Mistrz Polski po raz trzeci zagra w finale Ligi Mistrzów - to najważniejsza informacja po sobotnim półfinale Barlinka Industrii z Paris Saint-Germain. O poziomie tego spotkania wszyscy szybko zapomną, emocje z nim związane zostaną może jeszcze przez jakiś czas. Zwłaszcza gdyby kielczanom po raz drugi udałoby się wygrać całe rozgrywki, a szansę na to mają ogromną. Choć być może w starciu z Magdeburgiem będą potrzebowali trochę lepszej gry w ofensywie. Dotyczy to także Arkadiusz Moryty, który przed tym spotkaniem miał jeszcze sporą szansę na wywalczenie tytułu najlepszego strzelca całej Ligi Mistrzów. W starciu z PSG raczej ją zaprzepaścił - zdobył tylko cztery bramki, wszystkie z rzutów karnych. Wskoczył na drugą pozycję, ma 96 trafień, ale zarazem aż dziesięć straty do Emila Madsena z GOG Gudme. I o jeden więcej od Kamila Syprzaka, który w sobotę pokonał Andreasa Wolffa zaledwie trzy razy. Kielczanin poszedł na całość. Liczył na czerwoną kartkę dla rywala Moryto, podobnie jak Syprzak, niespecjalnie jednak przejmują się tą klasyfikacją, zależało im tylko na sukcesie klubowym. Aby go osiągnąć, Barlinek musi w niedzielę poprawić atak, dotyczy to także Moryty. W sobotę nie zdobył żadnej bramki z gry. Mało tego - formalnie nie oddał żadnego rzutu, tak dobrze był odcinany od podań i tak dobrze powstrzymywany od kontr. A właściwie rzut raz oddał, w 51. minucie. Celował do pustej bramki, został jednak sfaulowany przez Luca Steinsa, a ponieważ sędziowie przewinienie odgwizdali, do statystyk się nie liczy. Wtedy też arbitrzy z Czech zastanawiali się, czy Holendrowi dać tylko dwie minuty kary, czy może jednak czerwoną kartkę. Wybrali ten pierwszy wariant. - Myślałem jednak, że to będzie czerwona kartka. Miałem pustą bramkę, on mnie sfaulował przy rzucie, już w wyskoku - mówił Moryto. Steins wrócił na boisko, to on zmarnował w ostatniej minucie akcję na remis, zatrzymał go Andreas Wolff. - Wychodzi na to, że lepiej, że jednak nie dostał tej czerwonej kartki. Choć napsuł nam wiele krwi, cały mecz psuł - mówi skrzydłowy z Kielc. Tałant Dujszebajew o awansie do finału. "To nie jest sukces!" Los wyznacza Arkadiusza Morytę do najtrudniejszych rzutów karnych? Tak uważa sam zawodnik Na półtorej minuty przed końcem to on wykonał rzut karny i ustalił, jak się okazało, wynik na 25:24. Czy ciężko jest w takim momencie skupić się na tym jednym, jedynym rzucie? Jakie myśli krążą w głowie? - Pomyślałem tylko, że jeszcze raz muszę to zrobić. Bo przy takiej grze, przy takim wyniku, ostatnio dość często mi się zdarzało. I tak sobie myślę, że tego ode mnie chce los - powiedział Moryto. W niedzielę o godz. 18 kielczanie zagrają w finale Ligi Mistrzów z SC Magdeburg. Tekstowa relacja "na żywo" - na sport.interia.pl. Andrzej Grupa, Kolonia