W niedzielny wieczór piłkarze ręczni PGE Vive zagrają po raz pierwszy w tej edycji Ligi Mistrzów we własnej hali. Obie drużyny w pierwszej kolejce tegorocznej LM nie punktowały. O ile przegrana THW Kiel z Paris Saint-Germain nie była zaskoczeniem, to porażka mistrzów Polski w Brześciu została potraktowana jako spora niespodzianka. - Nie rozegraliśmy na Białorusi najlepszego meczu. Wydaje mi się, że nie byliśmy chyba w 100 proc. mentalnie przygotowani do tego pojedynku. Ale nie ma co robić z tego dramatu, tamten mecz to już historia. Liczy się to, co jest przed nami - podkreślił Dujszebajew, który w niedzielnym spotkaniu liczy na doping kieleckich fanów. - Czeka nas bardzo trudny mecz. Zagramy z groźnym rywalem, ale liczymy jak zawsze na naszych sympatyków. Wierzę, że będzie pełna hala i kibice pomogą nam w odniesieniu zwycięstwa - apelował do fanów. Rywale kieleckiej drużyny nie mają dobrego początku sezonu. W niemieckiej Bundeslidze z sześciu spotkań wygrali zaledwie trzy. - Nie zwracamy uwagi na wyniki naszego rywala. To nie nasz problem. Koncentrujemy się na naszej grze i najbliższym pojedynku, na tym co wydarzy się podczas 60 minut niedzielnego pojedynku - zapewnił rozgrywający VIVE Mariusz Jurkiewicz, który zdaje sobie sprawę, że jego zespół musi zagrać dużo lepiej niż w Brześciu, aby pokonać THW Kiel. - Mieliśmy falstart, ale to już za nami. Przeanalizowaliśmy tamto spotkanie i oddzielamy go grubą kreską. W meczu z niemiecką drużyną musimy zagrać lepiej praktycznie we wszystkich elementach gry, niż na Białorusi - dodał Jurkiewicz. - Zagramy we własnej hali, gdzie naszym ósmym zawodnikiem będą nasi fantastyczni kibice. Rywal to uznana marka, ale myślimy tylko o zwycięstwie - zapowiedział chorwacki skrzydłowy zespołu Manuel Strlek. Niedzielne spotkanie PGE VIVE z THW Kiel rozpocznie się w Kielcach o godz. 18.30.