Jakub Skrzyniarz niemal na pewno, ale kto razem z nim: Mateusz Kornecki czy Adam Morawski? A może zaryzykować i postawić na trzech bramkarzy w kadrze na mistrzostwa Europy, a poświęcić jedną pozycję na przykład wśród obrotowych? Tylko co zrobić, jeśli tamci też spisują się bardzo dobrze, do tego sporo dają w defensywie? Takie rozterki będzie miał w najbliższych godzinach Marcin Lijewski, a sprawy na pewno nie ułatwił mu mecz ze Słowacją, będący dla Biało-Czerwonych ostatnim sprawdzianem przed mistrzostwami kontynentu. Te zaś zaczną się dla nich już ze pięć dni w Berlinie - od starcia z Norwegią. Kontuzja środkowego, do kadry wskoczył trzeci bramkarz. Szansa dla zmienników Zapewne kluczowy w rozterkach trenera był mecz z Sebią, który w piątek Polska wygrała w Granollers 38:33. Bo to rywal naszej klasy, który ma zawodników występujących w Lidze Mistrzów, zarazem też jakieś aspiracje w walce o dwie ostatnie przepustki do olimpijskich kwalifikacji. Biało-Czerwoni zagrali w tym spotkaniu znakomicie, zwłaszcza w drugiej połowie, a końcowy wynik może trochę mylić. Mecz ze Słowacją był zaś szansą do podjęcia ostatecznych decyzji, sprawdzenia zmienników i tych graczy, którzy albo potrzebują gry, jak Szymon Sićko, albo walczą o miejsce. Zabrakło tylko Arkadiusza Ossowskiego, który wczoraj doznał kontuzji barku, dzięki temu w składzie pojawili się wszyscy bramkarze. I trudno mieć do nich jakiekolwiek pretensje, a bronili wszyscy. Szczególnie imponował Kornecki, który wydawał się być najdalej od wyjazdu do Niemiec, a tymczasem zatrzymywał Słowaków raz za razem. Pan profesor Szymon Sićko. Rozgtywający Industrii kapitalnie zaczął, później dołączyli inni Świetnie w to spotkanie wszedł Sićko (cztery bramki w pierwszym kwadransie), dobrze rozgrywał i rzucał Paweł Paterek (również cztery trafienia do 20. minuty), na tle Słowaków prezentował się jak profesor. Właściwie tylko jeden fragment Polacy przespali, w 11. minucie na 6:5 dla rywali rzucił Martin Potisk, a z boiska wyleciał jeszcze na dwie minuty Jakub Powarzyński. Już za chwilę jednak Polacy wygrywali 12:8, do końca pierwszej połowy grali niemal perfekcyjnie. Dwa razy z karnych nie dał się pokonać Kornecki, w ataku zagrożenie istniało z każdej pozycji. A Lijewski patrzył na detale - mimo prowadzenia 18:10 poprosił o przerwę na kilkadziesiąt sekund przed końcem połowy. I słusznie, ustalona została akcja, która w mistrzostwach Europy może decydować o być albo nie być. Tu zaś dała bramkę Macieja Gębali na 19:10. - Nie śpijcie chłopaki, gramy dalej tak samo - krzyknął ktoś z ławki, gdy sędziowie dali sygnał do rozpoczęcia drugiej części meczu. I Polacy nie spali - nadal grali skutecznie, zniechęcili rywali do walki. W 41. minucie Mateusz Kosmala po kontrze podwyższył na 29:14, trener Słowaków musiał prosić o przerwę. Syprzak po raz kolejny miał świetną skuteczność z karnych (pomylił się dopiero w 46. minucie, to była jego dziesiąta "siódemka" w turnieju), Michał Olejniczak rzucał z drugiej linii jak rasowy snajper, trafiali z dystansu Ariel Pietrasik, a później Damian Przytuła. Widać było, jak Polacy się wzajemnie nakręcają. W jednej z akcji Dawid Dawydzik chwycił Tomasa Smetankę jak piórko, przytrzymał w powietrzu, zniechęcił do kontynuowania akcji. I nikt nie zamierzał choć na chwilę odpuszczać, Lijewski wszystko z oku skrupulatnie nadzorował i notował. Zarzuty mógł mieć jedynie do złego rozprowadzania kontr w pierwsze tempo, tu za dużo następowało strat. Stuprocentowej koncentracji w ostatnich momentach już może nie było, ale Polacy i tak o dwie klasy przewyższali rywali. Można się było zastanawiać, czy zdążą zdobyć 40. bramkę, co jest zawsze sporym wyczynem w meczach międzypaństwowych. Nie udało się, bo na 100 sekund przed końcem karnego nie wykorzystał Damian Przytuła, a za chwilę Biało-Czerwoni popełnili faul w ataku. Cały mecz wygrali więc 38:20, czyli obie połowy w takim samym stosunku, po 19:10. Polska - Słowacja 38:20 (19:10) Polska: Skrzyniarz, Kornecki, Morawski - Przytuła 4, Daszek, Olejniczak 5, Bis, Sićko 4, Paterek 4, Pietrasik 3, Powarzyński 1, Syprzak 3, Kosmala 7, Gębala 3, Szyszko, Urbaniak 2, Dawydzik 2, Czapliński. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/6. Słowacja: Žernovič, Chupryna - Hlinka, Briatka 1, Kucsera 3, Macháč, Sloboda, Potisk 4, Fenár 1, Prokop 1, Ďuriš 4, Toth 2, Péchy 2, Moravčík, Smetanka 1, Urban, Korbel, Misových 1. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 3/5.