomez. Kary: PGE VIVE - 4 min. Barca Lassa - 2 min. Sędziowali: Stevann Pichon i Laurent Reveret (Francja). Widzów: 4 000.