To kończące pierwszą rundę fazy grupowej Ligi Mistrzów spotkanie miało kluczowe znaczenie tak dla wicemistrza Węgier, jak i wicemistrza Polski. Pick i Industria miały słabsze i lepsze momenty tej jesieni, koniec końców zdobyły w sześciu spotkaniach po sześć punktów. Wydaje się, że kielczanie lepszy układ spotkań będą mieli w rewanżach, ale dziś w pięknej hali w Segedynie mogli swoją sytuację znacznie poprawić. Nie ma co ukrywać, dwa punkty były na wagę złota. Industria Kielce pojechała do Segedynu po trzecie z rzędu zwycięstwo na wyjeździe. Mogło znów być po horrorze, byle było Spotkanie w Segedynie było szalone, przynajmniej jego pierwsza połowa. Przez osiem minut gospodarze tylko raz znaleźli sposób, by oszukać fenomenalną defensywę Industrii. Po tych ośmiu minutach było 4:1 dla gości, więc trener Michael Apelgren z Picku poprosił o przerwę. I tak wstrząsnął zespołem, że półtorej minuty później był już remis 4:4. Zaczęła się pasjonująca wymiana z obu stron, kto lepiej rozegra tzw. szybki środek. Nieznacznie dominowali jednak gospodarze, to oni prowadzili. Minimalnie, zwykle jedną czy dwoma bramkami. Dużo Węgrom dało wejście na boisko Janusa Smarasona, którego odejścia do dziś żałują w Magdeburgu. Islandczyk przyspieszył grę wicemistrza Węgier, spisywał się zdecydowanie lepiej niż Lazar Kukić. Do tego stopnia, że wyżej przeciwko niemu musiał się ustawiać wkrótce Benoit Kounkoud. Kielczanom udało się tym razem przełamać niemoc przy rzutach karnych, przyzwoicie w bramce spisywał Miłosz Wałach, a jego zmiennik Sandro Mestrić obronił nawet "siódemkę" wybitnego specjalisty od tego elementu Mario Sostaricia. Goście zdołali wyrównać na 13:13, ale pierwszą połowę przegrali 13:15. Ostatnia minuta znów zresztą była szalona, dwie akcje Industrii, jedna Picku, ale bez trafień. Za to z karą dla Boruta Mackovseka, co ułatwiło grę wicemistrzom Polski na początku drugiej części gry. Bramka za bramkę, fantastyczne emocje w hali wicemistrza Węgier. Bramkarz Industrii w fenomenalnej formie Ten początek drugiej połowy znów był udany dla kielczan. Zdobyli trzy bramki z rzędu, świetną interwencją popisał się Wałach - Industria objęła prowadzenie 16:15, choć przecież to rywale zaczynali. Bynajmniej nie oznaczało to niczego przełomowego, po prostu potwierdziło, że szaleństwo może trwać w tej pięknej hali do samego końca. Dużo Industrii dawał wreszcie bramkarz, Wałach przez kilkanaście minut drugiej części bronił koncertowo. Nie pozwalało to odskoczyć, ale przynajmniej kielczanie nie tracili dystansu. Gdy spotkanie wkroczyło w decydującą fazę, zostało 10 minut, Pick prowadził 23:22, miał też piłkę. Dwa razy gospodarze mieli znakomite okazje, raz fatalnie pomylił się Smarason, raz kapitalnie obronił Wałach. A Nahi wyrównał. I taka była końcówka, pasjonująca. Moryto z karnego dał gościom prowadzenie, Pick wyrównał. Znów trafił na +1 Michał Olejniczak, odpowiedział Jeremy Toto. Zostały trzy minuty, kielczanom była potrzebna tak rozsądna końcówka, jak w Magdeburgu. Kielczanie tak jednak nie zagrali. Źle rzucił najpierw Daniel Dujszebajew, ale ważniejsza była później kapitalna interwencja węgierskiego weterana Rolanda Miklera, który zatrzymał przebojowego Nahiego. Węgrzy uzyskali dwie bramki przewagi, zostało 90 sekund. Goście nie mieli już miejsca na błąd, a go popełnili. Karacić sfaulował w ataku. Koniec marzeń? Nie, te jeszcze wróciły. Na 25 sekund przed końcem Arciom Karaliok trafił na 27:28, ale piłkę mieli rywale. Ich trener wziął czas, a po nim... Smarason popełnił od razu błąd kroków! Kielczanie dostali szansę na remis, mieli dużo czasu. I Jorge Maqueda oddał rzut za wcześnie, z trudnej pozycji. Nie trafił. OTP Bank-Pick Segedyn - Industria Kielce 28:27 (15:13) Pick: Mikler (14/40 - 35 proc.), Thulin - Sostarić 5, Frimmel 5, Garciandia 5, Smarason 4, Toto 4, Bodo 3, Karalasz 1, Kukić 1, Jelinić, Bogojević, Banhidi, Rea, Mackovsek, Szilagyi. Kary: 4 minuty. Rzty karne: 2/3. Industria: Wałach (12/37 - 32 proc., Mestrić 1/4 - 25 proc.) - Nahi 7, Moryto 5, Olejniczak 4, Maqueda 3, D. Dujszebajew 3, Karacić 2, Monar 2, Karaliok 1, Kounkoud, Wiaderny, Surgiel, Gębala, Rogulski. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 2/2.