Z Kosowem polscy piłkarze ręczni zmierzyli się podczas lutowych prekwalifikacji do tegorocznych. Podopieczni trenera Piotra Przybeckiego, mimo że na początku meczu mieli trochę kłopotów, wygrali pewnie 30:19. Także teraz biało-czerwoni też są zdecydowanym faworytem i ewentualne niepowodzenie byłoby sensacją. "Ten mecz po prostu musimy wygrać. To będzie też okazja do przećwiczenia pewnych schematów i wariantów gry. Nie oznacza to jednak, że lekceważymy rywala. Koncentracja od pierwszej minuty to podstawa. Musimy nie tylko wygrać, ale chcemy też potwierdzić, że nasz zespół czyni postępy i idzie w dobrym kierunku" - podkreślił Walczak, który wskazał główny atut najbliższego rywala. "Mają dwóch środkowych rozgrywających, którzy wyróżniają się na tle całego zespołu. To ich najsilniejszy punkt. Potrafią też agresywnie zagrać w obronie. Na to wszystko będziemy musieli zwrócić uwagę, ale koncentrujemy się przede wszystkim na swojej grze. Interesuje nas nie tylko zwycięstwo, ale i jego styl. Chcemy po prostu udanie rozpocząć te eliminacje" - zapewnił zawodnik niemieckiego TuS N-Luebbecke. Polscy piłkarze ręczni na imprezie rangi mistrzowskiej po raz ostatni wystąpili w 2017 roku - na mistrzostwach świata we Francji pod wodzą Tałanta Dujszebajewa zajęli 17. miejsce. Później zabrakło ich w tegorocznych mistrzostw Europy w Chorwacji, a w styczniu nie wystąpią też w mistrzostwach globu, które odbędą się w Niemczech i Danii. W lutowym meczu kwalifikacyjnym ekipa Piotra Przybeckiego zremisowała z Portugalią (27:27), a tylko zwycięstwo w tym pojedynku dawało jej awans. "Długo ten mecz siedział w naszych głowach. Bardzo to niepowodzenie przeżywaliśmy. Ale najwyższy czas o tym zapomnieć i myśleć o przyszłości. Ciężko trenujemy nad poprawą naszej dyspozycji. Widzę, że robimy systematyczne postępy i jestem przekonany, że potwierdzimy to już w najbliższym meczu" - dodał Walczak. Pozostałymi rywalami Polaków w grupie 1 będą Izrael i Niemcy. Z każdej z ośmiu grup awans wywalczą po dwa najlepsze zespoły i cztery z trzecich miejsc z najlepszym bilansem. Organizatorami turnieju finałowego ME (10-20 stycznia 2020) będą po raz pierwszy trzy kraje: Austria, Norwegia oraz Szwecja. Decydujące o medalach mecze odbędą się w Sztokholmie. Oprócz współgospodarzy, zagwarantowany udział w imprezie - po raz pierwszy z udziałem 24 drużyn - ma również broniąca tytułu Hiszpania. "Nie wyobrażam sobie, aby miało nas tam zabraknąć. Nikt z nas takiego scenariusza nie bierze w ogóle pod uwagę. W każdym meczu damy z siebie wszystko, by za dwa lata znów znaleźć się wśród najlepszych zespół Europy" - zapewnił Walczak. Poza meczem z Kosowem, w tym roku kadrę czeka jeszcze starcie z Izraelem (28 października w Tel Awiwie). Pozostałe spotkania zaplanowano na kwiecień i czerwiec przyszłego roku. Środowy mecz w Ostrowcu rozpocznie się o godz. 18.