Piłkarze ręczni w niedzielę zdobyli w Katarze brązowy medal mistrzostw świata. Markuszewski nie ukrywa, że dla niego, jak i dla niemal wszystkich kibiców trzecie miejsce było niespodziewanym sukcesem. Jego zdaniem sukces to zasługa wszystkich zawodników. - Tych mistrzostw nie wygrał Sławek Szmal, czy któryś z innych zawodników. To zasługa kolektywu, który stworzył fantastyczną atmosferę. Widać było grupę ludzi, która wzajemnie się wspierała. A to w grach zespołowych jest szalenie ważne - powiedział szkoleniowiec. Opiekun Nielby uważa, że pod wodzą Michaela Bieglera Polacy poczynili bardzo duży postęp w grze obronnej. Docenił także systematyczne wprowadzanie do zespołu młodszych zawodników, jego zdaniem Kamil Daszek to jedno z objawień turnieju, a Michał Syprzak ma szansę w najbliższej przyszłości stać się jednym z najlepszym obrotowych w Europie. - Na plus trzeba zapisać też postawę Piotra Chrapkowskiego czy Michała Szyby. Ta reprezentacja mądrze przebudowywana, w oparciu o doświadczonych, ale także młodych i głodnych sukcesów zawodników, ma szansę powalczyć za rok o medal mistrzostw Europy. Nawet o złoto, bo różnica między czołowymi zespołami jest naprawdę niewielka - podkreślił. Były szkoleniowiec m.in. Wybrzeża Gdańsk, MMTS Kwidzyn i Chrobrego Głogów wskazał też na pewne mankamenty gry Polaków na mundialu. - Nie da się ukryć, że nasza gra w ataku pozycyjnym kulała. Wcześniej opierała się ona na wielu taktycznych zagrywkach. W Katarze naszą siłą były dwójkowe rozwiązania i indywidualne umiejętności doświadczonych piłkarzy. Sporo było jednak improwizacji, takiego hurraoptymizmu czy ułańskiej fantazji. Okazało się, że Michał Jurecki i Mariusz Jurkiewicz wciąż potrafią robić niesamowite rzeczy. Bartek Jurecki został najlepszym obrotowym turnieju, a przy okazji dowiedzieliśmy się, że dobrze sobie radzi z rzutami karnymi. Szkoda, że Krzysiek Lijewski nie mógł dograć turnieju do końca, kto wie - może byśmy nawet wyżej zaszli - ocenił. Markuszewski nie ukrywa, że sukces szczypiornistów może przełożyć się na jeszcze większą popularność dyscypliny. Jak jednak zaznaczył, w Polsce nie ma większych kłopotów z zachęcaniem młodzieży do uprawiania piłki ręcznej, ale brakuje finansowania i solidnego programu szkoleniowego. - W momencie sukcesu wierzymy, że będzie boom dla dyscypliny, po dwóch dniach zostaje tylko boom, a po tygodniu wracamy do naszej zwykłej codzienności. Niewątpliwie coś się ruszyło w naszej dyscyplinie, i medialnie, i szkoleniowo. Nauczeni jednak na błędach z wcześniejszych lat powinniśmy zająć się kwestią szkolenia bardziej profesjonalnie. Tu nie o to chodzi, żeby Artur Siódmiak poprowadził zajęcia z dzieciakami w szkole - to też jest bardzo ważne, ale też potrzebujemy dobrze zorganizowanej pracy systemowej zarówno na szczeblu centralnym, jak i regionalnym - powiedział szkoleniowiec. Jego zdaniem, idealnym wzorem do naśladowania jest siatkówka oraz funkcjonujące dzięki wsparciu finansowym ministerstwa sportu Siatkarskie Ośrodki Szkolne. - Młodzi ludzie garną się nie tylko do piłki nożnej, ale także do uprawiania innych dyscyplin. Ale musi to być dobrze zorganizowane. My nie potrzebujemy niczego wymyślać, możemy popatrzeć, jak to rozwiązano w siatkówce i to po prostu skopiować. Muszą znaleźć się pieniądze na szkolenie, na sport młodzieżowy, bo tam często pracują ludzie najbardziej oddani naszej dyscyplinie - podsumował.