W Opolu dobiegła końca imponująca seria kieleckiej drużyny, która wygrała 103 kolejne mecze w ekstraklasie. Zespół z Kielc po raz ostatni schodził z parkietu pokonany 13 marca 2016 roku, kiedy w fazie zasadniczej uległ w Płocku Orlen Wiśle 27:31. Na krajowym podwórku, wliczając też mecze Pucharu Polski, kielczanie wygrali 121 kolejnych spotkań. - Każda seria ma swój koniec. Z tej porażki nie robimy tragedii, kiedyś musieliśmy przegrać. W niedzielę graliśmy finał Pucharu Polski, później praktycznie cały czas byliśmy w podróży. Zmęczenie dało o sobie znać, jesteśmy tylko ludźmi - podkreślił trener 15-krotnych mistrzów Polski, który jednocześnie chwalił zespół z Opola. - Gwardia zagrała bardzo dobry mecz, do tego świetnie bronił Adam Malcher. My natomiast nie zagraliśmy najlepszego spotkania, ale teraz koncentrujemy się na sobotnim meczu. Jeśli wygramy dwoma bramkami, to zapomnimy o tamtej porażce - dodał szkoleniowiec. - Malcher miał swój dzień, zresztą nie jedyny w tym sezonie. Pozwoliliśmy się mu rozgrzać i w drugiej połowie bronił bardzo dużo piłek. Każda porażka boli, ale nie można przecież w nieskończoność wygrywać. Lepiej, że przytrafiła się nam ta porażka we wtorek, niż w niedzielę w Poznaniu, gdzie o zdobyciu Pucharu Polski decydował tylko jeden mecz - dodał obrotowy VIVE Bartłomiej Bis. Widać było, że kielczanie odczuli trudy dwumeczu Ligi Mistrzów z francuskim Paris Saint-Germain i finałowego starcia Pucharu Polski z zespołem z Płocka. - Na pewno te mecze plus mało czasu na odpoczynek miały wpływ na naszą postawę. Ale nigdy nie szukamy usprawiedliwień. Nie zagraliśmy najlepiej, za to rywal pokazał się z bardzo dobrej strony. Ale teraz mamy okazję do rewanżu - powiedział rozgrywający Alex Dujshebaev. Mimo porażki w Opolu kielczanie i tak są zdecydowanymi faworytami rewanżowej potyczki. VIVE pokonało Gwardię w tym sezonie trzykrotnie - dwa razy w lidze (36-26, 40-30) i 36-20 w wyjazdowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski. - Nie możemy być pewni awansu, bo nie wygraliśmy tego pierwszego spotkania. Liczy się wynik dwumeczu. Do rewanżu przystąpimy maksymalnie zmobilizowani. Na naszą korzyść będzie działał fakt, że mieliśmy trochę czasu na odpoczynek i regenerację sił - zaznaczył Bis. - To na pewno nie będzie łatwe spotkanie. Gwardia pokazała się we własnej hali z bardzo dobrej strony, to bardzo groźny zespół. Chcemy przede wszystkim wygrać i awansować do finału. Rozmiary zwycięstwa nie mają żadnego zwycięstwa. Liczy się awans - podkreślił starszy syn trenera VIVE. Wszystko wskazuje na to, że w sobotnim meczu zagra Blaz Janc, który podczas spotkania w Opolu został sfaulowany przez Jana Klimkowa i uskarżał się na uraz barku. - Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Zobaczymy jak będzie wyglądał na treningu. Przekonamy się też, jak wygląda sytuacja z ręką Krzysztofa Lijewskiego, czy będzie mógł łapać piłkę. Pod znakiem zapytania jest też dyspozycja Julena Aguinagalde, który już w pierwszej połowie w Opolu miał problemy z plecami. Ale nie ma co narzekać, w piłce ręcznej takie urazy to rzecz normalna - zapewnił trener kieleckiej drużyny. Z zespołem trenuje już Arkadiusz Moryto, który w finale Pucharu Polski z Orlen Wisłą Płóck doznał urazu barku. Sobotnie spotkanie w Kielcach rozpocznie się o godz.18. Janusz Majewski