- Wyrzucić Niemców z mundialu i to na ich ziemi - bezcenne - tak mówił rozgrywający reprezentacji Polski Krzysztof Lijewski po awansie na mistrzostwa świata w Katarze. Z Niemcami Polacy wygrali dwa razy, w Gdańsku i w Magdeburgu. Dzisiaj "Lijek" powinien dodać także drugą część znanej kiedyś reklamy: "za wszystko inne zapłacisz kartą". Z taką decyzją władz światowego handballu trudno się zgodzić, trudno ją zrozumieć, trudną ją zaakceptować. Nas zapewne boli ona stokroć bardziej niż resztę świata, bo zwycięskich bojów z Niemcami polski sport ma tyle, że na jednej ręce można policzyć. I to jeszcze o taką stawkę. Ale nic to. My jedziemy, bo byliśmy lepsi, w bądź co bądź, sportowej rywalizacji. Oficjalny komunikat Światowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF) jest kuriozalny w swej wymowie. "Obecnie Federacja Oceanii nie należy do Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej. W związku z tym Rada IHF postanowiła przeznaczyć miejsce dla innej federacji na zasadzie dzikiej karty". Federacja Oceanii nie należy do IHF? Od kiedy? Na mistrzostwach świata w Hiszpanii w 2013, Szwecji w 2011 i tak dalej do 2003 roku w Portugalii Oceania miała swojego przedstawiciela, czyli zespół Australii, który prawie zawsze zajmował ostatnie miejsce. Mało tego pół roku temu reprezentacja Australii grała na mistrzostwach świata kobiet w Serbii. Oczywiście zajęła ostatnie miejsce. Rzeczywiście, awans na katarskie mistrzostwa był dla Australii banalny. Szumnie nazwany Pucharem Narodów Oceanii dwumecz z Nową Zelandią rozegrano w mogącej pomieścić 2300 osób ASB Stadium w Auckland. By pies z kulawą nogą się tym zainteresował, wstęp był darmowy. Australia wygrała 22-18 i 32-18 i "awansowała" na katarskie mistrzostwa. Ale o tym, że eliminacje w Oceanii są kuriozalne wiadomo od lat! Trzeba się było zastanowić nad zmianą sytuacji albo wcześniej, albo później! W styczniu 2011 roku na 12 piętrze hotelu Hilton w Malmoe (tam grała Polska na MŚ 2011) byłem na konferencji prasowej Katarczyków ubiegających się o organizację mundialu. Po przedstawieniu katarskiej kandydatury był czas na pytania, ale padło tylko jedno. Kolega z Chorwacji spytał, jak w przypadku otrzymania organizacji turnieju Katarczycy poradzą sobie z pustymi trybunami w czasie meczów i brakiem kibiców. Odpowiedź była taka, że kolejne pytania były zbyteczne: "W Katarze wszystko jest możliwe". Jak pokazuje dzisiejsza decyzja, nie tylko w Katarze, ale przede wszystkim w Światowej Federacji Piłki Ręcznej, także wszystko jest możliwe. Parafrazując jedno z nagrań od "Sowy i Przyjaciół" można powiedzieć, że "dzisiejszy sport istnieje tylko teoretycznie". IHF jest tylko kolejną instytucją, która nam boleśnie przypomina gdzie ma fair play i inne duchy sportu. A Baron de Coubertain w grobie się pewnie przewraca, gdy Niemcy świętują współczesną wersję jego hasła "najważniejszy jest udział". Leszek Salva