Partner merytoryczny: Eleven Sports

Oni są tylko za Barceloną. Fatalne 10 minut, tego się nikt nie spodziewał

Rok temu Górnik Zabrze w swoim debiucie w Lidze Europejskiej wygrał pierwsze spotkanie z AEK Ateny, co otworzyło mu drogę do awansu do drugiej fazy grupowej. Teraz też można było liczyć, że zabrzanie uporają się z Fraikin BM. Granollers, choć to obecny wicelider hiszpańskiej Liga Asobal. Jeszcze w 21. minucie zabrzanie prowadzili 13:11, końcówkę pierwszej połowy przegrali 2:10. I po takim ciosie już się nie podnieśli. Dwa punkty pojechały do Katalonii - Granollers wygrało 36:32.

Dmytro Ilczenko zatrzymywany przez defensywę trzeciej drużyny poprzedniego sezonu w Hiszpanii
Dmytro Ilczenko zatrzymywany przez defensywę trzeciej drużyny poprzedniego sezonu w Hiszpanii/Jarek Praszkiewicz/PAP

Górnik Zabrze w poprzednim sezonie wypadł w Lidze Europejskiej chyba nawet lepiej, niż się wszyscy mogli spodziewać. Debiutował w fazie grupowej, a dość pewnie zdołał wywalczyć awans do drugiego etapu. A i tam radził sobie dzielnie, potrafił pokonać słynne Rhein-Neckar Löwen. Do najlepszej ósemki się nie zakwalifikował, teraz też sukcesem będzie wejście do drugiej fazy rozgrywek.

Dla zabrzan już pierwsze spotkanie było kluczowe. W ich grupie nie ma co prawda rywali z Niemiec, ale to i tak kluby znane: Montpellier grało niedawno w Lidze Mistrzów, Bjerringbro/Silkeborg jest otrzaskane w europejskich zmaganiach, no a Fraikin Grannolers to obecny wicelider Liga Asobal. Regularnie w Hiszpanii rzuca po 30-35 bramek, w tabeli wyprzedza go tylko Barcelona.

I to właśnie Hiszpanie byli pierwszym rywalem trzeciej drużyny Orlen Superligi w poprzednim sezonie.

Wyszomirski dał sygnał, a Górnik tracił już trzy bramki. Dwa zwroty akcji w Dąbrowie Górniczej

Długo to spotkanie nie układało się po myśli zabrzan. Już na samym początku Dmytro Artiemienko zmarnował rzut karny, ta nieskuteczność bardzo irytowała. Gospodarze nie radzili sobie też z szybkimi wznowieniami Hiszpanów, ale też z ich przejściami z obrony do ataku. To były dwie, trzy sekundy, a już Piotr Wyszomirski był w opałach. Dobrze, że były reprezentant Polski od początku spisywał się wyśmienicie, bo inaczej już po pierwszym kwadransie mogło być po meczu.

Hiszpanie odskoczyli na trzy bramki (7:4), ale Górnikowi udało się odrobić te straty, a nawet wyjść na prowadzenie. Największa w tym zasługa Wyszomirskiego, który po 20 minutach miał już osiem interwencji i ponad 42 proc. skuteczności.

Trener Górnika Tomasz Strząbała/Tomasz Wojtasik/PAP

W 22. minucie zabrzanie prowadzili 13:12, przejęli piłkę, trener Strząbała poprosił o przerwę. Nie musiał tego robić, oba zespoły były w osłabieniu, ale chciał pomóc drużynie - rozpisać akcję, która pozwoliłaby odskoczyć na dwa trafienia. Wszystko poszło jednak inaczej - strata, kontra Hiszpanów i remis. A później koncert gości, choć lepiej brzmi stwierdzenie: bezradność zabrzan. Irytowały błędy podań w ataku, zagrania łatwe do rozszyfrowania przez rywali, którzy notowali przechwyt za przechwytem. Szczególnie w wykonaniu Tarasa Minockiego - Ukrainiec usiadł więc na ławce.

Wyszomir robił co tylko mógł, w jednej akcji odbił piłkę w sytuacji sam na sam, dobitka poleciała w poprzeczkę, trzeci rzut zaś znalazł się w bramce. I nie sposób było zrozumieć, dlaczego Dmytro Ilczenko stał tuż za linią środkową, zamiast biec do obrony. Podobnie jak kilku jego kolegów.

Strząbała poprosił o drugą przerwę, ale i ona nie pomogła - wicelider ligi ASOBAL prowadził w Dąbrowie Górniczej po pierwszej połowie aż 21:15.

Górnik Zabrze - Fraikin Granollers. Znakomita dyspozycja gości w ataku. Wynik pod pełną kontrolą

Trudno powiedzieć, co działo się w szatni Górnika - trener Strząbała potrafi bowiem w dość jasnych słowach wyrażać swoje oczekiwania. I krótkimi zdaniami. Gospodarze pojawili się na parkiecie dość szybko, znacznie przed rywalami. Z chęcią odrobienia strat, choć z góry było wiadomo, że może być ciężko.

I było, Granollers od razu zwiększyło prowadzenie do siedmiu bramek, później dość spokojnie kontrolowało spotkanie. Były momenty, gdy zabrzanom udawało się zmniejszać straty do czterech bramek, mieli nawet piłkę. Ale wtedy akurat pojawiał się jakiś błąd, czy to w ofensywie, czy w defensywie. A nie da się ukryć, że przy wybieganej ekipie z Katalonii musieli być niemal bezbłędni. Tymczasem rywale bez problemu znajdowali dziury w środkowej strefie.

Na 10 minut przed końcem zabrzanom udało dojść rywali na trzy bramki. I na tym się ich pogoń skończyła. Przegrali 32:36.

Górnik Zabrze - Fraikin BM. Granollers 32:36 (15:21)

Górnik: Wyszomirski (8/32 - 25 proc.), Ligarzewski (5/16 - 31 proc.) - Morkovsky 6, Minocki 6, Szyszko 5, Ilczenko 4, Artiemienko 3, Bogacz 3, Ivanović 2, Racotea 1, Czerkaszczenko 1, Komarzewski 1, Wisiński, Krępa, Krawczyk, Wąsowski.

Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/5. 

Jakub Szyszko/MATEUSZ BIRECKI/NurPhoto via AFP/AFP
Flavio Cobolli - Novak Djokovic. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem