Tegoroczne mistrzostwa świata odbywają się w Egipcie. Mecz gospodarzy ze Słoweńcami decydował o tym, kto zagra w ćwierćfinale. Spotkanie zakończyło się remisem, który dawał awans ekipie z Afryki. Drużyna z Bałkanów odpadła, ale wytoczyła najcięższe działa w stosunku do organizatorów. Słoweńska federacja wydała długie oświadczenie, gdzie opisała, jak była traktowana. - Mieliśmy ogromne problemy zdrowotne noc przed i w dniu meczu z Egiptem. Wcześniej chorowali też Tilen Kodrin i Urh Kastelić. Dlatego absolutnie nie jesteśmy usatysfakcjonowani organizacją tegorocznych mistrzostw świata w Egipcie - powiedział Sekretarz Generalny Słoweńskiego Związku Piłki Ręcznej Goran Cvijić. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Słoweńska federacja opisuje, w jakich warunkach musiała przygotowywać się do meczu z Egiptem, który decydował o być albo nie być w turnieju. "Aż dwunastu naszych zawodników zostało zatrutych jedzeniem na 24 godziny przed ostatnim meczem. To nie był wirus. Chłopaki krzyczeli z bólu, wymiotowali i czuli się, jakby zagrożone było ich życie. W nocy Staš Skube i Dragan Gajić zostali odesłani do Słowenii. Z kolei nasz najlepszy gracz Blaž Blagotinšek upadł w szatni i przetransportowano go do hotelu" - pisze słoweńska federacja."Dziewięciu zawodników, mimo złego samopoczucia, zdecydowało się pozostać w drużynie, aby walczyć w decydującym o awansie do ćwierćfinału meczu" - dodano. Historia sportowej rywalizacji zna niestety także przypadki, w których zachodziło podejrzenie otrucia rywali. Na MŚ w piłce nożnej w 1998 roku w finale znaleźli się gospodarze - Francuzi. Grali z Brazylijczykami, którzy zarzucili "Trójkolorowym" zatrucie Ronalda. Ówczesna gwiazda "Canarinhos" co prawda zagrała w finale, ale była cieniem samego siebie.