Po ośmiu kolejkach Ligi Europy drużyna z Płocka miała na swoim koncie siedem wygranych i znajdowała się na prowadzeniu w grupie A, mając tyle samo punktów co drugi Fuechse Berlin. Polska drużyna była absolutnym faworytem starcia z Tatranem Presov, który zgromadził na swoim koncie ledwie dwa punkty po wygranej z zespołem Bidasoa Irun. Tym bardziej kibiców musiała dziwić postawa płocczan w pierwszej części gry. Co prawda cztery bramki rzucił Siergiej Kosorotow, a jedną mniej Michał Daszek, ale gospodarze nie potrafili znaleźć sposobu na znakomicie dysponowanego Olivera Rabka i do przerwy przegrywali 15:16, choć w pewnym momencie mieli już trzy bramki straty. Czytaj także: Uznany ukraiński trener nie żyje W drugiej części gry Wisła na szczęście od samego początku zaczęła dyktować warunki gry i bardzo szybko doprowadziła do wyrównania, a następnie wyszła na prowadzenie. Choć cały czas skutecznie rzucał Rabek, to jednak w płockim zespole coraz lepiej spisywali się Lovro Mihić i Dmitrij Żytnikow, a cały czas na wysokim poziomie grali Daszek i Kosorotow, dzięki czemu ostatecznie to wicemistrzowie Polski mogli cieszyć się z wygranej 33:29. Wisła Płock - Tatran Presov 33:29 (15:16)