Mistrzostwa Europy piłkarek ręcznych rozpoczęły się od sporej sensacji, bo taką jest pierwsze po 19 klatach zwycięstwo Słowenii nad Danią, a już w drugim ich dniu do boju przystąpią Polki. Prowadzone przez Arne Senstada biało-czerwone o godz. 20.30 zagrają w Podgoricy z Niemkami. Wcześniej w grupie D dojdzie do starcia: Czarnogóra - Hiszpania. Do drugiego etapu zakwalifikują się trzy zespoły. Turniej odbywa się w Macedonii Północnej, Czarnogórze i Słowenii. Liderką reprezentacji Polki jest Monika Kobylińska, 27-letnia prawa rozgrywający Brest Bretagne Handball, ubiegłorocznego klubowego wicemistrza Europy. Kilka dni temu, w swoich jedynych sprawdzianach przed turniejem na Bałkanach, Polki rozegrały dwumecz z Francją - mistrzynie olimpijskie wygrały 33-26 (17-10) i 30-19 (12-14). Andrzej Grupa, Interia.pl: Która reprezentacja Polski jest prawdziwa. Ta, która potrafiła w niedzielę wygrać z Francją pierwszą połowę 14-12, czy ta, która chwilę później przegrała drugą 5-18? Monika Kobylińska: Ta z pierwszej połowy, bo pokazałyśmy, że potrafimy grać taką piłkę ręczną, jaką chcemy grać. Sęk w tym, by teraz taką grę utrzymać przez 60 minut, bo tyle trwa spotkanie. Wiemy już, że na najwyższym poziomie nie może być tak długich przestojów, jakie nam się zdarzyły we Francji. Choć piłka ręczna to gra błędów, to jednak nie aż takich. Musimy nauczyć się by szybko wychodzić z kryzysów. Jesteście świadome tego, że jeśli taka połowa powtarzać się będzie w Mistrzostwach Europy, to nawet wyjść z grupy będzie ciężko? - Tak, jesteśmy. Na tym poziomie takie przestoje połączone są z porażkami. A z drugiej strony po to są właśnie mecze towarzyskie, by takie negatywne fragmenty mogły się przytrafiać. I byśmy mogły nauczyć się ich unikać. Liderka naszej reprezentacji nie widzi faworyta polskiej w grupie Przez ponad pół roku nie rozegrałyście żadnego meczu międzypaństwowego. Jakie to może mieć znaczenie w Czarnogórze? - Nie powinno mieć, choć to akurat szkoda, że była tak długa przerwa. Dlatego jednak kilka dni temu grałyśmy dwa razy z Francją, by jeszcze przed mistrzostwami odbudować te boiskowe relacje, znów poczuć jakieś zgranie. Takie dwa spotkania z bardzo dobrym przeciwnikiem to coś o wiele lepszego niż treningowe gierki między sobą. Kto będzie faworytem tej grupy? Mocna Hiszpania, czy może Niemki, które miały ostatnio dobre wyniki? - Ja takiego nie widzę w tej grupie. Każda z czterech drużyn prezentuje wysoki poziom europejski. Każda z nas zdaje sobie sprawę z tego, że to ciężki turniej, ale też akurat nasza grupa jest jedną z najciekawszych. Niby się mówi o Hiszpanii, ale Niemki pokazały się z bardzo dobrej strony w ostatnich meczach z Francją czy Węgrami, a Czarnogóra gra jednak u siebie, to duży przywilej. Z Niemkami po raz ostatni jakikolwiek mecz wygrałyście w listopadzie 2015 roku, gdy pani stawiała pierwsze kroki w kadrze narodowej. To zespół, który wam nie leży? - Tak bym nie powiedziała. One grają bardzo fizyczną piłkę ręczną, trzeba się na taką grę przygotować. Biłyśmy się z nimi rok temu, przed mistrzostwami świata, wygrały z nami chyba trzema albo czterema bramkami. To było jednak wyrównane spotkanie. Nie uważam więc, że w spotkaniu z nimi jesteśmy na straconej pozycji. Nastawiamy się na zwycięstwo, bo to może być później decydujące w kwestii awansu. Monika Kobylińska: ofensywa to nasz mocny punkt Jako liderka tej reprezentacji, jakie wskaże pani jej mocne strony? Choćby w porównaniu do poprzednich mistrzostw świata? - Mamy wiele zawodniczek o wysokich umiejętnościach gry w ataku i myślę, że to będzie nasza bardzo mocna strona. Oczywiście, w spotkaniu z Francją też miałyśmy ofensywne przestoje, ale jednak tu bym szukała plusów. Pracować wciąż musimy nad defensywą, zwłaszcza, że ona się zmieniła. W poprzednich mistrzostwach naszą podstawową zawodniczką była tutaj Marta Gęga, teraz w jej miejsce wchodzą inne dziewczyny, które też są zmotywowane i dobrze sobie radzą. Będą jednak potrzebowały jeszcze czasu by to wszystko przetrenować i poustawiać. Celem jest awans do drugiej fazy grupowej? - To jest cel, ale podstawowy - reprezentacji i mój. Mistrzostwa Europy to bardzo ciężki zespół, tu nie ma drużyn odstających poziomem, jak w mistrzostwach świata. Od początku grasz z najlepszymi i musisz wygrywać. Jeśli zrealizujemy to pierwsze zadanie, to później może się wszystko zdarzyć. Wychodząc z grupy zostajemy w turnieju niemal do samego końca. I tego właśnie chcemy. A docelowo to za niecałe dwa lata Paryż? - Tak, nie ukrywam, że to moje sportowe marzenie, by wziąć udział w igrzyskach. Gramy więc w Mistrzostwach Europy o wynik, ale też o ułatwienie sobie drogi do występu w Paryżu. Rozmawiał Andrzej Grupa