Pierwszy raz od wielu lat to zespół z Mazowsza był delikatnym faworytem przed "Świętą Wojną". W grudniu wygrał na wyjeździe, jego odwieczny rywal zmaga się z potężnymi problemami kadrowymi, a do tego "Nafciarze" mogli liczyć na wsparcie wypełnionej hali. Co mogło pójść nie tak? Wszystko. Mistrzowie Polski przyjechali do Płocka w jeszcze bardziej okrojonym składzie. Zabrakło m.in. Andreasa Wolffa. Na domiar złego, ich liczebność spadła w pierwszej połowie, kiedy czerwoną kartkę obejrzał Benoit Kounkoud. Nie wpłynęło to jednak na zespół Tałanta Dujszebajewa, który rozegrał świetne zawody w obronie. Kielczanie raz za razem zmuszali rywali do błędów. Do tego byli pewni w ataku, którym zarządzali doświadczeni Alex Dujszebajew i Igor Karacić. Na kole brylował nominalny skrzydłowy - Dylan Nahi, który zdobył aż dziewięć bramek. W pewnym momencie Industria prowadziła już ośmioma golami. To był koncert z jej strony. - Walka i intensywność były najważniejsze. Mamy sporo kontuzji, ale nie poddajemy się. Ci którzy są zdrowi dają z siebie wszystko. Pokazaliśmy moc i klasę. Pięknie walczyliśmy. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie w obronie. Na naszych dwójkach grali zawodnicy, którzy nie maja z tym wiele wspólnego, czyli Igor Karacić i Haukur Thrastarson. Współpracowaliśmy jednak bardzo dobrze jako zespół. To jest naszą największą wartością. Dopóki będziemy mieć sześciu zawodników w polu i bramkarza, zawsze będziemy chcieli wygrać - wyjaśniał Alex Dujszebajew, kapitan Industrii Kielce. - Nie pomogliśmy drużynie w bramce. Jako zespół popełniliśmy za dużo strat. W takich spotkaniach każda piłka ma bardzo duże znaczenie. Ta porażka bardzo nas boli - szczególnie, że za nami była cała hala. Nie zwieszamy głów, bo wszystko jeszcze przed nami - powiedział Marcel Jastrzębski, bramkarz "Nafciarzy". Mistrz wciąż jest tylko jeden. Szok w Płocku, starcie tytanów z zaskakującym zakończeniem W tej serii awans do fazy play-off przypieczętowała Energa MKS Kalisz, która pewnie pokonała na wyjeździe Piotrkowianina Piotrków Trybunalski 26:20. Bliska zrealizowania tego samego celu była Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski, która mogła sprawić niespodziankę przed własną publicznością i ograć KGHM Chrobrego Głogów. W pierwszej połowie gospodarze prowadzili już 12:7, ale na przerwę schodzili przy remisie 12:12. W drugiej części ponownie zbudowali przewagę, chociaż mniejszą, ale w końcówce dali się przegonić. Zespół Witalija Nata wygrał 27:26. Ostrovia ma jednak cztery punkty przewagi nad goniącymi ją zespołami. Walkę o 8. miejsce stoczą Corotop Gwardia Opole i MMTS Kwidzyn. Na dwie serie przed końcem obie drużyny mają po 29 punktów. W środę Gwardia przegrała u siebie po rzutach karnych z Zagłębiem Lubin. W regulaminowym przegrywała już czterema golami, ale w końcówce wypuściła dwubramkowe prowadzenie i dała się przegonić. Gola na 26:26 z karnego zdobył Michał Milewski. Ten został podyktowany za brzydki faul Jakuba Morynia, który zobaczył niebieską kartkę. W konkursie "siódemek" przyjezdni wygrali 3:1. - Świetnie zagrała nasza obrona. W pewnym momencie wyraźnie odskoczyliśmy. To dało nam ten remis. Do czegoś więcej zabrakło skuteczności. Gwardia nas nie zaskoczyła. Wiedzieliśmy, że musimy włożyć bardzo dużo, aby osiągnąć korzystny rezultat - powiedział Miłosz Byczek, bramkarz Zagłębia. Polacy tuż przed kluczowym dwumeczem, a tu kolejne losowanie. Będzie ciężko MMTS Kwidzyn wywiązał się z roli faworyta i pokonał u siebie Zepter KPR Legionowo 35:26. Podopieczni Bartłomieja Jaszki mieli wszystko pod kontrolą i awansowali na upragnione ósme miejsce. - Pokazaliśmy, że jesteśmy dużo lepszym zespołem od ekipy z Legionowa. Nikogo nie lekceważyliśmy, ale mieliśmy to w głowie. Znamy swoją wartość. Zrealizowaliśmy to, co zakładaliśmy sobie w poprzednim tygodniu - wyjaśniał Robert Kamyszek, rozgrywający MMTS-u. Bardzo ciekawy mecz odbył się w Puławach. Azoty pokonały Energę Wybrzeże Gdańsk 35:32, w pełni rehabilitując się za porażkę w 1/8 finale Orlen Pucharu Polski. Po pierwszej połowie to jednak zespół znad morza prowadził trzema golami. Po zmianie stron ton nadawali gospodarze, których atakiem dobrze zarządzał Łukasz Gogola - autor dziewięciu trafień. - W końcówce pierwszej połowy zrobiliśmy kilka błędów. To wybiło nas z rytmu. Po raz kolejny fajnie zareagowaliśmy. Zagraliśmy dobrze w obronie, pomogła nam bramka. Dzięki konsekwencji trzy punkty zostały w Puławach. Nagroda MVP cieszy. To taka wisienka na torcie, jakim jest zwycięstwo. Wygrał jednak cały zespół - powiedział Łukasz Gogola. 25. seria Orlen Superligi rozpocznie się w sobotę. WYNIKI 24. KOLEJKI ORLEN SUPERLIGI: Corotop Gwardia Opole - Zagłębie Lubin 26:26 (11:12) k. 1:3 Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - KGHM Chrobry Głogów 26:27 (12:12) Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Energa MKS Kalisz 20:26 (10:11) MMTS Kwidzyn - Zepter KPR Legionowo 35:26 (16:10) Azoty Puławy - Energa Wybrzeże Gdańsk 35:32 (15:18) Grupa Azoty Unia Tarnów - Górnik Zabrze 21:37 (7:15) Orlen Wisła Płock - Industria Kielce 29:34 (14:15)