Mistrzowie Polski niemal przez całe spotkanie musieli gonić wynik, ale ostatecznie zeszli z parkietu pokonani. Nie wystarczyła dobra postawa w obronie i bramkarza Vladimira Cupary. U kielczan szwankował przede wszystkim atak pozycyjny. - Barcelona była po prostu lepsza i wygrała. Mimo wszystko jestem zadowolony z postawy moich zawodników. Za to, że nawet kiedy przegrywali pięcioma-sześcioma bramkami walczyli - podkreślił szkoleniowiec Vive, który zaznaczył, że w hali mistrza Hiszpanii "każdej drużynie gra się niezwykle ciężko". - Dla mnie to główny kandydat do awansu do Final Four. Teraz musimy skupić się na kolejnym meczu w Brześciu, a za trzy tygodnie u siebie poszukamy rewanżu. Barcelona po wygranej w Lidze Mistrzów w 2015 roku rozpoczęła przebudowę zespołu. Kiedy zabrakło ich w Final Four, zachowali cierpliwość. Teraz stworzyli bardzo silną drużynę. My też jesteśmy w momencie zmian, jesteśmy trochę za nimi, czy za Paris Saint-Germain - nie ukrywał szkoleniowiec mistrzów Polski, który wyjaśnił dlaczego w niedzielnym meczu nie zagrał Michał Jurecki. - Piątkowy trening opuścił po dwudziestu minutach. Następnego dnia po przylocie w ogóle nie trenował. W niedzielę wyszedł na rozgrzewkę, chciał pomóc drużynie, ale ostatecznie zdecydowaliśmy, że nie będziemy podejmować ryzyka. Nie chcieliśmy pogłębiać jego urazu. On będzie nam jeszcze potrzebny. Dodatkowo w ostatnich dniach przeziębiony był mój syn Alex, ale on musiał zagrać" - tłumaczył Dujszebajew, który z porażki nie robił tragedii. "Jeśli wszyscy moi zawodnicy będą zdrowi, to stać nas na zajęcie pierwszego lub drugiego miejsca w grupie" - podsumował trener mistrzów Polski. Po sześciu kolejkach LM liderem grupy A jest Barcelona przed Vardarem Skopje, obie drużyny mają na swoim koncie po 10 punktów i o dwa wyprzedzają PGE Vive i Rhein-Neckar Loewen. Autor: Janusz Majewski