Przed tygodniem mieliśmy tryptyk polsko-niemiecki, który zakończył się na remis (wygrana Górnika Zabrze z Rhein-Neckar Löwen, remis Industrii Kielce z Kiel i przegrana Orlenu Wisły Płock w Magdeburgu), teraz przyszedł czas na serial polsko-francuski. Zaczął trzeci zespół polskiej ligi w poprzednim sezonie Górnik Zabrze, a jego rywalem był trzeci zespół francuskiej ligi, czyli HBC Nantes. W środę wicemistrz Polski Orlen Wisła podejmie wicemistrza Francji Montpellier, a w czwartek tryptyk zakończy starcie mistrzów: PSG oraz Industrii. Wielkie gwiazdy w składzie HBC Nantes, to zespół nawet na Ligę Mistrzów. Górnik jechał sprawić sensację Realnie patrząc, najmniejsze szanse na sukces z tego grona miał tym razem właśnie Górnik. Wygrywając przed tygodniem z Lwami z Mannheim, zabrzanie stworzyli sobie szansę wyjścia z grupy do fazy pucharowej, muszą zająć w niej co najmniej trzecie miejsce. Pech polega na tym, że rywalami są trzy uznane firmy: dwie z najmocniejszej ligi świata, czyli Bundesligi, a także Nantes. To samo Nantes, które raczej przyzwyczaiło się do gry w Lidze Mistrzów. I ma skład, który w rywalizacji na tym poziomie z pewnością dałby radę. Bo są tu dwaj zawodnicy, którzy w ostatniej chwili wypadli z kadry Francuzów na mistrzostwa Europy (Thibaut Briet i Aymeric Minne), świetny islandzki bramkarz Victor Hallgrimsson, hiszpańscy weterani Jorge Maqueda i Valero Rivera oraz ich młodszy kolega z kadry Kauldi Odriozola, czy portugalski obrońca Alexandre Cavalcanti. Górnik graczy tej klasy nie ma, ale przecież w meczu z Rhein-Nacker też niewielu w nim widziało potencjalnego zwycięzcę. Kiepski początek zabrzan i skuteczna pogoń. Później zaczęły się problemy Zabrzanie nie zaczęli tego spotkania dobrze, dali się rozpędzić Brietowi, a ten trafiał jak z nut. Z kontry, z drugiej linii, później nawet z koła. To po jego golu HBC w 6. minucie prowadziło już 5:2, Górnik miał spore problemy. A mimo tego zabrzanie zdołali odpowiedzieć, najlepszy w ich szeregach w tym okresie Taras Minocki niedługo później wyrównał na 7:7. Co z tego, skoro gospodarzom wystarczyły dwie minuty, by znów mieć o trzy trafienia więcej. Podopieczni Tomasza Strząbały z każdą minutą mieli coraz większe problemy w ofensywie. Na nic zdawały się sztuczki Minockiego czy Lukáša Mořkovský'ego, nie było miejsca na dogranie do obrotowych, rzadko udawało się trafić z drugiej linii. Przy stanie 12:8 dla Nantes trener Górnika poprosił o przerwę, ale już za chwilę różnica powiększyła się do pięciu bramek. Był jednak po 20. minucie moment, gdy wydawało się, że coś się może zmienić. Wyszomirski zaliczył drugą udaną interwencję, broniąc rzut z szóstego metra Valero Rivery. Za chwilę przechwyt zanotował Sebastian Kaczor, Taras Minocki wywalczył karnego i wysłał na dwa minuty po raz drugi Alexandre Cavalcantiego, a reprezentant Portugalii jest przecież filarem defensywy wicelidera francuskiej Starleague. Mogło być 14:10, ale Dmytro Artiemienko nie wykorzystał rzutu karnego, za chwilę Damian Przytuła popełnił błąd kroków, a Jakub Szyszko dwukrotnie ze skrzydła nie trafił w bramkę. Nantes więc znów odskoczyło, mimo że samo nic wielkiego nie pokazywało Było to o tyle bolesne, że zabrzanie oddali więcej rzutów niż ich rywale, ale aż sześć z nich było niecelnych, a osiem obronił Hallgrimsson. Nie da się wygrać na wyjeździe z tak mocnym rywalem, gdy ma się zaledwie 44 proc. skuteczności. Dobra zmiana w bramce, reszta po staremu. Sytuację domknęła czerwona kartka dla reprezentanta Polski Jakąś szansą dla Gónika była zmiana w bramce, bo tak jak przed tygodniem, w drugiej połowie na boisko wszedł Kacper Ligarzewski. Wtedy zagrał świetnie, dziś też zaliczył trzy udane interwencje w 3,5 minuty - to tyle samo, co Wyszomirski przez 30 minut pierwszej połowy. Grał momentami znakomicie, ale do tego poziomu nie doszli jego koledzy z pola. Inna sprawa, że Nantes świetnie broniło, rzadko dopuszczało rywali do pozycji rzutowych. A gdy już goście próbowali, to regularnie zatrzymywał ich Hallgrimsson. Niektóre próby były naiwne, może i miałyby szansę w meczach ligowych z kiepskimi rywalami, ale nie w starciach z wysokim reprezentantem Islandii. Cały czas więc przewaga wicelidera francuskiej ekstraklasy wynosiła od pięciu do siedmiu bramek. A naprawdę nie grali rewelacyjnego meczu, choć cały czas dostawali znakomite wsparcie od blisko sześciu tysięcy kibiców w hali H Arena. Gdy zaś w 47. minucie, przy stanie 17:23, rzutu karnego nie wykorzystał Patryk Mauer, znów lepszy był Hallgrimsson, wszystko stało się prawie jasne. A to "prawie" zniknęło pół minuty później, gdy za dość przypadkowe uderzenie w głowę Lucasa De La Breteche czerwoną kartkę zobaczył Jakub Szyszko. Ostatecznie Nantes wygrało 31:23, będzie też faworytem w rewanżu, za tydzień w Dąbrowie Górniczej. Zabrzan stać jednak na znacznie lepszą grę - może przed swoimi kibicami sprawią niespodziankę? HBC Nantes - Górnik Zabrze 31:23 (17:11) HBC: Hallgrimsson (17/39 - 44 proc.), Rambaud - Milosavljević 3, Briet 5, Maqueda 3, Rivera 3, Cavalcanti, Avelange-Demouge 4, Damatrin 1, Bos 2, De La Breteche 4, Höghielm, Toto 2, Monar 1, Simonnet 1, Pineau 2. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 2/2. Górnik: Wyszomirski (3/20 - 15 proc.), Ligarzewski (6/20 - 30 proc.) - Szyszko 1, Tokuda 2, Mořkovský 2, Baczko, Krępa 1, Artiemienko 3, Krawczyk 1, Mauer 3, Bogacz, Minocki 4, Kaczor, Ilczenko 1, Wąsowski, Przytuła 5. Kary: 10 minut. Rzuty karne: 0/2. W drugim meczu tej grupy Rhein-Neckar Löwen pokonał Hannover Burgdorf 27:26 (11:13). Tabela grupy 1: 1. HBC Nantes - 4 mecze - 6 punktów - 133:1162. Hannover Burgdorf - 4 mecze - 4 punkty - 124:1223. Rhein-Neckar - 4 mecze - 4 punkty - 114:1194. Górnik Zabrze - 4 mecze - 2 punkty - 109:123 Zwycięzca grupy awansuje bezpośrednio do ćwierćfinału. Drużyny z 2. i 3. miejsca zagrają w 1/8 finału.